środa, 19 listopada 2014

Robert Ostaszewski, Violetta Sajkiewicz - Sierpniowe kumaki

Nadmorski kryminał śląsko-krakowskiego duetu. Trochę szaleństwa, ponętne plażowiczki, lokalne tajemnice i szemrane interesy. A dla miłośników kryminałów smaczna niespodzianka!

Nie tak miał wyglądać schyłek sierpnia. Nadkomisarz Edmund Polański - jeden z najlepszych śledczych w kraju - pędzi na Półwysep Helski, poważnie narażając się energicznej małżonce. Jego podwładny, trochę niesforny, lecz sympatyczny podkomisarz Adam Tyszka, podczas kilkudniowego urlopu wpakował się w nie lada kabałę i siedzi w areszcie oskarżony o... morderstwo. W tym samym czasie ktoś taranuje samochód wszędobylskiej ekolożki, zostaje porwana córka miejscowego krezusa, a pewna turystka znika bez śladu. Coś niedobrego dzieje się z rybami, ale o tym rybacy milczą jak zaklęci. 
Lokalni policjanci niechętnie patrzą na Polańskiego, który postanawia pomóc nieudolnym kolegom rozwikłać mnożące się zagadki. Oczywiście, gdyby ktoś pytał - nigdy go tam nie było!


Zawsze jestem bardzo ciekawa rodzimych autorów kryminałów. Dlaczego? Niezmiennie ciekawi mnie, czy znajdę perełkę mogącą dorównać zagranicznym bestsellerom.
Tutaj może perełki nie odkryłam, ale książka pozytywnie mnie zaskoczyła i bardzo przyjemnie się ją czytało.

Klimat powieście troszkę przypominał oglądany przeze mnie ostatnio polski serial kryminalny pokazywany w AXN - "Zbrodnia". Też mamy trupy, tajemnicę, polska policję w akcji, jednak powieść okazała się dużo lepsza.
No i policjanci, których autorzy wprowadzili do powieści też bardziej interesujący. To, co mi się podobało, to fakt, że oprócz tajemnicy, rozwikłania zagadki, coraz to nowych trupów wiele się dzieje poza głównymi wątkami. Każdy z bohaterów odsłania nam fragment swojego zycia codziennego, problemów, kłopotów itp. Jak się okazuje, w większości przypadków będą one nawet i pośrednio pomocne w rozwiązaniu zagadki, ale mimo tego nie wysuwają się na pierwszy plan, a ta wielowątkowość tutaj sprawdza się idealnie, urozmaicając lekturę.
Dobra narracja, dużo zwrotów akcji, ciekawy pomysł na zagadkę i jej rozwiązanie, nietuzinkowe postacie, szczypta humoru-wszystko to sprawiło, że lektura okazała się sporą przyjemnością no i do tego akcja rozgrywa się u nas, wszystko jest łatwiej wyobrażane, znane, po prostu nasze.

Miła lektura, chodź bez fajerwerków stąd moja ocena 7/10





poniedziałek, 17 listopada 2014

Iwona Menzel - W poszukiwaniu zapachu snów

Europa między Wschodem a Zachodem, początek burzliwych lat dziewięćdziesiątych. W Polsce zostaje obalona komuna, w Berlinie pada mur, droga do zjednoczenia Niemiec staje otworem. Na Bałkanach ziemia zaczyna nasiąkać bratnią krwią.



Między Niemcami i Polską krąży niestrudzenie matka dziesięcioletniego Jana, która od lat w Niemczech wychowuje samotnie syna.Z zapartym tchem obserwuje dramatyczny rozwój wydarzeń i heroiczne wysiłki swojej polskiej rodziny, która chwyta się każdego sposobu, żeby uratować przed ostateczną zagładą podupadły majątek.W przypływie szaleńczej odwagi matka Jana spełnia marzenie swojego dzieciństwa i kupuje konia. Marzenia nie spełniają się jednak bezkarnie: Lukrecja okazuje się wierzchowcem wyjątkowo krnąbrnym, nad związkiem bohaterki z ukochanym Joshem coraz bardziej ciąży cień jego byłej żony, a niepokojące nocne telefony rabują jej resztki snu. Euforia zjednoczeniowa mija szybko, kwitnące krajobrazy w nowych landach kwitną nie dla każdego i powoli powraca cicha tęsknota za dobrymi, starymi czasami.

Iwona Menzel to autorka znana mi już wcześniej - jej wcześniejsze, czy raczej  , powieści bardzo mi się podobały. Dlatego z ogromną przyjemnością sięgnęłam po powieść, którą debiutowała.
Spodziewałam się dużo, zwłaszcza że miała się ona rozgrywać w czasach, o których zawsze z chęcią czytam, czasach, o których lata temu pisałam swoją pracę magisterską.

Książka niestety bardzo mnie rozczarowała. Przede wszystkim przytłoczyła mnie mnogość wątków i postaci, które na swojej drodze spotyka bohaterka. Ich ogrom spowodował tak naprawdę, że większość z nich została potraktowana dość powierzchownie, jakby żaden z nich nie zasługiwał na większą uwagę. Wiele osób, ich historii, często krótko wspominanych-zaledwie kilka akapitów, czy zdań powodowało dla mnie pewien chaos czytelniczy - 3 strony o Maxie, 2 strony o Kasi, potem wzmianka o Bośniaku, który pojawia się na jedno popołudnie, żeby znów zaraz zniknąć. Ubarwienie akcji poprzez nagromadzenie dużej ilości bohaterów, niestety w większości mało wyrazistych, po prostu się nie udało...
Niestety rozczarowała mnie również część poświęcona czasom, w którym akcja się rozgrywa. Owszem są wzmianki, są one ciekawe, czytałam je z dużym zainteresowaniem i przyjemnością, ale było mi tego zdecydowanie za mało na tle perypetii głównej bohaterki. Myślę, ze to jednak moje duże oczekiwania spowodowały to rozczarowanie ;)

Bardzo podobała mi się perspektywa  akcji - z punktu widzenia Polki, która osiadła w Niemczech - jak ona widzi swój stary i nowy kraj, przemiany w nich zachodzące, konfrontuje mentalność ludzi, tradycje i sposób życia. Bardzo ciekawe z punktu widzenia dawnej studentki niemcoznawstwa!


Moja ocena 7/10 

Myślę, że dla lepszej lektury, przynajmniej dla mnie, z części zwrotów z innych języków, przy tak dużym ich nagromadzeniu, można byłoby zrezygnować. Ciągłe zerkanie na dół strony męczy, mimo, że ja te po niemiecku rozumiałam bez problemu.

środa, 12 listopada 2014

Małgorzata Musierowicz - Wnuczka do orzechów

Co się dzieje z Jeżycami?




Kim jest ta dziewczyna?

I dlaczego Józef Pałys stracił dla niej głowę?
Kolejny tom "Jeżycjady"- jak zwykle wesoły, liryczny i krzepiący









Są takie książki, przy których trudno zdobyć mi się na obiektywizm. Po prostu je lubię, nawet bardzo. Zawsze wyczekuję na kolejny tom z utęsknieniem i pomimo przewidywalności, niedociągnięć, czy nawet pewnej oczywistości czytam i czytam, wracam i wracam...
Bo mi z nimi dobrze, bo tam się odnajduję. A atmosfera towarzysząca lekturze nie zmienia się, mimo, że to już 20. tom.
Tym razem wraz z Borejkami przenosimy się na wieś, w okolice Kostrzyna, gdzie w domu Pulpy i Floriana od upalnego lata w mieście chronią się prawie wszyscy członkowie rodziny.
Prawie, bo Ida ze skręconą nogą ląduje całkiem niedaleko - gospodarstwie agroturystycznym prowadzonym przez dwie starsze panie i ich wnuczkę Dorotę. Pokłócona z mężem i synem, strzelając prawdziwego focha ukrywa się przed światem i jak się okazuje pomagając innym sama wraca do pewnej równowagi. Ściąga do siebie również przeżywającego miłosny zawód Igasia, który pomimo niechęci do wszystkiego, co wiejskie powoli odnajduje się w sielankowej rzeczywistości. Pomaga mu w tym, trochę na przekór, Dorota. Która jak się okazuje temperamentem i poukładaniem życiowym idealnie pasuje do niepotrafiącej usiedzieć bezczynnie w miejscu Gabrysi. Jednak los postawił jej na drodze Idę oraz jej syna...Co wyniknie ze spotkania Józinka i Doroty? Przekonajcie się sami.

Może książka szczególnie odkrywcza nie jest, akcja jest czasem dość przewidywalna, to do Borejków zawsze miło mi się wraca, a pewne rzeczy niezmienne jak miłość seniora rodu do kubka z krasnalem, dają gwarancje przyjemnie spędzonego popołudnia. 

Idealna lektura na jesienne wieczory. Moja nieobiektywna ocena to 7,5/10

wtorek, 4 listopada 2014

Jodi Picoult - To, co zostało

Czy można wybaczyć niewybaczalne? Najbardziej poruszająca powieść Jodi Picoult!

Ludzie doznają różnych strat, wielkich i małych. Można stracić kolejkę, cnotę, pracę. Głowę, serce albo rozum. Można stracić dom na rzecz banku, patrzeć, jak dziecko wyjeżdża na stałe na drugi kontynent, a mąż popada w demencję. Strata to nie tylko śmierć, a żal ma wiele postaci.

Osamotniona Sage Singer, zrozpaczona po śmierci matki, zaprzyjaźnia się ze starszym panem, ulubieńcem lokalnej społeczności, emerytowanym nauczycielem. Pewnego dnia Josef prosi ją o nietypową przysługę: chciałby, aby pomogła mu umrzeć. Wyznaje, że nie jest tym, za kogo przez wiele lat się podawał. Mężczyzna skrywa straszną tajemnicę z przeszłości, sięgającą czasów II wojny światowej i masowych mordów na ludności żydowskiej. Czy Sage zgodzi się mu pomóc? Czym będzie wówczas jej czyn: aktem miłosierdzia wobec drugiego człowieka czy wymierzeniem sprawiedliwości bezwzględnemu naziście? Czy ma do tego prawo?


Jakiś czas temu usłyszałam od znajomej, że nie odpuści dopóki nie zdobędzie i nie przeczyta wszystkich książek Jodi Picoult. Zaintrygowana sięgnęłam więc po książkę, którą udało mi się upolować w bibliotece 
Pierwsze wrażenie było niezbyt pozytywne - na kartkach powieści poznajemy Sage - kobietę niepoukładaną emocjonalnie, uwikłaną w chory związek, nie radzącą sobie z życiem...Powiedziałabym, że nawet irytującą! Początek wydawał się być niczym historia z kiepskiej powieści dla amerykanek. W mojej głowie pojawiło się pytanie - gdzie ten zachwyt, o którym wszyscy dookoła mówią??
Tymczasem w powieści ppojawiasię Minka - babcia Sage, która dzięki namowom wnuczki i współpracującego z nią agenta federalnego Leo - zdecydowała się po latach na opowiedzenie swojej historii. Historia ta zaczyna się w Łodzi (moim mieście!), gdzie Minka mieszka wraz z rodziną. Wszystko zmienia się wraz z wybuchem wojny. Więcej o fabule historycznej pisać nie będę, żeby nie odkrywać za dużo przed tymi, którzy jeszcze tej książki nie czytali. Powiem tylko tyle, że nie mogłam się oderwać,a nie pamiętam kiedy zdarzyło mi się to ostatnio przy powieści obyczajowej.
Z racji tego, że mieszkam niedaleko Łodzi opowieść o tym mieście z lat wojennych była tym cenniejsza dla mnie, mimo, że opowiedziana przez zagraniczną autorkę-co jeżeli chodzi o wiarygodność nie zdarza się często. Nie wiem tylko, czy podobała mi się jednoznaczna ocena wszystkich Polaków jako, tych, którzy wydawali Żydów i im w żaden sposób nie pomagali. 

Od momentu opowiedzenia przez Minkę jej historii również akcja dziejąca się współcześnie zyskuje na wartości - wszystko, co spotyka Sage i Josefa zaczyna mieć głębszy sens, a perspektywa wydarzeń sprzed 60 lat daje wyraźniejszy obraz ich losów. Całe szczęście Sage w pewnym momencie zbiera się na odwagę zmierzenia się z własnym życiem, co nie ukrywam bardzo mi się spodobało.

Najlepsze jednak czeka nas na koniec - samo zakończenie to majstersztyk! Idealne zwieńczenie cudownej powieści. Powieści, która zmusza do refleksji, zastanowienia... Powieści, która mówi o nadziei, tak po prostu, a jednocześnie w takim skomplikowanym wydaniu.  Nie sądziłam, że taka opowieść jest w stanie mnie tak poruszyć. Jestem pod ogromnym wrażeniem.
Z pewnością sięgnę po kolejną powieść tej autorki.

Moja ocena 9,5/10


poniedziałek, 3 listopada 2014

Jacek Getner - Pan Przypadek i korpoludki

Pan Przypadek i korpoludki” to już trzeci tom przygód rodzimego detektywa geniusza. Tytułowy bohater, Jacek Przypadek, trochę romantyk, bardziej cynik, ponownie musi rozwiązać trzy niecodzienne zagadki. Wszystkie one dzieją się w świecie pracowników wielkich międzynarodowych korporacji. Pierwsza ze spraw nosi kryptonim „Morderstwo w Orient Espresso” i opowiada o tytułowym zabójstwie dokonanym w modnej kafejce serwującej ulubione przez korpoludków sushi. Druga zagadka, „Zbrodniarz i kara”, to historia największej zbrodni, jaką można sobie wyobrazić w świecie korporacji. Ponieważ jednak zbrodni tej nie przewiduje kodeks karny, firma musi wynająć do jej wyjaśnienia detektywa Przypadka. W ostatniej sprawie, „Moralności pana Julskiego”, Jacek musi z kolei odnaleźć złodzieja, który okradł… złodzieja.



Przy rozwiązywaniu tych zagadek Przypadek przysporzy sobie jak zwykle mnóstwa wielu wrogów. W tle będzie się wciąż czaił największy z nich, złowrogi Klempuch, szykujący dla niego szczególną niespodziankę. Chociaż tym razem Jacka zaskoczy najbardziej samo życie…
Więcej o bohaterze można dowiedzieć się z jego bloga znajdującego się pod adresem www.panprzypadek.blogspot.com






Jak wielu z nas - w tym i ja niestety - wie, że życie w korporacji jest specyficzne, momentami aż za bardzo, a ich pracownicy dzielą się na różne kategorie. Z uwagi na to, że korpoludki znane mi są aż za dobrze, z dużym zainteresowaniem sięgnęłam po kolejną powieść o przygodach Jacka Przypadka, który tym razem miał się zmierzyć z zagadkami niemal z mojego podwórka.

Muszę przyznać, że autor wyodrębnił w każdej z tych historii tylko skrajnie dziwne czy też tendencyjne przykłady pracowników wielkich koncernów. Może miało to na celu uwypuklenie negatywnych cech? Nie wiem, ale dla osoby, która nigdy w tego rodzaju firmie nie pracowała będzie to obraz dość jednostronny, tym niemniej znając autora wiadomo, że jednak będzie to obraz z przymrużeniem oka. I całe szczęście. Gdyby wszyscy pracownicy mieli takie problemy to zapotrzebowanie na Jacków Przypadków byłoby ogromne. Absurdalność problemów i sposób życia oraz bycia tych ludzi zmusza do refleksji, jak daleko  są oni w stanie podporządkować wszystko układom w pracy, chorej ambicji i często grze pozorów, w której zaczynają się czy to gubić, czy wciągać w nią członków swoich rodzin.

To co najbardziej podobało mi się tym razem to w końcu duże zmiany w wątkach, które towarzyszą nam od początku serii. W życiu większości bohaterów, których poznaliśmy wcześniej, w tym samego Jacka Przypadka, zachodzą zmiany, dokonują się przełomy, które zaskakują zarówno ich samych  jak i czytelników. A nawet jak się okazuje sam główny bohater zaczyna rozważać związanie się z kimś na stałe... Zupelne zaskoczenie! Ale to, co ucieszyło mnie najbardziej to szykujące się zmiany w życiu jego przyjaciela Błażeja - który z boga seksu gawędziarza dzięki mocy plotek w oczach wielu kobiet zaczyna być nim naprawdę. Z niecierpliwością czekam na kolejny tom, który mam nadzieje przyniesie tyle zmian i tyle razy mnie zaskoczy jak ten, który właśnie skończyłam.
Przecież nawet sam Jacek Przypadek w ostatniej scenie powieści dowiaduje się jednak, że nie wszyscy są tak przewidywalni jak dotąd uważał...

Moja ocena 7,5/10 



Myślę, jednak, że osobom, które zaczną czytać serię od tej powieści ciężko będzie się odnaleźć.