wtorek, 29 maja 2018

Rozczarowania czytelnicze

Magdalena Kordel - Córka wiatrów


Życie Konstancji już raz legło w gruzach. Dzięki własnej sile i determinacji stanęła na nogach. Jest panią dużego majątku, ale trzyma się na uboczu, wiedzie spokojne, choć samotne życie. Jej powiernicą jest stara ochmistrzyni Pelasia.
Kiedy po wielu latach do jej dworu przyjeżdża Jan, Konstancja jest przekonana, że stoi za tym coś więcej niż chęć spotkania się z dawną miłością. Z niezwykłą siłą wracają wspomnienia i uśpione uczucia: rozpacz po śmierci męża, powstanie listopadowe, rozstanie z najlepszą przyjaciółką. Wizyta Jana sprawia, że Konstancja zaczyna inaczej patrzeć na otaczający ją świat i ludzi, dostrzega sprawy, które dotąd umykały jej uwadze. A to dopiero początek zmian. Co musi się stać, by jej życie wróciło do dawnego rytmu?
Pierwszy tom nowej serii Wilczy dwór Magdaleny Kordel to wciągająca opowieść o długo skrywanych tajemnicach, a także o sile więzi, magii wspomnień i meandrach uczuć. Dzięki niej przeniesiesz się do świata ponadczasowych emocji.



Magdalena Kordel to autorka, po której książki sięgam z ogromną przyjemnością, bo wiem, ze lektura będzie przyjemna. Tym razem sięgnęłam po powieść w klimacie retro, której akcja dzieje się daleko od Malowniczego ;)
Muszę przyznać, że to zdecydowanie największe rozczarowanie czytelnicze od bardzo dawna, albowiem w połowie powieści nie dzieje się nic. Autorka opisuje JEDEN dzień z życia samotnej dziedziczki, której mąż umarł w czasie powstania styczniowego, a którą to odwiedza znajomy z lat młodości, który od dawna jest w niej zakochany. 
Niestety wbrew pozorom romans tu nie rozkwitnie, albowiem Jan przekazuje Konstancji smutną wiadomość, że jej dawna przyjaciółka umiera i pragnie zostawić pod jej opieką swoją jedyną córkę, jej chrześnicę.
Owszem już w końcówce powieści coś się dzieje, zapowiadając kolejny tom przygód bohaterów, jednak podsumowując lekturę użyłabym słowa, które mój syn czteroletni ostatnio używa nagminnie - nuda ;)

Marta Guzowska - Reguła numer 1


Simona Brenner jest archeolożką i złodziejką. W dzień bada starożytną biżuterię, a nocą ją kradnie. W obu tych dziedzinach jest bezkonkurencyjna. Jest też niecierpliwa, ma ostry język i brak jej szczęścia do mężczyzn.
Ktoś wciągnął Simonę w makabryczną grę. Kazał jej odszukać i ukraść złote runo, najcenniejszą na świecie złotą sztabę, która… nie istnieje.
Ale kiedy dookoła niej giną ludzie, Simona zaczyna podejrzewać, że mit o złotym runie jest prawdą. W tej sytuacji najgorsze, co może się wydarzyć, to pozbawiony skrupułów przeciwnik, wyrachowany, piekielnie inteligentny i doskonale ukryty. Ktoś, w kim obsesja zamienia się w żądzę krwi.
W poszukiwaniu skarbu Simona jedzie na kazachskie stepy, do centralnej Anatolii i do Aten. Musi stawić czoło demonom przeszłości i cały czas oglądać się za siebie. Walcząc ze śmiertelnie niebezpiecznym cieniem, musi też zaryzykować i komuś zaufać. Problem w tym, że najważniejsza reguła dobrej złodziejki brzmi: nie ufaj nikomu…

Najlepsze,m co czytałam w wykonaniu Marty Guzowskiej to wywiad z nią....
Myślałam, że Simona Brenner okaże się bohaterką chociaż trochę lepszą niż ekscentryczny Mario Ybl, z drugiej serii autorki. Owszem - początek był obiecujący archeolożka, która w ciągu dnia szuka skarbów na wykopaliskach, nocą je kradnie ma przed sobą nowe zadanie - odzyskania i kradzieży złotego runa. Tymczasem okazuje się, że tajemnicy, gdzie ono jest ukryte strzeże zaginiony przed laty ojciec Simony, którego ona nigdy nie spotkała. Dość niespodziewanie również w poszukiwaniach zaczyna jej pomagać miłość sprzed lat. 
Wszystko byłoby dobrze, gdyby nasza bohaterka - rzekomo taka utalentowana złodziejka stosująca reguły co do swojego podwójnego życia zaskakująco nie wpadała w coraz to nowe pułapki, wykazując się daleko posuniętą naiwnością. Owszem pomysł na bohaterkę super, samo założenie akcji również, całkiem niezły finał, ale niestety wiodoąca postać okazuje się naiwna idiotką, do tego wyjątkowo irytującą, a akcja w pewnym momencie niemal zamiera, żeby ciut ożyć pod koniec powieści. Chyba zakończę czytelnicze eksperymenty z twórczością autorki...





poniedziałek, 28 maja 2018

Stacia Deutsch - Dziewczyny kodują

Książki, dzięki którym tysiące dziewczyn już rozpoczęły swoją przygodę z programowaniem!
Opowieści, w których przygody, zabawa i codzienne sprawy szkolne i domowe przeplatają się z praktyczną wiedzą o  kodowaniu.

Lucy nie może się doczekać zajęć w szkolnym klubie kodowania. Ma cel - chce się nauczyć programowania, żeby stworzyć aplikację, która usprawni życie chorego wujka. Gdy ktoś zacznie jej wysyłać zaszyfrowane wiadomości, będzie potrzebowała pomocy koleżanek
z klubu. Wkrótce Lucy odkryje, że kodowanie, przyjaźń i dobra zabawa mają ze sobą wiele wspólnego...




Kto powiedział, że pisać programy mogą tylko faceci? Autorka udowadnia, że dziewczyny - nawet te trochę młodsze doskonale dają sobie z tym radę.
Do szkolnego klubu kodowania zapisuje się całkiem sporo dziewczyn, które - podobnie jak nasza bohaterka Lucy nie mogą się doczekać, kiedy nauczą się tej trudnej sztuki. Lucy ma bowiem ambitny plan - chce napisać program, który pomoże jej wujkowi zażywać leki o określonych porach, wysyłając mu odpowiednie powiadomienia.
Niestety nauczycielka prowadząca zajęcia ma trochę inny pomysł na naukę kodowania, zaczyna bowiem od zupełnych podstaw, które zdaniem naszej bohaterki niewiele mają wspólnego z kodowaniem.

Jednak los szykuje dla Lucy małą niespodziankę- na drzwiach szkolnej szafki znajduje list, dzięki któremu sztuka kodowania ma się stać dla niej dużo mniej skomplikowana. Okazuje się również, że list ten rozpoczyna całą serię zdarzeń, dzięki którym nasza bohaterka odkryje nie tylko tajniki kodowania, ale również moc przyjaźni.

Ciekawa i nowoczesna opowieść dla dziewczynek pokazująca ile znaczy moc przyjaźni oraz niosąca przesłane o szczęściu w różnorodności - tutaj na przykładzie hobby dziewczynek. 
Owszem jest o kodowaniu - o podstawach, w całkiem przystępnej formie, ale jest przede wszystkim o mocy wzajemnej pomocy, zaufaniu i dziewczęcej przyjaźni. Polecam nie tylko młodym fankom kodowania!

czwartek, 24 maja 2018

Karen Cleveland - Muszę to wiedzieć

Vivian Moore to matka czwórki dzieci, szczęśliwa żona idealnego ojca i męża, Matta. Jednocześnie to również analityczka CIA zajmująca się rozpracowywaniem działalności rosyjskich szpiegów w USA.
Pewnego dnia dociera do zawartości komputera potencjalnego rosyjskiego współpracownika. To, co tam znajduje, zagraża wszystkiemu, co dla niej ważne – jej rodzinie, jej pracy, jej samej…
Vivian obiecała bronić swojego kraju przed wszystkimi wrogami, obcymi i domowymi. Ale teraz stoi przed niemożliwymi wyborami. Rozdarta między lojalnością a zdradą, miłością a podejrzliwością, komu może zaufać?








Jeżeli kiedykolwiek zastanawiałeś się jak wygląda życie szpiega - kreta sięgnij po tę książkę...
Jeżeli kiedykolwiek zastanawiałeś się, jak daleko obce państwo jest w stanie się posunąć, żeby ukraść tajemnice innego państwa - sięgnij po tę książkę...
Jeżeli chcesz wiedzieć, co przeżywa kobieta, której mąż okazuje się szpiegiem obcego państwa - sięgnij po tę książkę...
Jeżeli chcesz wiedzieć, dlaczego ludzie decydują się na współpracę z obcym wywiadem - sięgnij po tę książkę...

Vivian pracuje w CIA, zajmuje się rozpracowywaniem szpiegów z sekcji rosyjskiej, pewnego dnia uruchamia algorytm, który ma ją doprowadzić do siatki śpiochów - agentów ukrytych na terenie USA. Jej życie diametralnie się zmienia, kiedy okazuje się, że na jednym ze zdjęć jest jej mąż, ojciec czwórki jej dzieci...
Od tej pory w życiu Vivian nic nie będzie już takie samo, wszystkie decyzje, które będzie podejmować będą wypadkową strachu o życie dzieci, odpowiedzialnością za kra, poczuciem obowiązku i lojalnością wobec męża. Nigdy też nie dowie się, czy obrana droga okaże się tą właściwą i czy zapewni spokój jej rodzinie. Wraz z odkrywaniem kolejnych tajemnic okazuje się, że Rosjanie mają wśród bliskich kobiety nie tylko jednego szpiega, a wiele zdarzeń i wspomnień to historie pisane rękami obcego wywiadu.

Przejmująca historia, która pokazuje, jak daleko można zinfiltrować środowisko wywiadowcze, jak bardzo ludzie są słabi, a słabość tą potrafią wykorzystać silniejsi do swoich celów...
Przerażające, wstrząsające i prawdziwe...autorka udowadnia tą historią, że często to, co wydaje nam się jedyną prawdą, czy szczęściem jest złudne, a losami de facto kieruje ktoś inny...
Czy Vivian uda się ocalić rodzinę? Przekonajcie się sami, zachęcam do lektury!


wtorek, 22 maja 2018

Anna Płowiec - W cieniu magnolii

Niewinna gra w pokera w domu Alicji okazała się nowym rozdaniem nie tylko kart, ale i uczuć. Kiedy serce Alicji rozdarło się pomiędzy dwóch mężczyzn, nie wiedziała jeszcze, że konsekwencje swoich wyborów będzie czuła przez wiele lat.
Nie potrafiła oprzeć się przystojnemu Leszkowi. Nie spodziewała się, że cichy i spokojny Janek pojawi się przypadkiem w jej życiu i wywróci wszystko do góry nogami. Gdzieś pomiędzy starymi kamienicami pięknego Krakowa, w szalonych latach 90., gdy wszystko wydawało się możliwe, splatają się historie miłości i pożądania.
W cieniu magnolii to poruszająca historia o burzliwych uczuciach, bliskości i wyborach dokonywanych przez każdego z nas. Ta powieść daje nadzieję i pokazuje, że warto zaufać uczuciom, nawet gdy sądzimy, że świat zwrócił się przeciwko nam.
Czy utracona przed laty miłość ma szansę się odrodzić?
Czy los okaże się dla Alicji łaskawy i przyniesie jej upragnione szczęście?






To książka, która zauroczyła mnie zupełnie. Historia, wydawałoby się banalna i prosta, została opisana w taki sposób, ze ciężko było mi się od niej oderwać. Niby lekko, niby powieść obyczajowa, a jednak chwyciło i zachwyciło tak, ze mam ochotę na kolejne powieści tej autorki!

Autorka prowadzi narrację dwutorowo - retrospektywnie poznajemy młodzieńcze losy Alicji jako młodej studentki - oraz współcześnie Alicji dojrzałej kobiety, matki po przejściach i zawirowaniach losu. Jak nietrudno się domyśleć współczesna Alicja jest samotna - jedyna córka kilka miesięcy temu wyjechała na studia do Wrocławia, matka zmarła kilka miesięcy po mężu Alicji, ojca kobieta nigdy nie poznała. Syndromu pustego gniazda nie wypełnia również pies, którego Alicja sobie sprawiła.
Zupełnie nieoczekiwani pewnego dnia w drzwiach Alicji pojawia się Janek - wielka, niespełniona romantyczna miłość kobiety sprzed lat... Byłby banalnie, gdyby autorka rozwinęła tylko wątek współczesny - ona i on, spotkanie po latach, nieszczęśliwa miłość, nadrabiają stracony czas i żyli długo i szczęśliwie. Całe szczęście autorka punkt ciężkości powieści przesunęła do przeszłości obojga malując barwną historię miłosną lat młodości naszych bohaterów, opisując wycinek z życia tych dwojga. Ale nie tylko, bo oprócz wątków typowo miłosno -obyczajowych Anna Płowiec pokazuje młodych ludzi u progu dorosłości w dość interesującym okresie - początku lat dziewięćdziesiątych, pokazując jak na fali zmian społeczno - obyczajowych zmieniało się życie młodych studentów. Do tego akcja dzieje się w moim ukochanym Krakowie!

To ciepła i nostalgiczna opowieść, która spodoba się wszystkim tym, którzy chociaż na chwilę chcieliby wrócić do czasów młodości - tu w ujęciu dopracowanym, z pomysłem, nie trącającym infantylnością. Romantycznie, klimatycznie, z klasą! Z niecierpliwością czekam na kolejną powieść autorki!

piątek, 18 maja 2018

Dariusz Kortko, Marcin Pietraszewski - Kukuczka. Opowieść o najsłynniejszym polskim himalaiście

Ten portret legendarnego himalaisty to coś więcej niż rzecz o determinacji i górach. To zapierająca dech opowieść o granicach ryzyka, które bywają granicami człowieczeństwa.
„Logicznie rzecz biorąc, nie powinienem z tobą jechać, bo wszyscy ludzie koło ciebie giną” – powiedział Jerzemu Kukuczce w oczy jeden z kolegów alpinistów. Upiorne fatum czy faktycznie był odpowiedzialny za śmierć, która niemal zawsze podczas jego wypraw zbierała żniwo? Czy skoro już komuś nie możesz pomóc, bo odpadł od ściany lub umarł na obrzęk płuc, nie powinieneś już wchodzić na szczyt, po wielu miesiącach przygotowań będący w zasięgu ręki, spełniając swe marzenia?
Jak to się stało, że niewysoki, małomówny chłopak ze Śląska, elektromonter po szkole zawodowej, stał się „wielki”? Autorzy, dysponując ogromnym materiałem – pamiętnikarskimi zapiskami Kukuczki i jego książkami, rozmowami z żoną Cecylią, wywiadami z członkami wypraw, w jakich Kukuczka uczestniczył itd. – stworzyli fascynujący portret człowieka uparcie dążącego do celu, pełnego sprzeczności i zdającego sobie sprawę, że wszystkiego i wszystkich nie da się w życiu pogodzić, od młodości naznaczonego czyhającą w pobliżu śmiercią.
Miał dwadzieścia trzy lata, gdy po raz pierwszy stracił w górach swego przyjaciela, rówieśnika. I czterdzieści, odpadając w 1989 roku od południowej ściany Lhotse stanowiącej bodaj najtrudniejszą próbę dla alpinisty. Tego ostatniego dnia zapisał w pamiętniku dwa zagadkowe słowa: Paradise – Raj… Ciała nie odnaleziono, grób jest… pusty!


To jedna z tych książek, które na długo zostają w pamięci. Mimo, że ciągle ciężko mi pojąć az taką miłość do gór, to jednak jestem pod wrażeniem - zarówno lektury, jak i jej bohatera.
Jeżeli chodzi o samą lekturę to to, co zaskakuje przede wszystkim to rozmach opowieści. Bo, jak mówi sam tytuł to przede wszystkim opowieść o sławnym himalaiście, ale jednak podczas lektury okazuje się, że nie tylko. 

To opowieść o pewnym etapie w dziejach historii polskiego himalaizmu, to opowieść o jego uczestnikach, specyfice czasu, jaki ten etap determinował. I to chyba najciekawsze  - poza losami bohatera - albowiem autorzy przedstawiają z detalami organizację wypraw w siermiężnej Polsce lat PRL, gdzie cześć sprzętu potrzebnego na wyprawę uczestnicy konstruowali sami, to historia sprytnej kontrabandy - czyli jak zdobyć pieniądze na kolejne wyprawy, to w końcu opowieść o załatwianiu dewiz, pozwoleń i wyprawami z agentami SB w ekipie. To również detale o brutalnej codzienności w górach - czyli to, co zawsze intryguje tych, którzy zastanawiają się, jak wpinacze radzą sobie z higieną ;)

To historia nie tylko o Kukuczce, ale o całej plejadzie polskich himalaistów - m.in. Kurtyce, Wandzie Rutkiewicz oraz ich wzajemnych relacjach. Najciekawsza zdecydowanie jest historia swoistej przyjaźni z Kurtyką - polecam!

Powieść to pełen obraz dramatycznych decyzji, dramatów, rozstań i pożegnań. To pełen obraz naszego bohatera - jego wad, zalet, dziwnych zachowań wzlotów i upadków, dramatów i wątpliwości, które przeżywał. Autorzy pokusili się nawet o rozdział o etyce gór, zachwianiach niejednoznacznych, ocenach wypraw, w których ginęli przyjaciele. Pełna dramatyzmu napisana historia pokazuje, że himalaizm niejedno ma imię, a bycie na szczycie nie zawsze oznacza sukces.
Polecam gorąco!

czwartek, 17 maja 2018

Jørn Lier Horst - Jedna jedyna






Upalne lato w Larvik, mieszkańcy norweskiego miasteczka pogrążają się w sielankowej bezczynności. Spokój nieoczekiwanie burzy zaginięcie kobiety. Kasja Berg – znana piłkarka ręczna nie dociera na trening i przepada bez śladu. W momencie, gdy nieznajomy mężczyzna odnajduje pusty dół na skraju lasu, instynkt Wistinga podpowiada najgorsze. Czy słusznie? Śledztwo pełne niedomówień prowadzi na manowce, a kluczowi świadkowie zdają się ukrywać niewygodne prawdy. Pożar lasu obnaża jednak nową, makabryczną poszlakę – zwęglone ciało przykute do drzewa. Czy to Kasja? Teraz o sprawie zaginionej dziewczyny usłyszy nie tylko Norwegia, ale i cały świat.










Po raz kolejny udało się autorowi mnie zaskoczyć... Nie ukrywam, że sam początek dość mocno mnie rozczarował, niby coś się działo, ale nie za dużo, było dość leniwie, jak w norweskim miasteczku, w czasie, w którym rozgrywa się akcja kryminału...

Tymczasem wraz z rozwojem akcji okazało się, że tajemnic jest całe mnóstwo i każdy, z którym zaginiona miała do czynienia coś ukrywa, czegoś się boi lub nie mówi o swojej - często mrocznej - przeszłości. Wraz z odkrywaniem kolejnych tajemnic okazuje się, że tropów wprawdzie jest coraz więcej, ale niestety część z nich to ślepe trafy. 
Cała plejada bohaterów zamieszanych/podejrzanych to niewątpliwie jedna z największych zalet tej powieści. Jeszcze chyba w żadnej z powieści autora nie było ich tak wielu, a rozpisane dla nich role nie okazywały się aż tak powiązane i zawikłane. 

W tym tomie - podobnie jak we wszystkich pozostałych - otrzymujemy również kolejny wycinek z historii rodziny Wistinga. Tym razem nasz bohater bezskutecznie próbuje skontaktować się ze swoją żoną, przebywającą w Afryce, jak w końcu mu się udaje rozmawiają dość sztucznie, obco i o sprawach z nimi bezpośrednio niezwiązanych. W finale komisarz otrzymuje druzgocącą wiadomość... i nagle przypomina sobie, ze nie zdążył żonie powiedzieć podczas ostatniej rozmowy jak bardzo za nią tęskni i jak mocno ją kocha. Tragiczny finał po brawurowo zakończonym śledztwie.
Ciekawa jestem, czym autor zaskoczy mnie w kolejnej powieści :)


poniedziałek, 14 maja 2018

Katarzyna Enerlich - Piękno z pól i łąk

Piękno z pól i łąk przesycone jest zapachem ziół, pasją ich zbierania oraz praktyką uważności nad tygielkiem pełnym olejów i aromatów.
To nie tylko zbiór przepisów na naturalne kosmetyki, ale również okazja do spotkania z osobami, które na drodze pełnej naturalnych składników odnalazły istotę swojego życia.
To zapiski z domowej alchemii, której może nauczyć się każdy, i zachęta do tego, by codziennie poznać coś nowego. Autorka zaraża zielarskim entuzjazmem i zachęca do własnych eksperymentów, twierdząc, że wiele z potrzebnych składników mamy w domu, nie wiedząc nawet o tym, że możemy z nich produkować kosmetyki.




Ja na tą książkę czekałam od dawna. Zakochana w książkach autorki czekałam na poradnik z przepisami pojawiającymi się w jej powieściach, na rady (w końcu sprawdzone i prawdziwe) na spotkanie przy kuchannym stole ze zbiorami z pól i łąk. Spotkanie o tyle autentyczne, o ile autentyczna jest sama autorka. W końcu nie jest to kolejny eko poradnik kolejnej celebytki, która nafali bycia tredny zdobywa większą popularność wdając poradnik nic nie wnoszący. To poradnik prawdziwy, bliski i co najważniejsze normalny i nieudziwniony. Kto zna książki Pani Kasi wie czego się spodziewać, kto znie zna musi poznać!

Autorka proponuje czytelnikom szereg przepisów na domowe kosmetyki - pielęgnacyjne i te zastępujące domową chemię przemycając po drodze mnóstwo porad dotyczących małych zmian w tym, czego używamy w domu i po co sięgamy w łazienkowych szafkach. Do tego przepisy te są proste i pozwalające wykorzystać wszystkie produkty - jak chociażby sam ryż, jak i wodę , która nam zostanie z przygotowania mleka ryżowego. Co najciekawsze proponowane składniki w większości nas nic nie kosztują - możemy je bowiem sami zerwać i zebrać na pobliskich łąkach i polach, a że teraz jest idealny czas na takie zbiory zamierzam skorzystać z kilku przepisów, by móc cieszyć się samodzielnie przygotowanymi mieszankami i kosmetykami. Polecam, nie tylko fascynatkom! 

niedziela, 13 maja 2018

Dobranocki na pogodę i niepogodę

Przepadliśmy... "Dobranocki na pogodę i niepogodę" królują u nas wieczorami. Powiem szczerze, ze chyba wszyscy trochę tęskniliśmy za standardowymi bajkami w ciut nowocześniejszym wydaniu. I Te sprawdzają się znakomicie. Jest tu bowiem trochę magii, trochę królewny, zwierzaki przeróżne, mnóstwo śmiechu, trochę strachu - bo przecież w każdej bajcie musi się go znaleźć chociaż odrobinę, a do tego mamy tu pewne realne elementy z życia wzięte jak pralka, nagroda od króla w postaci
wizyty w SPA... 
Do tego bajki, jak to bajki niosą ze sobą całkiem życiowe przesłania, które są tak ważne w bajkach, jak chociażby " Noc to czarodziejka, która z wdziękiem przemienia trudny i przykry dzień w piękne marzenia", czy "jedna mama, jeden tata. Wystarczy do szczęścia.".
Każda z bajek różna, w innym klimacie, jednak plejada polskich autorów zadbało to, żeby dzieci się nie nudziły, a każda bajka była ciekawsza od poprzedniej. 
Całość umilają ilustracje Magdaleny Kozieł-Nowak. 


Czy wiecie, kto kiedy zasypia? Czego brakuje Lulkowi do szczęścia? Kogo spotkała koza Fionka na rozgwieżdżonym niebie? Po co komu dwie pary grabek? Co to jest baba sowa? Jak znaleźć czarownicę? Czy da się przytulić kłopot? Odpowiedzi na te wszystkie pytania znajdziecie w dobranockowych historiach dla małych i dużych. Poza tym przeczytacie w nich także o księżycowym ogórku, magicznej kołysance dla makowego dziecka, zaginionej walizce wuja Leona, cierpiącej na bezsenność Nocy czy Strachobździlu, który wszystkiego się bał.
Wspaniali polscy autorzy na pogodę i niepogodę, do poduszki, na dobranoc…



Autorzy: Grażyna Bąkiewicz, Justyna Bednarek, Paweł Beręsewicz, Zofia Beszczyńska, Joanna Fabicka, Roksana Jędrzejewska-Wróbel, Barbara Kosmowska, Maria Łastowiecka, Beata Ostrowicka, Zofia Stanecka, Małgorzata Strękowska-Zaremba, Agnieszka Tyszka
Ilustrator: Magdalena Kozieł-Nowak

Mary Lou Longworth - Śmierć w Château Bremont


Zabytkowe francuskie miasteczko, smak prowansalskiej kuchni, piękne kobiety, hazard, morderstwo. Całe Aix aż huczy od plotek, kiedy szlachcic Étienne de Bremont wypada z okna rodzinnego zamku i ginie na miejscu. Rozwiązania zagadki podejmuje się przystojny i uwodzicielski sędzia Antoine Verlaque. Podejrzewając, że śmierć nie była przypadkowa, musi wedrzeć się za zamknięte drzwi rodzinnych sekretów. Prosi o pomoc Marine Bonnet, profesor prawa, która zna zakamarki nie tylko zamku, lecz także relacji Bremontów jeszcze z dzieciństwa. Antoine'a i Marine łączy jednak pewne wspomnienie, a wspólne śledztwo w sercu Prowansji zdaje się na nowo rozpalać wielkie emocje.








Klimatyczny kryminał zabiera czytelników do małego francuskiego miasteczka, klimatycznego, jak powieść, która się w nim rozgrywa. Wydawać by się mogło, że w cichej i spokojnej miejscowości morderstwa się nie zdarzają... a jednak Étienne de Bremont zostaje znaleziony martwy i raczej mało prawdopodobne wydaje się, że śmierć była wynikiem nieszczęśliwego wypadku. Kto miał motyw, żeby zabić jednego ze spadkobierców chylącej się ku nieuchronnemu upadkowi fortuny, w tym rezydencji, w której doszło do wypadku.
Śledztwo prowadzi charyzmatyczny sędzia Antoine Verlaque. Przesłuchując kolejnych członków rodziny i znajomych zmarłego uzmysławia sobie, że większość z nich coś ukrywa... W odkryciu tych tajemnic pomaga mu jego dawna miłość, a jednocześnie znajoma zmarłego Marine Bonnet.
Tymczasem drugi z braci zostaje znaleziony martwy.

Muszę przyznać, że powieść początkowo nie zachwycała - oprócz klimatycznego miejsca i jego niewątpliwego uroku ciężko byo znaleźć coś, co przykuwałoby uwagę czytelnika na dłużej. Do tego mnóstwo nieprzetłumaczonych francuskich wtrąceń powodowało, że lektura była mało zajmująca. Jednak wraz z rozwojem akcji zostało do niej wprowadzonych coraz to więcej wątków - pozornie mało związanych z zabójstwem lub związanych wydawać się mogło inaczej niż to zostało ujawnione w finale - które znacznie urozmaiciły lekturę. Finał i rozwiązanie zagadki zdecydowanie najlepsze, trochę zrekompensowało braki z początku powieści. Nie ukrywam, ze będę śledzić losy pary detektywów, mając nadzieję, że stracą oni w kolejnej powieści nieco na swojej sztuczności.

środa, 9 maja 2018

Chihiro Maruyama - Detektyw Pierre w Labiryncie na ratunek Labiryntopolis

Kolejna niesamowita gratka dla moich oczu!
Nie wiem czy przypadkiem nie najlepsza z dotychczasowych.

W czasach mojej młodości zajmowałem się tworzeniem wielkich pól bitewnych rysując każdego rycerzyka osobno, dodając mu konia, miecz, tarczę itp., a wszystko w skali małych miniaturek, by ogromna bitwa zmieściła się na kartce papieru.

Gdy umiejętności jest wystarczająco dużo, wyobraźnia nadal bogata i nie jesteśmy limitowani przez wielkość kartki (jest limit, ale książka jest całkiem spora) możemy stworzyć coś cudownego - ogromne labirynty, które nie są tylko liniami na kartce, ale żyjącymi
Ta książka ma ogromny potencjał - każda strona ma zestaw zadań: rozwiązanie labiryntu, znalezienie skarbów, odszukanie gwiazdek ... o ile nie każdy widzi od razu labirynt, to np. czterolatkowi zadanie odszukania gwiazdek sprawi na pewno tyle frajdy, co odszukanie drogi od punktu startowego do punktu końcowego.

Na początku wspominałem o bitwie nie bez przekory - tu może bitwy nie mamy, ale są pewne indywidua, których na naszej drodze staramy się uniknąć, bo możemy oberwać pałką po głowie. Formy przeszkadzajek są jednak różne i czasem może się pojawić ktoś kto wyprowadza psa i musimy się zastanowić, czy jesteśmy w stanie go wyminąć, czy też pójść inną drogą.

Same labirynty są różne - czasem musimy powędrować wśród różnych przedmiotów, czasem, musimy przepłynąć łódką wśród innych większych statków by z niej wysiąść i dalej udać się pieszo aż na przystanek tramwajowy.

Osobiście lubię się skupiać na detalach tych ogromnych rysunków - każda postać ma w sobie coś indywidualnego - owszem, postacie (od których możemy dostać po głowie) są może i ubrani podobnie, ale jeden jest chudszy, drugi grubszy, jeden ma pałkę, inny biegnie, jeden właśnie spada z rury, drugi zamachnął się na kogoś pałką (ale nie przejmujmy się zbytnio, bo odsiecz w postaci czwórki kolegów poszkodowanego już biegnie na pomoc).

Jednym z efektów, które wynikają bezpośrednio z indywidualnego podejścia do każdej postaci jest dynamizm całego obrazka - wszystkie postacie wyglądają jakby właśnie robiły coś konkretnego, a nie są przyłapane na staniu i gapieniu się w czytelnika... Sama podróż przez stronice też jest dynamiczna - zmiana skali, zmiana rzutu z izometrycznego na przekrój poziomy, widok wewnątrz budynku, a za chwilę na zewnątrz...

Stylizacja całej książki jest na lata 20-te, czcionki, mapy, wycinki z gazet - albo nawet trochę trąci stylizacją rodem z Metropolis: Pałac Chaosu Światowym Femonemem (Otwarte codziennie od 8 rano do 1 w nocy). Co do lat 20-ych - ja jeszcze pamiętam brukowane kostką ulice, które układane były w łuki... (jestem przepełniony podziwem wobec rysownika - komu by się chciało rysować ulicę, kostka po kostce - taki poziom to widziałem tylko u Japończyków...). Ogromne brawa dla autora grafiki - Chihiro Maruyamy.












Pierre, labiryntowy detektyw, wraca do gry!Pan X, znany też jako złodziej-widmo, nigdy się nie poddaje. Tym razem jednak jego zuchwała kradzież może pogrążyć w mrokach całe Labiryntopolis! Czy podejmiesz wyzwanie i pomożesz Pierre’owi, a także jego asystentce Carmen i labradorce Labie, w pościgu za złoczyńcą? Będziecie musieli pokonać wiele zdradliwych labiryntów, wspinając się po kolejnych piętrach Pałacu Chaosu – najwyższego wieżowca w mieście!

wtorek, 8 maja 2018

Agnieszka Krawczyk - Magiczny wieczór

Świąteczna kontynuacja bestsellerowej serii „Czary Codzienności”.
Święta Bożego Narodzenia zbliżają się wielkimi krokami. W małym miasteczku, Zmysłowie, trwają gorączkowe przygotowania. Prócz tradycyjnej świątecznej krzątaniny, Daniela, jedna z trzech sióstr Niemirskich, przygotowuje się do ślubu. Czy można sobie wyobrazić piękniejszą scenerię dla tej wyjątkowej chwili? Miasteczko, leżące w bajkowej dolinie, przytulone do strzegących go strzelistych sosen, których gałęzie uginają się pod upadającymi płatkami śniegu? Nadchodzi magiczny wieczór, który przyniesie ukojenie wszystkim targanym wątpliwościami, a w niektóre skołatane serca wleje spokój i pewność, że nigdy nie jest za późno, by zawalczyć o szczęście. Bo wszystko może się zdarzyć, są takie chwile, gdy życie przypomina baśń, a szczęśliwe zakończenie mości się w niej, niczym mruczący kot w przytulnej kuchni…






Ostania powieść w wyjątkowo udanej serii autorki pt. "Czary codzienności". 

Muszę przyznać, ze chyba najsłabsza... Może gdybym ją czytała w grudniowy wieczór moje odczucia byłby ciut inne. Czytana w letni wieczór traci ciut na swojej magiczności.
Tym niemniej jednak uważam ją za zbyt przesłodzoną, ckliwą i przewidywalną. 

Daniela z Jakubem przygotowują się do ślubu, przy okazji przygotowań dziewczyna pragnie zrealizować jedno ze swoich marzeń i nadzorować przyjęcie weselne w nowym lokalu, który teraz prowadzi Tomasz Halicki. Agata i Piotr - zdawałoby się, że bez wyrzutów sumienia i uwikłań w dawne miłosne zobowiązania będą żyć długo i szczęśliwie, co się jednak nie dzieje...Piotr unika dziewczyny, w następstwie czego młodzi oddalają się od siebie. Daniela postanawia im pomóc...
Siostra Tomasza Lora Hagen ma za sobą próbę samobójczą, żeby pomóc jej i wspierać w tym trudnym okresie brak postanawia ściągnąć ją do Zmysłowa. Czy wielka gwiazda światowa odnajdzie to, co zagubione w prowincjonalnym miasteczku?
W tym tomie poznajemy również nową nauczycielkę Tosi - Blankę Olszacką. Jaką przeszłość ukrywa ta młoda kobieta? I czy uda jej się zadomowić w miasteczku?

Finał - ten weselny - okazuje się być przewidywalny i trochę przesłodzony, stanowi za to dobre zakończenie dla całej serii - to z cyklu "i żyli długo i szczęśliwie". Myślę, ze na tym autorka powinna serię zakończyć, kolejne tomy byłby zdecydowanie zbytnim rozwlekaniem wątków. 

poniedziałek, 7 maja 2018

Gramy w Kurniku, czyli znajdź swoje jajko!

Nasz czterolatek wkroczył ostatnio w fazę fascynacji grami planszowymi - zwłaszcza takimi, które mają coś związanego ze zwierzętami. Niedawno testowaliśmy grę autorstwa Reinera Knizia, z pięknymi ilustracjami Nikoli Kucharskiej - Kurnik. Gra przeznaczona jest dla dzieci w wieku 4+. 






BĄDŹ SPRYTNIEJSZY NIŻ KURY! Zadaniem graczy jest zdobycie jak największej liczby jajek. Aby je zdobyć, należy znaleźć kury wysiadujące jajka w odpowiednich kolorach. Nie będzie to jednak łatwe, ponieważ wszystkie kury w kurniku wyglądają jednakowo i często zmieniają gniazda, w których wysiadują jajka.








Każdy z graczy w tej grze ma za zadanie odkrywając poszczególne żetony jajek wskazać kurę, która wysiaduje jajko w tym samym kolorze, jak odrywany przez danego gracza żeton. Zadanie wbrew pozorom nie jest wcale takie łatwe, albowiem kury są niestety po skończonej kolejce przenoszone do pustych gniazd. Jak się okazało podczas rozgrywki element ten znacznie utrudniał wygranie nie tylko najmłodszym uczestnikom zabawy ;) Zwycięzcą oczywiście zostaje ten, który odnajdują jajka w takim samym kolorze zbierze ich najwięcej.
Proste reguły, chociaż nie banalne, trochę zamieszania z przemieszczjącymi się kurami i zabawa dla całej rodziny gwarantowana. Czas gry to około 20-30 minut na partię - w zależności od kreatywności najmłodszego uczestnika ;)
Do tego gra jest bardzo ładnie wykonana graficznie - według pomysłu jednej z naszych ulubionych ilustratorek - Nicoli Kucharskiej. 




niedziela, 6 maja 2018

Jojo Moyes - Dziewczyna, którą kochałeś

Mam z tą autorką duży problem - część jej powieści pochłonęłam w jeden wieczór, części nie dałam rady doczytać nawet do połowy...
Kiedy jednak trafia w moje ręce jedna z jej powieści za każdym razem mam nadzieję, ze tym razem będzie to znów wspaniała czytelnicza przygoda...


Ten portret to moja ulubiona rzecz w całym domu. Właściwie na całym świecie. Przypomina mi o dziewczynie, którą kiedyś byłam. Która nie martwiła się na okrągło. I która potrafiła się bawić, po prostu… robiła różne rzeczy. O dziewczynie, którą chcę znów być. W życiu Liv nic nie poszło zgodnie z planem. Zamiast cieszyć się miłością męża i myśleć o przyszłości, została sama. Jedyne, na co ma ochotę, to wejść pod kołdrę i już nigdy nie wyściubiać spod niej nosa. Wypić o jeden kieliszek wina za dużo i zapomnieć o mailach od komornika i mężczyźnie, który miał być spełnieniem marzeń, a zniknął bez słowa. Jedyne, co pomaga jej przetrwać, to portret dziewczyny, zaręczynowy prezent. Najcenniejsza rzecz, jaką ma. Kiedy ktoś chce jej go odebrać, Liv zaczyna walczyć. O obraz i o siebie. Podobno można łamać zasady, jeśli się kocha…






"Dziewczyna, którą kochałeś" to historia tak naprawdę dwóch kobiet, które połączył jeden obraz. Liv to młoda wdowa, kobieta po przejściach, której mąż zmarł, a która to zupełnie nie radzi sobie w życiu. Kurczowo przywiązana do mieszkanie zaprojektowanego przez męża, mieszkania, na które jej nie stać, żyje z dnia na dzień nie potrafiąc uporać się z tym, co ją spotkało. Kiedy wydaje się, że poznała kogoś, kto mógłby ten stan odmienić, przy kim znów poczuła się szczęśliwa... Niestety okazuje się, że mężczyzna, który to sprawił, pragnie pozbawić ją również portretu wiszącego w jej sypialni, do którego jest tak bardzo przywiązana...
Na portrecie znajduje się Sophie - kobieta żyjąca we Francji na początku XX wieku, żona malarza, który jest autorem magicznego/problematycznego portretu. Kobieta, o której niewiele wiadomo, która również na za sobą bolesne rozstanie, a w sercu nosi ogromna tęsknotę za mężem walczącym z Niemcami podczas pierwszej wojny światowej. Czy tragicznie rozdzielone małżeństwo spotka się ponownie? Czy dane im będzie jeszcze się spotkać?
Jaką historię kryje obraz i czy Liv uda się go zatrzymać?
Na te pytania znajdziemy oczywiście odpowiedzi, autorce nie uda się czytelników znów aż tak zaskoczyć, bo rozwiązanie okaże się niestety dość przewidywalne. I całe szczęście, ze historie tych dwóch kobiet rekompensują słaby finał. Tym razem było poprawnie, ale bez zachwytu...

Katarzyna Droga - Kobieta, którą pokochał Marszałek. Opowieść o Oli Piłsudskiej.

W 1901 roku dziewiętnastoletnia Ola Szczerbińska przyjeżdża z Suwałk do Warszawy. Marzy o zdobyciu wykształcenia i o wolnej Polsce. W czasach, kiedy uważano, że jedynym zadaniem kobiet jest dobrze wyjść za mąż i wychować dzieci, ona przemyca dynamit w gorsecie i rewolwery w fałdach spódnicy, organizuje siatkę wywiadowczyń i walczy z bronią w ręku.
Podczas prezentacji składu broni, wśród mauzerów i browningów poznaje Piłsudskiego, legendę podziemnej Polski, bohatera… oraz męża innej kobiety.
Mimo przeszkód stanie u jego boku, odważnie stawi czoła konwenansom epoki i wyzwaniom historii, a ta zawiedzie ją do Belwederu i uczyni pierwszą damą II RP.
Co takiego miała w sobie Ola, że Piłsudski obdarzył ją wielkim uczuciem i uczynił partnerką nie tylko w życiu, ale też w walce o wolność?
Dzieje tej niebanalnej pary to jedna z najpiękniejszych i najbardziej intrygujących historii miłości, determinacji i wielkiej odwagi. Historia, która pokazuje, że wielkość nie liczy się z konwenansami.


Fascynująca historia, od której trudno się oderwać. Opowieść o kobiecie, która swoją postawą i czynami wyprzedziła czasy, w których przyszło jej żyć. Historia kobiety, która w naszych czasach mogłaby stać się przywódczynią wolnej Polski...

Tymczasem na początku dwudziestego wieku za wsparciem babci patriotki udała się z rodzimych Suwałk do Warszawy, by tam się kształcić i walczyć o odrodzenie niepodległego państwa polskiego. Z czasem jednak okazało się, że działalność społeczno-niepodległościowa stała się jej całym życiem, a Ola została jedna z aktywniejszych działaczek PPS, gdzie poznała miłość swojego życia Józefa Piłsudskiego. Przedsiębiorcza, odważna, nieustępliwa, uparcie wierząca w swoje ideały - do tego młoda i piękna - nie dziwne, że przyszły marszałek dał się oczarować tej niezwykłej kobiecie. I tak zaczyna się niewiarygodna historia, nie tylko o miłości, uczucia i relacji dwojga ludzi, którym przyszło żyć w niepewnych i ciężkich czasach. Czasach trudnych, ale i radosnych, za sprawą odzyskanej niepodległości i rozwijającego się uczucia, które długo czekać musiało na swoje spełnienie. 

Nietuzinkowa, jedyna w swoim rodzaju - tak można byłoby określić Olę Piłsudską. Prawdziwa bohaterka żyjąca w cieniu męża stanu. To ta, która wraz z nim napadała na transporty pieniędzy do Rosji, to ta, która uparcie walczyła o prawa wyborcze kobiet oraz poprawę losu najbiedniejszych. 
Od dawna nie czytałam historii kobiety tak wyrazistej, o której historia jakby zapomniała. Dobrze, że autorka pokazując ją w pełnym świetle - wraz z momentami trudnymi, wraz z targanymi nią wątpliwościami, nie idealizując naszej bohaterki, przypomniała czytelniczkom, że warto walczyć o swoje i korzystać, z tego, co kiedyś dla nas wywalczono. 
Do tego to trochę historia o czasie pomijanym - epoce, jakby zbyt odległej, by ją gloryfikować, tymczasem jakże barwnej, historycznie ważnej i ciekawej. 
Gorąco polecam!