czwartek, 29 października 2015

Jodi Picoult - Świdectwo prawdy

W oborze na farmie amiszów w Pensylwanii znaleziono zwłoki noworodka. Lokalna społeczność jest w szoku -o odebranie dziecku życia zostaje oskarżona jego domniemana matka, osiemnastoletnia Katie Fisher, niezamężna dziewczyna z rodziny amiszów. Sprawę Katie przyjmuje Ellie Hathaway, adwokatka z wielkiego miasta. Po raz pierwszy w swojej karierze spotyka się z wymiarem sprawiedliwości rządzącym się innymi zasadami niż ten, który zna na wylot. Zagłębiając się w świat amiszów, musi znaleźć sposób, aby dotrzeć do swojej klientki i porozumieć się z nią w jej języku. Praca nad tą zawikłaną sprawą prowadzi ją także w głąb własnego ja, a kiedy jeszcze pojawi się w jej życiu mężczyzna z przeszłości, Ellie stanie oko w oko ze swoimi najtajniejszymi lękami i pragnieniami.


Jodi Picoult jest autorką, która niezmiennie mnie zaskakuje, przy każdej wydanej powieści. I to chyba lubię najbardziej.

Jej książki czyta się niemal jednym tchem-oczywiście jak w przypadku innych autorów zdarzają się i słabsze pozycje-wiedząc, ze zakończenie powieści będzie najlepsze, bo nie ma możliwości, żeby tym razem autorka zrezygnowała z zaskoczenia. To po prostu pewniak.

Tak był i tym razem. Wydawać by się mogło, że wszystko jasne, adwokatka broni klientkę, która jest winna, musi tylko wywalczyć dla mniej jak najłagodniejszy wyrok. Okazuje się jednak, ze nie będzie to powieść rozgrywająca się li i jedynie na sali sądowej-chociaż spragnieni amerykańskiego wymiaru sprawiedliwości czytelnicy też znajdą tutaj coś dla siebie, a autorka ukazuje dużo więcej wątków i tajemnic niż początkowo można byłoby oczekiwać.
Jak zawsze mamy tutaj również całą plejadę bohaterów - dobrze dopracowanych, pojawiających się w odpowiednich momentach akcji i skłaniający często swoim postępowaniem do przemyśleń, co by było gdyby, a dlaczego...

Dodatkowo duża zaletą poznawczą tej książki jest wprowadzenie Amiszów, jako głównych bohaterów. Amisze to żyjący w Ameryce protestanci, żyjący w izolowanych wspólnotach, kierujący się w swoim życiu zbiorem niepisanych zasad - Ordnungiem. To wspólnota nie akceptująca nowoczesnych zdobyczy techniki, ubierająca się w bardzo tradycyjne stroje i praktykująca małżeństwa tych w swoim obrębie.





Wszystko to zderza autorka z brutalnym procesem sądowych, zabójstwem, które to u Amiszów się nie zdarzają, ciążą poza małżeńską i robi się ciekawie. Do tego nowoczesna pani adwokat zostaje zmuszona do zamieszkania na farmie rodziców swojej klientki, gdzie to nawet nie ma możliwości naładowania baterii do laptopa. Jesteście zaintrygowani? I tak powinno być, bo książkę czyta się bardzo dobrze, do czego serdecznie zachęcam!

wtorek, 27 października 2015

Monika Szwaja - Anioł w kapeluszu

Czy anioły noszą kapelusze? Owszem, zdarza się. To te same anioły, które nie cierpią sztywnych mundurków. Są z natury bardzo pracowite, często zdarza im się ratować ludzi, których własny anioł stróż wybrał się właśnie na długie wakacje, a oni, pozostawieni sami sobie, popadają w depresje, zdarza im się próbować samobójstwa, uciekać z domu, tracić wolę życia. 

Spotkamy w tej książce grono własnie takich osób, którym "rzeczywistość zwaliła się na głowę". Starszawa pani profesor, niezbyt młody biznesmen, studentka, dziecko... Niektórych bohaterów znamy z poprzednich powieści Moniki Szwai.

Czy ktoś z nich chadza w kapeluszu? Dowiemy się, czytając tę opowieść.








Ciepła powieść na jesienne wieczory, podobała mi się :) i na tym w zasadzie mogłabym skończyć moją recenzję ;)
Fanom twórczości autorki z pewnością nie trzeba zachwalać tej książki, bo decydując się na lekturę powieści Pani Moniki w zasadzie wiadomo, czego można się spodziewać-dobrej książki gwaranującej miło spędzony wieczór. Tak jest i tym razem.

Jaśminę-stateczną panią profesor, która właśnie została wdową i nie do końca sobie radzi z samotnością, Jonasza - samotnego jedenastolatka, którego rodzice zmuszają do pracy i nauki ponad jego siły i Mirandę-potencjalną synową Jaśminy, która na skutek złych decyzji zupełnie nie radzi sobie z codziennością połączą wspólne losy i zadania, z którymi przyjdzie im się zmierzyć. A że cel będzie szczytny - swoiste uratowanie chłopca, wyrwanie go ze środowiska, w którym egzystuje oraz zapewnienie mu indywidualnej edukacji, tym łatwiej będzie się wszystkim zaangażować.
W całym przedsięwzięciu zamęczonego przed nadgorliwych rodziców chłopaka panie włączając całą paletę barwnych postaci, których pojawienie się w powieści zdecydowanie urozmaica lekturę. 

Luźna zdawałoby się mało skomplikowana opowieść porusza wiele problemów, z którymi spotykamy się na codzień. mamy tutaj problem samotności ludzi starszych, zamęczone dzieci rodziców o wygórowanych ambicjach i biznesmenów, którzy oddają swoje miliony za proste życie...Zdecydowanie do przemyślenia, jak skończymy miła lekturę optymistycznej powieści o zwyczajnym życiu.




poniedziałek, 26 października 2015

Agata Mańczyk - Eukaliptus i werbena

Moją ocenę tej powieści można by określić następująco - od zachwytu do lekkiego rozczarowania. 

A dlaczego?Po pierwsze bardzo lubię książki typu saga rodzinna rozgrywające się na przestrzeni stulecia, serie odkrywające historie rodzinne, dlatego też moje oczekiwania co do powieści są spore. Po drugie chyba nie do końca jestem przekonana do "elementów magicznych", czy tez nie do końca "z naszego świata", krótko ujmując fantasy dołączanej do powieści obyczajowych, bo ani takie zabiegi nie zachwycą fanek fantasy ani nie uszczęśliwią czytelniczek oczekujących dobrej powieści obyczajowej. A na taką sądząc z opisu plasowała się ta powieść.


Ale może zacznijmy od opisu:

Rok 2013. Nina Huczmiran przyjeżdża do Warszawy. Tułanie się po Europie nie przyniosło zapomnienia ani nie ukoiło bólu, czas więc zmierzyć się z demonami przeszłości i spróbować wrócić na łono rodziny.
Rok 1963. Daria Huczmiran czuje się najszczęśliwszą kobietą na świecie. Właśnie przyjęła oświadczyny tego jedynego, ma głowę pełną planów i marzeń. Jednak babka i matka inaczej zaplanowały jej przyszłość.
Rok 1890. Linda Huczmiran jest w ciąży. Porzucona przez ukochanego, nieznajdująca oparcia w najbliższych zrobi wszystko, żeby uratować swe nienarodzone dziecko. Nawet jeśli będzie musiała prosić o pomoc największego wroga.

„Huczmiranki” to porywająca saga rozgrywająca się w Warszawie na przestrzeni ponad stu lat. Książka pełna magii i tajemnic.
Huczmiranki zawsze musiały radzić sobie same… Dla tych silnych i dumnych kobiet najważniejsze powinny być więzy krwi, ale co jeśli w rodzinie pojawi się czarna owca, która zapragnie żyć po swojemu?











I zaczęło się bardzo dobrze, bo historie wspomnianych 3 kobiet zaczęły wciągać, frapować i obiecywać dobrze skonstruowane 3 historie rozgrywające się w 3 różnych epokach. Potem natomiast okazało się, że przedstawicieli tego rodu posiadają niesamowity dar kierowania i czarowania zapachami. I tu niestety akcja trochę się pokomplikowała, bo wkroczyły walki rodów walczących o panowanie-czy to smakiem czy zapachem-przypominające momentami historie rodem z Harrego Pottera, co o ile tam się sprawdziło tutaj już nie do końca mnie przekonywało. Rzucanie zaklęć, usuwanie wspomnień z pamięci i tęsknoty za bliskimi nie do końca pasowały mi do warstwy obyczajowej, która wraz z rozwojem akcji dużo bardziej mnie interesował niż magiczne zabiegi autorki.

O ile same bohaterki często wzbudzały we mnie mieszane uczucia nie można im odmówić dużej charakterystyczności i wyrazistości. Zdeterminowane do walki o swoje szczęście, często tak inne niż wyobrażenia pozostałych członkiń rodu, potrafiły znaleźć w sobie odwagę, żeby postąpić inaczej niż wielowiekowa tradycja. Podczas lektury zaczęłam się też zastanawiać, jak silne to musiały być wpływy rodu Huczmiranek na członkinie własnej rodziny, że mogły aż tak determinować życie jego członkiń, tak, ze były w stanie zrezygnować z samodzielnych decyzji, pod groźbą wykluczenia z rodu. Do tego momentami żałowałam tych kobiet, dla których bliskość i ciepło rodzinne było często czystą abstrakcją, a relacje maka-córka, czy siostra-siostra to raczej bolesna konieczność niż prawdziwe przywiązanie. Pozbawiane mężów i ojców, wikłają się w liczne romanse, pragnąc akceptacji mężczyzn.
Ale kobiety te również czarują zapachem, czy to w produkowanych przez siebie kosmetykach, czy w parzonej kawie...po lekturze miałam ogromną ochotę na spróbowanie obu tych przyjemności oferowanych przez członkinie rodu. Z tą ochotą i zainteresowaniem oczekuje kolejnego tomu, którego premiera zapowiadana jest na wiosnę przyszłego roku.


Moja ocena 7,5/10




czwartek, 22 października 2015

Ann Leckie - Zabójcza Sprawiedliwość

Od dawna czekałem na taką opowieść...
Miałem w końcu historię, której nie chce się przerwać czytać, ale nie chce się jej kończyć, bo jest tak dobra.

Kiedy poziom technologiczny pozwala na mariaż komputera z ciałem, wtedy mamy możliwość oddać ciała we władanie odpowiednio zaprogramowanych komputerów, a gdy dodamy do tego, że nie jest to zwykły komputer, tylko sztuczna inteligencja, zacznie się robić ciekawie.


Nie jakieś tam sztuczne terminatory, których inteligencja zamknięta jest w metalowej puszcze fasolki, tylko prawdziwa SI zarządzająca statkiem kosmicznym, która jest w stanie przechowywać w swoich ładowniach, a następnie zarządzać nimi jako jeden umysł.


Oczywiście dopóki te biologiczne jednostki nie utracą łączności, bo wtedy zaczynają pracę jako autonomiczne jednostki posiadające część umysłu SI.


A gdyby tak skomplikować sytuację i oprócz SI, zapewnić wielocielność (wielociałowość ?) najwyższej władzy - Anaander Mianaai. Wspólna świadomość wielu klonów (w odróżnieniu od tzw serwitorów, czyli ciał podległych SI, które są wykorzystywane jako materiał wtórny z ciał 'rekrutowanych' z podbijanych ras i planet.


Teraz zdradzę najlepsze - głównym bohaterem jest serwitor, a my widzimy świat z jego perspektywy (gdy jego SI jeszcze żyje, mamy możliwość spojrzenia na świat jej oczami, później już tylko jednej autonomicznie działającej jednostki) tytułowej (?) "Sprawiedliwości"


Głównym problemem uniwersum stworzonym przez Ann jest rozbicie na frakcje klonów Anaander Mianaai, gdy są połączone wspólnie, wzajemnie ukrywają swoje dążenia, gdy są rozdzielone, realizują swoje własne plany. Kaptują przy tym SI modyfikując ich oprogramowanie. Konflikt narasta i potrzebuje niewielkiego zapalnika, by wybuchnąć z ogromną mocą. Przypomina mi się początek I Wojny Światowej, gdzie jeden zamach wyzwolił niesamowite siły. 


Jak dla mnie to rewelacyjne 9/10 ! Jest świeżość pomysłu (cho nie wydaje się na pierwszy rzut oka bardzo oryginalny) jest pięknie i misternie zbudowany świat, są nawet problemy lingwistyczno-społeczne. A jak się robi dzieci? Normalnie, idzie się do lekarza... :) (płeć przestała mieć znaczenie)





W odległej przyszłości znaczną częścią zamieszkanego kosmosu rządzi Imperium Radch, gdzie władzę absolutną sprawuje Anaander Mianaai, jedna osoba w tysiącach ciał, wszechobecna i niemal wszechwiedząca. Najsprawniejsi jeńcy wzięci do niewoli na podbitych planetach zostają zamienieni w serwitory - pozbawieni własnej osobowości, stanowią przedłużenie sztucznych inteligencji dowodzących okrętami wojennymi. Zdawałoby się, że SI jednego z tych okrętów, „Sprawiedliwości Toren”, dysponująca setkami oczu i uszu serwitorów, łatwo może utrzymać porządek na podbitej planecie. Jednak wskutek skomplikowanej intrygi wybuchają zamieszki, ulubiona oficer „Sprawiedliwości Toren” zostaje niesprawiedliwie oskarżona i skazana na śmierć, a sam okręt ulega zniszczeniu. Przeżywa tylko jeden serwitor, cząstka sztucznej inteligencji w ludzkim ciele. Odtąd Breq, bo takie przybrała imię, okaleczona psychicznie i emocjonalnie, szuka zemsty na tyranie, który pozbawił ją wszystkiego. W trakcie tych poszukiwań odkrywa przerażającą prawdę o rozłamie w zbiorowym umyśle samego władcy...

środa, 21 października 2015

Elżbieta Wichrowska - Twarz z lustra

Pewnego dnia na stół operacyjny młodej, stojącej u progu kariery pani neurochirurg trafia Włodzimierz, znany wydawca i kolekcjoner. To poznanie zmieni dotychczasowe życie ich obojga. Łucja, która rozstała się właśnie z mężem i pragnie zapomnieć o nienajlepszym dzieciństwie spędzanym na warszawskiej Pradze, zmuszona zostanie do poznawania dramatycznych i czasem bardzo tajemniczych spraw i historii swojej rodziny, kompletnie jej dotąd nieznanych. Włodzimierz dzięki Łucji pozna wreszcie tożsamość kobiety z portretu, która przez całe lata nie dawała mu spokoju.

Twarz z lustra to opowieść o pragnieniu powrotu do źródeł i lęku przed własną tożsamością; o próbach rekonstrukcji świata przodków, o pasjach, miłości i nienawiści, które mimo upływu stuleci nie zmieniają się, tak samo cieszą i podobnie przerażają. To wreszcie opowieść o dokumentach, zjawach nie z tego świata i śledztwie, które powinno wiele ujawnić. Ale, czy tak się stanie?


Bardzo lubię powieści o poszukiwaniu korzeni, odkrywaniu tajemnic przeszłości i sekretów rodzinnych. 

Z ogromną ciekawością przystąpiłam więc do lektury, bo zapowiadało się ciekawie. 
Pierwsze moje odczucia były dość pozytywne- kobieta na rozdrożu, na skutek zewnętrznych okoliczności postanawia poszukać prawdy i odkryć historię swojej rodziny. Do tego na jej drodze staje bogaty i równie tajemniczy Włodzimierz, który posiada portret kobiety sprzed lat, mogącej być siostrą bliźniaczką Łucji. Tajemnic oczywiście jest więcej, bo nie wiadomo dlaczego tak naprawdę Włodzimierz został zaatakowany i co chcieli mu ukraść sprawcy.
Poniekąd zmuszona, ale może też wiedziona ciekawością z pomocą przyjaciółki Łucja otwiera stary rodzinny kufer, strzegący tajemnic przeszłości...

Ciężko mi ocenić tą książkę jako całość, bo ma po prostu lepsze i gorsze fragmenty i wątki.

Może w takim razie ocenię to, co najbardziej mi się podobało i co wręcz przeciwnie.

Książka to zdecydowanie gratka dla miłośników historii warszaw, której to Włodzimierz jest prawdziwym znawcą, a do tego autorka dołączyła sporo fotografii, co dodatkowo zasługuje na uwagę. Drobiazgowość w odwołaniach historycznych, zgrabne połączenie tych historyjek z akcją to super rozwiązanie, ale według mnie głównie dla tych zainteresowanych. Dla tych, którzy nie mieszkają w stolicy, czy jej nie znają, będzie to momentami męczące. Ja momentami czułam przesyt.

Podobny przesyt wywoływały we mnie bardzo liczne powiązania historyczne, które były ciekawe tylko na początku, wraz z rozwojem akcji zaczęły ją nawet momentami przesłaniać, co dla mnie niewątpliwym minusem, bo najbardziej interesowała mnie jednak droga Łucji do odrywania historii przodków i poszukiwanie tajemniczej prapraprababki.

Jeżeli chodzi o postacie to autorce udało się wprowadzić ich całkiem sporo, większość z nich ciekawych, z własnymi tajemnicami ;) Niestety moim zdaniem nie do końca został wykorzystany ich potencjał, bo chociażby Łucja poważna pani doktor wzbudzająca sympatie, po pewnym czasie zaczyna zachowywać się w sposób nieprzewidywalny i momentami infantylny? Zaczyna wierzyć w duchy i tajemnicze siły wyższe...Włodzimierz przez cały czas trwania akcji chowa się za sekretami obiecując, że już następnym razem powie Łucji wszystko...no moze to i dobry zabieg, ale jednorazowo, a nie ciągle.

O ile potencjał i pomysł super,  tylko mi wykonanie nie do końca przypadło do gustu.
Moja ocena 6,5/10




piątek, 16 października 2015

Maria Galewska-Kustra i Joanna Kłos - Zeszytowy trening mowy


Ćwiczenie trudnych głosek, sprawdzenie, czy wymowa dziecka rozwija się poprawnie, dobra, pożyteczna zabawa – to główne, ale nie jedyne cele tej książki. Jest ona skierowana do rodziców, logopedów, pedagogów i nauczycieli pracujących z dziećmi. Na 64 stronach zebrano wiele wesołych ćwiczeń, podzielonych według wieku dziecka i stopnia trudności. Dotyczą one głosek, które w rozwoju wymowy sprawiają najwięcej kłopotu (m.in.: k, g, l, ś, ź, ć, dź, s, z, c, dz, sz, ż, cz, dż, r). Wykonując zawarte na kartach książki zadania, dzieci pracują nad poprawną artykulacją, a rodzice mają okazję do wspólnej zabawy, dzięki której dowiedzą się, czy rozwój wymowy malucha przebiega poprawnie, czy może należy zasięgnąć porady logopedy. Proponowane zadania zachęcają również do ćwiczenia sprawności grafomotorycznej i słuchu fonemowego oraz rozwijania wyobraźni twórczej dzieci.






Jestem pod ogromnym wrażeniem tej książki...bardzo mi się ona podoba i aż żałuję, ze moje dziecko jest jeszcze trochę za małe, żeby z niego skorzystać ;) bo już widzę tą radochę, jaką będzie miał ze wszystkich tych zaproponowanych ćwiczeń! Dodam, ze książka ma wskazanie dla dzieci 4+ :)

Ale może od początku. Zeszyt ten będzie doskonałym uzupełnieniem książki "Z muchą na luzie ćwiczymy buzię", którą recenzowałam tutaj.

O ile pierwsza, to bardziej czytanie, powtarzanie itp. tutaj mamy do czynienia z jej doskonałym uzupełnieniem - ćwiczeniami aktywizującymi! Mamy więc uzupełnianki, wyklejanki, układanki, uzupełnianki i wszystkie "anki", które dzieci bardzo lubią. 
Do tego różnorodność zadań sprawi, ze każde dziecko znajdzie dla siebie coś interesującego.

Każda kartka to inne zadanie, które dzieciaki muszą rozwiązać, no i oczywiście, podobnie jak w poprzedniej książkę, tak i w tej dołożone są komentarze dla rodziców, zawierające wskazówki, jak wykorzystać zadanie z danej strony, celem poprawy wymowy. Co jeszcze ciekawe wskazówki te wyraźnie wskazują rodzicom, kiedy czas odwiedzić  dzieckiem logopedę, skoro z proponowanymi ćwiczeniami jest problem czy kłopot.
Wiadomo książka nie rozwiąże wszystkich problemów, ale uważam za niezwykle dobre, ze taki pozycje się pojawiają i można samemu zrobić coś więcej. Po patrząc na to, ilu dorosłych ma teraz problemy z wymową, to widać, gdzie sprawę poprawnej wymowy zaniedbano ;)

Jedyną rzecz, którą bym poprawił, to kolorystyka, dla mnie środek jest zdecydowanie zbyt smutny, a okładka już wypada dużo optymistyczniej/cieplej. Dlatego uważam, że można byłoby pokusić się o taką kolorystykę dla całości.

Merytorycznie/zadaniowo/pomysłowo jest bez zarzutu...oglądam i oglądam i doczekać się nie mogę, kiedy moje dziecko będzie starsze ;)








wtorek, 13 października 2015

Jodi Picoult - Już czas

Mam wrażenie, że nie do końca fortunnie zaczęłam przygodę z lekturami książek tej autorki - zaczęłam od pozycji, od której nie mogłam się oderwać, bo i tematyka i pomysł i konstrukcja mnie zachwyciły (recenzja  tutaj), przy której to inne dzieła tej autorki wypadają ciut słabiej.


Od ponad dziesięciu lat Jenny Metcalf nie może przestać myśleć o swojej matce, Alice, która zaginęła w tajemniczych okolicznościach. Jenny nie chce uwierzyć, że została porzucona, więc uparcie tropi matkę w Internecie i przegląda jej stare pamiętniki. Alice była badaczką słoni i pisała głównie o nich, ale Jenny ma nadzieję, że zapiski kryją wskazówki co do miejsca pobytu matki. 



Niestrudzona w poszukiwaniach, zyskuje dwoje nieoczekiwanych sprzymierzeńców. Pierwszym jest Serenity Jones, jasnowidzka, która wsławiła się odnajdywaniem zaginionych osób – a następnie zwątpiła w swój dar. Drugi to Virgil Stanhope, zgryźliwy prywatny detektyw, który niegdyś prowadził sprawę zaginięcia Alice oraz dziwnej, być może powiązanej z nim śmierci jednego z jej współpracowników. I gdy wspólnymi siłami dążą do odkrycia prawdy, uświadamiają sobie, że zadając trudne pytania, staną w obliczu jeszcze trudniejszych odpowiedzi. 

Czy więź łącząca matkę i córkę może być silniejsza niż śmierć? Czy świat, który poznajemy za pomocą zmysłów, to jedyna rzeczywistość, jakiej możemy doświadczyć?


Uważam Jodi Picoult za mistrzynie pointy, zawsze potrafi mnie zaskoczyć, bo jej pomysły na zakończenie przedstawianych Czytelnikowi historii są nieprzewidywane i zaskakujące. Tak samo było i tym razem i uważam to za najlepszy fragment książki. Z oczywistych względów nie będę go zdradzać, ale uważam, ze mimo wszystko warto doczytać do końca.

A mimo wszystko to słaby początek, który całe szczęście wraz z rozwojem akcji przechodzi w lepszy ciąg dalszy ;) zdążając do dobrego zakończenia.

Zdesperowana Jenna chcąc odszukać matkę postanawia skorzystać z niekonwencjonalnych metod poszukiwań- zwraca się z prośbą o pomoc do jasnowidza, która to dość sceptyczna wobec pomysłu nastolatki postanawia ostatecznie jej pomóc. Wspomagać ja ma cudem odnaleziony policjant, który to walcząc z wyrzutami sumienia,co do źle przeprowadzonego śledztwa pragnie w ten sposób naprawić swój błąd.

Bardzo podoba mi się w powieściach Jodi Picoult to, że narracja przeprowadzana jest bardzo często z perspektyw wielu bohaterów, przez co czytelnik ma przed sobą całe spektrum perspektyw. Tak samo jest i tym razem, do tego dołącza ona narracje matki Jenny, początkowo skupiając się raczej na jej badawczych obserwacjach słoni, aż do przedstawienie wydarzeń sprzed lat, niewyjaśnionych do dziś.

To, czego zabrakło w tej powieści to taka ulotna, mało konkretna iska, która sprawia, że akcja się rozkręca angażując z cąłą mocą czytelnika w lekturę. Tutaj tego zabrakło, było poprawnie, ale bez zachwytu.

No i tak na koniec duży plus za fajnie przedstawiony świat słoni, ich obyczajów i zachowań :)






poniedziałek, 12 października 2015

Agnieszka Walczak-Chojecka - Gdy zakwitną poziomki

Karolina ma 38 lat i pragnienia, przed którymi nie da się uciec. Chce miłości, namiętności i przede wszystkim dziecka.
Filip, też chciałby czegoś od życia, tylko czy ich marzenia są wspólne?
I jest jeszcze ten drugi, który zawsze był dla niej tajemnicą, przystojny pół Serb pół Chorwat, czarnooki Milan. Może to właśnie on jest jej przeznaczony?
Czy stary dom w malowniczym Cavtacie pomoże Karolinie podjąć właściwe decyzje? I czy na pewno wszystko jest takie, jakim nam się zdaje?
Wśród warszawskich kamienic, w prestiżowym studiu graficznym, w Kazimierzu nad Wisłą i w cudownej, gorącej Chorwacji bohaterka szuka spełnienia, bo jeśli tylko zakwitną poziomki…
AGNIESZKA WALCZAK CHOJECKA oddaje głos kobiecie współczesnej, silnej i jednocześnie zagubionej, poszukującej oraz pełnej nadziei.
Pożądanie, miłość i ogromna potrzeba macierzyństwa,. O tym jest ta opowieść.




Od czasu do czasu lubię sięgnąć po lekturę taką typową babską, ale przyjemną, umiarkowanie angażująca ;), ale mimo wszystko ciekawą i niesztampową, pozostawiającą trochę miejsca na domysły, nieoczywista. 
dlatego też wczoraj sięgnęłam po nową powieść " Gdy zakwitną poziomki". 

Niby zapowiadało się dobrze, bo powieść kobieca, ale w połączeniu z trudnym tematem oczekiwania na wyczekane dziecko, ale okazło się, że wykonanie dużo słabsze niż moje oczekiwania. Z jednej strony mamy kobietę  walczącą o bycie mamą, z drugiej romanse i postacie, tajemnice i wątki, które są tak słabe i trywialne, że w połączeniu z drmamtycznymi  momentami staraniami Karoliny i Filipa  o bycie rodzicami okazują się po prostu tak błahe, że aż trącą komizmem z zderzeniu z kalibrem problemu, który przedstawić się zdecydowała swoim czytelniczkom autorka.

Do tego dużo wątków miałam wrażenie jest rozpoczętych i urwanych w bardziej lub mniej zaawansowanym momencie, część z nich została nawet potratowana po macoszemu. 
Do tego sama bohaterka jak dla mnie była o prosu denerwująca- z jednej strony zdecydowana, z konkretnym celem przed sobą, z drugiej życiowo ślepa i mało zdecydowana, miotająca się pomiędzy dawnymi i aktualnymi mężczyznami swojego życia. 
Kompletnie nieudana lektura, szkoda czasu.









czwartek, 8 października 2015

Czytaj PL! zapraszam :)

Drodzy, ponizej znajdziecie informację na temat bardzo fajnej akcji, z której mam dzieję wielu z was skorzysta. Mi się to nie uda, bo niestety nie dotyczy ona mojego miasta ;) Może następnym razem?



Trzysta wypożyczalni darmowych e-booków pojawiło się już 1 października na ulicach największych polskich miast. W każdym z nich będzie można na miesiąc wypożyczyć jedną z dwunastu książek, m.in. najnowszą powieść Marka Krajewskiego, bestsellerową opowieść o designie Marcina Wichy i zabawne opowiastki dla dzieci Marcina Prokopa. Czytaj PL! to pierwsza tego rodzaju akcja na świecie organizowana na taką skalę.



W wypożyczalnie e-booków zostały zamienione nośniki reklamowe na przystankach komunikacji miejskiej w Krakowie, Gdańsku, Katowicach Poznaniu, Warszawie, i Wrocławiu. Aby wypożyczyć książkę wystarczy pobrać aplikację mobilną Czytaj PL!, a następnie zeskanować przy jej pomocy kod QR umieszczony na plakacie przy okładce danej książki. E-książki będzie można czytać na smartfonie lub tablecie. - Czytaj PL! Promuje na wcześniej nie znaną w Polsce i Europie skalę korzystanie z literatury przy użyciu nowych technologii. Zakładamy, że z darmowych wypożyczalni skorzysta nawet 100 tysięcy osób – mówi Izabela Helbin, dyrektor Krakowskiego Biura Festiwalowego organizującego kampanię. Patronem merytorycznym akcji został Instytut Książki, a jej ogólnopolski zasięg stał się możliwy dzięki zaangażowaniu partnerskich miast. – To bodaj pierwszy przypadek takiej współpracy z innymi miastami. Połączyliśmy siły w pięknej sprawie i wierzymy, że wspólnie zdziałamy wiele dobrego – dodaje Izabela Helbin.
Kampania miała już wcześniejsze odsłony wyłącznie w Krakowie. Wtedy z wypożyczalni darmowych e-booków skorzystało kilkanaście tysięcy osób. - To sukces poprzednich edycji zachęcił nas do wyjścia z projektem poza obszar Krakowa. Naszą ambicją było sprawić, aby projekt stał się ogólnopolską akcją promującą czytelnictwo w nowoczesnej i przyjaznej odsłonie. Mamy nadzieję, że to dopiero początek i kolejne edycje akcji będą jeszcze ciekawsze – mówi Mateusz Tobiczyk z platformy e-bookowej Woblink.com, która organizuje akcję wraz z Krakowskim Biurem Festiwalowym.
Wśród tytułów, które będzie można wypożyczyć w trzystu e-bibliotekach znalazły się zarówno bestsellery, jak i bardziej ambitne publikacje. Do dyspozycji miłośników nowych technologii i kryminału będą powieści: „Arena szczurów” Marka Krajewskiego, „Kasacja” Remigiusza Mroza i „Inna dusza” Łukasza Orbitowskiego. Także dla fanów mocnych historii w e-bookowych wypożyczalniach umieszczono bezkompromisowe rozmowy Patryka Vegi z policjantami – „Złe psy. W imię zasad” i pierwszy thriller 2.0 - „Notebook” Tomasza Lipko. Miłośnicy wielkiej literatury będą mogli przeczytać jedną z najważniejszych skandynawskich powieści XX wieku – „Kolosa” Finna Alnaesa. W wypożyczalniach Czytaj PL! nie zabrakło też głośnej pozycji „Jak przestałem kochać design” Marcina Wichy. Listę dostępnych pozycji zamykają: ostatnia powieść z serii Uniwersum Metro 2033 – „Otchłań” Roberta J. Szmidta, zabawna czeska powieść „Ostatnia Arystokratka” Evžena Bočka, reportaże o trzydziestolatkach pochodzących z małych miasteczek zebrane w tomie „Zaduch” Marty Szarejko, a także „Obietnica Łucji” Doroty Gąsiorowskiej.
Darmową aplikację Czytaj PL! można pobrać w sklepach App Store i Google Play. Akcja Czytaj PL! będzie trwała od 1 do 31 października. Więcej informacji o akcji można znaleźć tej stronie. We wszystkich miastach drogę do ciytylightów z najlepszymi książkami pomoże czytelnikom znaleźć aplikacja mobilna jakdojade.pl.
Organizatorzy: Krakowskie Biuro Festiwalowe - operator programu Kraków Miasto Literatury UNESCO oraz platforma e-bookowa Woblink.com.
Miasta Partnerskie: Gdańsk, Katowice, Poznań, Wrocław.
Wydawnictwa Partnerskie: Czwarta Strona, Dom Wydawniczy PWN, Insignis Media, Karakter, Od deski do deski, Stara Szkoła, Wielka Litera, Wydawnictwo Literackie, Wydawnictwo Otwarte, Znak, Znak Emotikon i Znak Literanova

Projekt dofinansowany ze środków Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego w ramach programu Promocja Czytelnictwa.

środa, 7 października 2015

Maria Nurowska - Zabójca

Maria Nurowska odkrywa tajniki góralskiej duszy.

Maria Nurowska, pisząc tę powieść, czerpała inspirację z prawdziwych historii, które zdarzyły się na Podhalu.

"Zabójca" to historia Joanny Padlewskiej, młodej dziennikarki, w drodze do Zakopanego spotykającej tajemniczego mężczyznę. Zaintrygowana zachowaniem współpasażera kobieta, pod pretekstem pisania reportażu o Polakach, którzy wrócili z Ameryki, postanawia za wszelką cenę poznać historię Adama Madeja.

Wkrótce dowiaduje się, że spędził wiele lat w więzieniu San Quentin, które jest jednym z najcięższych więzień w USA. Trafił tam za zabójstwo, ale czy na pewno?

Z czasem Joanna zaprzyjaźnia się z Adamem, pomaga mu odbudować dom i stopniowo odkrywa, dlaczego trafił do więzienia i co tam przeżył. Adam powierza jej prowadzone przez lata zapiski więzienne, których lektura pozwala jej poznać prawdę o tym wyjątkowym człowieku. Wkrótce Joanna uświadamia sobie, że to, co czuje do Adama, to nie tylko przyjaźń.

Czy będzie potrafiła przekonać go, że ktoś taki jak on jest zdolny do miłości?

Niespodziewanie jednak sprawy się komplikują, wydawca Joanny publikuje nieautoryzowany wywiad, a zraniony Adam postanawia zerwać z Joanną wszelkie kontakty.
Czy Joannie uda się go odszukać?
Czy po tym, co się stało, potrafią jeszcze być razem?

Historia miłosna, jakiej jeszcze nie było.




Książka za krótka, żeby była doskonała, tak jest po prostu dobra - to pierwsza moja reakcja po przeczytaniu tej lektury. Zawsze z ogromną ciekawością sięgam po powieści Marii Nurowskiej, bo trudno doszukiwać się na polskim rynku wydawniczym autorki podobnej, której powieście nieodmiennie frapują kolejne pokolenia kobiet.

Tak samo jest i tym razem, Maria Nurowska funduje nam po raz kolejny historię niebanalną, nieprostą i ciekawą.

Podobnie jak w wielu ostanio wydanych przez autorkę powieściach akcja dzieje się w jej ukochanych górach. Fabułę ciężko streścić inaczej niż w opisie z okładki, więc skupię się dziś bardziej na wadach i zaletach tej powieści.

To, co można zarzucić tej powięści to duża nierówność akcji - można ją podzielić na słabe i bardzo dobre fragmenty, które to nawzajem się przepaltają. Owczem może trudno było autorce pogodzić na tym samym poziomie opisy egzystencji więziennej i prozy zycia i pracy dziennikarki gazety nastawionej przede wszystkim na zysk i pogoń za sensacją. To jednak w tych bardziej przyziemnych fragmentach są też lepsze momenty czy fragmenty. więc wydaje mi się, że można byłoby to bardziej "wyrównać".
Drugi mój zarzut może dość banalny, ale książka była za krótka, wczesniejsze powieści autorki są dużo dłuże, a przez to ciekawsze, te ostanie niestety są moim zdaniem okojone, pozostawiając spory niedosyt czytelniczy.

Z drugiej stronu autorka po raz kolejny zachwyciła fabułą, pomysłem i innością na tle innych "powieści dla kobiet". Jej propozycje na długo zostają w pamięci, skłądniając do rozważań i zastanowienia się, "co by było gdyby" itp. Książkę przeczytałam w jeden wieczór
Wracam do niej nie tylko z sentymentu ale również zawsze i niezmiennie z dużą dozą ciekawości. 


poniedziałek, 5 października 2015

Anna J. Szepielak - Znów nadejdzie świt

Elwira zawsze twierdziła, że w przeszłości jej chłopskiej rodziny nie kryją się żadne tajemnice i skandale. Nigdy więc nie słuchała uważnie licznych opowieści prababci Basi. Radosna i żywiołowa, otoczona przyjaciółmi kobieta woli żyć teraźniejszością w spokojnym miasteczku nad Czarnym Potokiem. Jednak na losach kolejnych pokoleń jej bliskich cieniem położyło się tragiczne wydarzenie sprzed prawie 150 lat. W skomplikowanej historii przodków Elwiry jest miejsce zarówno na prawdziwą miłość, jak i cierpienie oraz troski.
Czy wyrządzona krzywda zostanie odkupiona, a winy wybaczone? Jak postąpi Elwira, gdy życie postawi przed nią zadanie podobne do tego, jakie było udziałem babek?

Anna J. Szepielak snuje opowieść o kilku pokoleniach rodziny, dla której bezwarunkowa miłość i wsparcie w trudnych sytuacjach zawsze były najważniejsze.










To moje pierwsze spotkanie z tą autorką, a że zapowiadało się sagowo i rodzinnie z dużym zainteresowaniem i ciekawością przystąpiłam do lektury.





Całe szczęście autorka zaczyna swoją powieść od zupełnie innego punktu wyjścia a mianowicie nie przenosi się w przeszłość, tylko od niej zaczyna, poświęcając tej części, jak okaże się później, najwięcej uwagi. I tak poznajemy przodków Elwiry - poczynając od końca XIX w. wraz ze wszystkimi tajemnicami i sekretami, życiem codziennym i momentami przełomowymi.
Prapraprapra...babka naszej bohaterki w dzieciństwie traci rodziców w tragicznych okolicznościach, chłodno wychowywana na dworze, w którym wcześniej pracowali jej rodzice, odnajduje w końcu szczęscie u boku męża w prostym życiu na wsi. Jednak los bywa przewrotny i stawia przed małżonkami propozycję wiążącą się z przyjęciem na siebie obowiązku i tajemnicy w zamian za gwarancję lepszego życia...Szczegółów zdradzać nie będę, ale muszę przyznać, ze wraz z rozwojem akcji i przybywaniem bohaterów robiło się coraz bardziej ciekawie, tak, że cześć "historyczną" przeczytałam w jeden wieczór...Niestety losy Katarzyny i jej dzieci urywają się na początku XX w., a następnie autorka przenosi się z akcją w lata osiemdziesiąte, a potem szybko w dziewięćdziesiąte. I niestety brak spójności, duża "przerwa" w opisie losów rodziny powoduje, ze druga cześć powieści bardzo traci na wartości. Do tego pierwsza część wydaje się być bardziej dopracowana i szczegółowa, druga zdecydowanie odstaje od niej poziomem.
Myślę, ze dużo lepszym pomysłem byłoby napisanie dłuższej (w dwóch tomach?) sagi rodzinnej - wielowątkowej i wielopokoleniowej, tak, żeby lektura losów rodzinny we współczesności po prostu się nie dłużyła...
Tak nawiązanie do tajemnic z przeszłości są niewystarczające, brak informacji o losach wszystkich postaci z części pierwszej-często tylko zdawkowe ich wspominanie- powodują, ze mam bardzo mieszane uczucia co do tej powieści. Z jednej strony zachwyt dobrym początkiem z drugiej rozczarowanie końcówką...
Pozostaje mi tylko przeczytać inne powieści autorki i sprawdzić jakie historie opowiedziała tam czytelnikom.





czwartek, 1 października 2015

Randall Munroe - What if? - A co gdyby?

Na co dybie w wielorybie czubek nosa Eskimosa...

A co by było gdyby?

Gdyby zanurkować w basenie gdy nadchodzi fala tsunami, czy udałoby się przeżyć?
A gdyby tak zrobić z karabinów maszynowych plecak odrzutowy?
A gdyby podczas rozgrywki w baseball, miotacz rzucił z taką siłą, że piłka uzyskałaby prędkość naddźwiękową?

A gdyby tak ktoś chciał odpowiedzieć na tego typu pytania? Tym bardziej, że muszę wiedzieć do piątku...

Wiedza to potęga, a gdyby tak tego rodzaju potęga wiązałaby się z relatywnie dużą odpowiedzialnością? Czy ktoś z nas potraktowałby poważnie takie pytania, i dokonał naukowej analizy (bo miałby taką możliwość) to czy zrobiłby to ? Czy też zlekceważyłby je i zająłby się liczeniem kwarków, jak co dzień?

Podobno nie ma głupich pytań, są tylko głupie odpowiedzi, więc do dzieła...
Mimo, że autor wielokrotnie wspomina, pełny pokory, że jest tylko rysownikiem komiksów (xkcd.com) to jego wiedza (potrzebne źródło) jest na tyle fachowa, że jest w stanie odpowiedzieć na pytania od tego, co się stanie, jeśli szklanka będzie w połowie pusta, aż do tego co by było gdybyśmy chcieli kolekcjonersko zebrać próbki każdego pierwiastka. W większości są to pytania, na które możemy uzyskać odpowiedzi bazujące na prawach fizyki, ale nie tylko. Jednak niech nikogo słowo fizyka, wyjaśnienia są przystępne i zrozumiałe (miałem tylko jeden przypadek, w którym się zastanawiałem, czy przypadkiem nie ma błędu w tłumaczeniu) w odróżnieniu od samych komiksów, które nie każdy jest w stanie zrozumieć. TAK! Własnie napisałem, że komiks jest trudniejszy od opisanych w tej książce praw fizyki.
Oczywiście niektórym osobom może ta pozycja nie przypaść do gustu, ale tylko w szczególnych warunkach: Trzeba mieć stopień profesorski i pozjadać wszystkie rozumy. Myślę, że każdy się czegoś może z tej pozycji nauczyć - od tego jak ciężkie i niestabilne mamy warunki życia (i nie chodzi tu o 'socjal') aż po naukę pokory. Nawet, jeśli jesteśmy świadomi praw fizyki jakie nami rządzą, to nie jesteśmy w pełni świadomi skali tych praw.

Tlen... czy moglibyśmy zatruć się tlenem ?

Szkoda tylko, że te pytania jednak są trochę głupie...


PS. Czy ktokolwiek z nas rzuciłby posadę w NASA, żeby zostać rysownikiem komiksów internetowych ?


What If?” to pierwsza książka Munroe, która ukaże się w Polsce. Stanowi zbiór naukowych odpowiedzi na hipotetyczne i absurdalne pytania ilustrowane przezabawnymi komiksami. Książka pełna jest uszczypliwego humoru, a przy tym, naprawdę zaskakująco wiele można się z niej nauczyć. Czytelnicy i krytycy zgodnie nazywają ją jedną z najlepszych naukowych lektur, jakie kiedykolwiek powstały. Zrecenzował i dodał ją do listy swoich ulubionych książek sam Bill Gates. Ale to pozycja dla wszystkich. Dzieci zabierają ją swoim rodzicom, ci kradną ją dzieciom. Bo kto z nas nie zastanawiał się nigdy nad tym, co by się stało gdyby ziemia nagle przestała się kręcić?


Z naukowym zacięciem Munroe odpowiada na najgłupsze nawet pytania, cierpliwie tłumaczy jaką moc może wygenerować Yoda, czy co by się stało, gdyby każdy z nas miał naprawdę tylko jedną połówkę. Ale czasem jego cierpliwość się kończy. Kiedy dostaje pytanie jak mielibyśmy odróżnić ludzi od samolotów, gdyby każdy z nas miał kółka i umiał latać Randall mówi „dość”. Komentarze do pytań bez odpowiedzi są jedną z najzabawniejszych części książki. Każde okraszone kultowym komiksem.