wtorek, 25 września 2012

Bawię się świetnie, czyli wpis bardzo Aniowy

Dziś będzie o muzyce, bo już dawno nic muzycznego nie pojawiło się na naszym blogu.
Tym razem bardziej zapowiedź niż recenzja, bo ja czekam z niecierpliwością na:






A o czym będzie? Tu polecam wywiad dostępny tutaj.

Oraz małą próbkę, której możecie posłuchać tu

Polecam :)

P.S. Bilety na styczniowy koncert promujący płytę będziemy mieć już juro, a że niezaprzeczalnie warto to wiemy po magicznym koncercie, na którym byliśmy w kwietniu tego roku w łódzkiej Wytwórni.





poniedziałek, 24 września 2012

Anna J. Dudek - Dolce Vita po polsku


"Bo właśnie o to chodzi w tej miłości do Włoch. O czerpanie radości z najprostszych rzeczy"

Grażyna Torbicka


Mało książek serwuje nam tak dużo ciepłych I pozytywnych doznań jak książka autorstwa Anny J. Dudek. Jest to idealna lektura nie tylko dla ludzi kochających Włochy. To doskonała pozycja również dla tych, którzy Włochy i Włochów poznać pragną bardziej…ale również dla tych, którzy na początku jesieni tęsknią już za latem…

Grażyna Torbicka, Zbigniew Boniek, Ania Kuczyńska, Jan Rokita, Jacek Pałasiński, Janusz Kaniewski czy Sergiusz Stochmiałek opowiadają, jak można w Polsce żyć po włosku. Wtórują im Włosi, którzy wybrali życie w naszym kraju. Mówią o swojej polsko-włoskiej drodze, tłumaczą, skąd się wzięła polska nostalgia do Włoch, zdradzają swoje włoskie inspiracje: literackie, filmowe, malarskie i, oczywiście, kulinarne. Przekonują, że Włochy to nie tylko piękne krajobrazy i doskonała kuchnia, ale dzielą się też przepisami na najlepsze włoskie dania, radzą, jak wybrać wino czy ubierać się z włoską fantazją.
Między ich opowieści autorka wplotła mnóstwo przydatnych dla italofilów informacji: które włoskie filmy trzeba zobaczyć, jak i gdzie jeść po włosku, jakie wina zamawiać, by przyjemność jedzenia była większa...
Podobno Polacy jako jedyni na świecie potrafią nauczyć się włoskiego w trzy tygodnie. Dzięki tej książce włoski styl życia będzie na wyciągnięcie ręki.”



Każdy rozdział to inna postać, pomiędzy rozdziałami autorka umieszcza wiele informacji, najczęściej dotyczących motywu głównego przemyśleń autora wcześniejszego rozdziału. Uważam to za super pomysł, taka wisienka na torcie. Po każdym z nich znaleźć można słownik włoskich wyrazów użytych w danej części. Jeżeli chodzi o mnie to mi bardziej odpowiadałoby, żeby ten słownik, wraz z krótką notką biograficzną o każdym z autorów znajdował się na początku rozdziału zamiast na końcu. O ile Grażyny Torbickiej czy Zbigniewa Bońka nie trzeba mi przedstawiać, o tyle z niektórymi innymi miałam problemy…Dopiero po przeczytaniu tych notek wiadomo często dlaczego autorzy tyle miejsca poświęcają np. jedzeniu czy operze.
Autorce udało się zgromadzić całą plejadę Włochów i osób we Włoszech zakochanych, którzy jednak nie utwierdzają czytelnika w przeświadczeniu, że kraj to raj mlekiem i miodem płynący, zwracają też uwagę na wady, czy zaniedbania, często konfrontując je z cechami Polaków. Dużo uwagi poświęcono też podobieństwom które łączą nas z mieszkańcami Rzymu czy Mediolanu – wbrew pozorom to nie tylko swoiste umiłowanie do hedonizmu ;)
Przeczytać możemy o wszystkim co wiedzieliśmy lub czego nie wiedzieliśmy o Włoszech i Włochach…mimo to jednak po przeczytaniu pozostaje niedosyt, który nazwałabym pozytywnym niedosytem, który sprawia, że gotowi jesteśmy już teraz, choćby jutro wsiąść do samolotu i skonfrontować to wszystko, o czy przeczytaliśmy na żywo. Jedyne, co jednak pozostaje to dobra kawa i włoski deser- tiramisu lub panna cotta…
Moda, kuchnia, film, architektura, piłka nożna to kilka z migawek z podróży, w którą zabrała nas autorka. Do tego praktyczne rady - jak ubierać się szykownie, jakie wino wybrać, gdzie zjeść dobre włoskie danie i, że makaron soli się pod koniec gotowania, a nie na początku …wszystko to sprawia, że będę niejednokrotnie wracać do tej książki.
Na pewno czuję się zachęcona do obejrzenia wielu polecanych w książce włoskich filmów, spróbowania nowych włoskich smaków…

Jedyne czego mogłabym się czepić to okładka, dla mnie mało zachęcająca i sporo błędów redakcyjnych i literówek, które nie pozwalają w 100% cieszyć się z lektury.

Moja ocena 8/10


Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu



sobota, 22 września 2012

Kamuflaż, czyli witamy w świecie szpiegów



 „Kamuflaż” (serial, emitowany w USA pod nazwą „Covert Affairs”) akurat pojawił się na VOD – pierwsze odcinki 3. sezonu i z ciekawości obejrzałam pierwszy odcinek, no i chwyciło - na tyle, żeby w weekend obejrzeć połowię pierwszego sezonu ;)



Główną bohaterką jest Annie Walker (Piper Perabo), która niespodziewanie zostaje awansowana na agentkę CIA pracującą w terenie. W nowej rzeczywistości pomaga jej się odnaleźć niewidomy współpracownik -  Auggie Anderson (Christopher Gorham). Ich bezpośrednią przełożoną, a także szefową Domestic Protection Division jest wiecznie zazdrosna o swojego męża i zarazem szefa Arthura (Peter Gallagher), Joan Campbell (Kari Matchett). Nieoczekiwany transfer przystojnego Jai'a Wilcoxa (Sendhil Ramamurthy) ...
do jej działu wzbudza nie tylko jej podejrzliwość. Annie choć za dnia agentka CIA, dla rodziny i najbliższej siostry Danielle (Anne Dudek) uchodzi za pracownicę muzeum”



Jestem fanką powieści szpiegowskich, wszystkie Bourny to moje młodzieńcze fascynacje (trochę tak jak małego chłopca –bohatera jednego z odcinków pierwszej serii). Od jakiegoś czasu już poszukiwałam właśnie takiego serialu, który zawierałby wątki kryminalne, a nie byłby opowieścią o nowojorskich (lub z innego miasta w USA ;) policjantach. Takie akurat nieodmiennie kojarzą mi się z Akademią Policyjną i chyba jeszcze nie trafiłam na dobry serial policyjny. W „Kamuflażu” mamy do czynienia ze szpiegami, takimi prawdziwymi z samego CIA. I chyba to jest coś, co przyciąga-taki inny świat, do którego nie mamy wstępu. Annie wydaje się być zwykłą kobietą z  przedmieścia, gdyby nie jej niesamowite zdolności lingwistyczne i doświadczenia podróży po całym świecie , ale jak się okazało dawny romans z byłym agentem CIA sprawiają, że pomimo nieukończonego szkolenia wstępnego na farmie zostaje przydzielona do pracy w terenie. Każdy z odcinków ma osobny wątek, ale również są one ze sobą połączone innymi wątkami dotyczącymi pracy, życia i problemów głównych bohaterów. Dzięki Annie mogłam przez moment poczuć się jak bohaterka powieści szpiegowskich…dreszczyk emocji, tajemnice, podwójne życie…
Może sprawy, nad którymi przyszło pracować agentce do najambitniejszych nie należą, a czasem jej zachowania mogą trochę irytować - brak zdecydowania, ciągłe rozpamiętywanie romansu, to jednak serial mi się podoba. To tego dzięki Annie możemy podróżować w różne miejsca w Europie i na świecie.
Bardzo ciekawy jest również wątek niewidomego współpracownika Auggie Andersona i jego przystosowanie do życia po wypadku – podziw, szacunek i możliwości techniki ;)
Dobrana muzyka – świetnie współgra z akcją serialu i jest miłym dodatkiem. W dodatku wybrano takie utwory, które zarówno niedawno można było usłyszeć w radio, jak i takie, przy których włącza się taki guzik i zapala lampka „chcę takich więcej”.

Moja ocena to 7,5/10




wtorek, 18 września 2012

Agnieszka Krawczyk - Dziewczyna z aniołem


Sądząc po recenzjach, które dużo wcześniej czytałam na innych blogach będę jedyną, której ta książka się nie podobała…A tak się cieszyłam jak dostałam ją do recenzji…niestety tym razem rozczarowanie było tak duże jak oczekiwania.

„Wiosną 1959 roku Kraków żyje wielką sensacją – tajemniczym zabójstwem siedemnastoletniej Iwony Horn, córki stalinowskiego prokuratora. Kto zamordował dziewczynę, samotnie spędzającą Wielkanoc w mieszkaniu swoich rodziców, pojedynczym ciosem noża?

Dlaczego to uczynił? Czy była to kara za niesprawiedliwe wyroki jakie w niedawnych czasach ferował jej ojciec? Zbrodnia z zazdrości? Efekt zawiedzionych uczuć, czy misterna intryga bezpieki? Wszystkie odpowiedzi są możliwe, ale prawdziwa jest tylko jedna.
Amatorskie śledztwo w tej sprawie prowadzi nieszczęśliwie zakochany w Iwonie jej szkolny kolega, Filip Dobrowski wraz z przyjacielem, lekarzem Jerzym Gruszewskim, weteranem wojny domowej w Hiszpanii. Dochodzenie odsłoni przed nimi wstydliwe sekrety, których istnienia nawet się nie domyślali, układając się w mroczną opowieść o miłości, śmierci i zemście”


Punktem wyjścia są wspomnienia jednego z głównych bohaterów – Filipa i z jego perspektywy poznajemy retrospekcyjnie wydarzenia z końca lat pięćdziesiątych. A za sprawą opowieści jego ojca wracamy nawet do Hiszpanii dwudziestolecia międzywojennego. Filip próbując w pewien sposób rozliczyć się z tym, co wydarzyło się sześćdziesiąt lat temu opowiada nam historię wydarzeń z jego młodości – o swojej platnicznej miłości do miejscowej piękności Iwony Horn, przyjaźni z Adamem i Leonem, ich pomyśle powołania Brygady Mroku, która odwiedzała mieszkania pod nieobecność właścicieli zabierając jeden  przedmiot, a pozostawiając drugi. No i w końcu o morderstwie Iwony i poszukiwaniu winnego. W historii tej jest mnóstwo przypadków, niedopowiedzeń, dziwnych połączeń, symbolicznych przedmiotów. Wszystko to wydawałoby się wskazywać na dobry kryminał, jednak jak dla mnie upiększaczy i zagwostek jest więcej niż samej akcji. Jedyne co zaskakuje to rozwiązanie. Natomiast cała reszta dla mnie przegadana, potok słów i wywody głównego bohatera- nieraz zdawałoby się do nie końca zrównoważonego, przeplatane elementami akcji kryminalnej. Do tego Filip – postać dla mnie irytująca, zbyt melodramatyczna, mało stanowcza, jakby nie do końca taka, którą dobrze postrzega się jako głównego bohatera czy narratora.
Na dowód tego przytoczę cytat - jedno z końcowych zdań w książce doskonale oddające sposób postępowania Filipa:
"Oparłem twarz na dłoniach i pogrążyłem się w rozpaczy"


Nie można odmówić książce klimatu – mroczny Kraków końca lat pięćdziesiątych to zupełnie inne miejsce niż miasto znane nam obecnie. Jakby sprzyjające zbrodni tam popełnionej. Do tego klimat PRL i metody aparatu ówczesnego aparatu ściągania potęgują to mroczne wrażenie. Jednak dla mnie sam klimat to trochę za mało.

Moja ocena 5/10

Za możliwość przeczytania książki dziękujemy Wydawnictwu  

niedziela, 16 września 2012

Flann O'Brien - Trzeci Policjant


http://sklep.czulybarbarzynca.pl/

Czasami życie staje się dla nas jedynie smutną rutyną, a my uświadamiamy sobie, że cała nasza egzystencja to płonna pogoń za nieistotnym celem, który wydawał się nam czymś wielkim na początku. Zapala się w nas wtedy płomień wyobraźni i przed nami stają otworem światy inne, wyśnione. Najczęściej dzieje się tak, gdy nie wystarcza nam to, co szarość dnia nam dostarcza.

Brian Ó Nualláin (Flann O'Brien) opisał jedną z podróży do świata, gdzie prawdopodobnie często bywał Dali, a w której z pewnością Lewis Carroll był tam conajmniej raz.

Główny bohater tej powieści relacjonuje nam całe swoje życie (całe szczęście bardzo krótko), największy nacisk kładąc na niesamowicie zwariowaną historię (a jak wiemy, życie nie obfituje w zwariowane historie). Tu wspomnę, że powieść została wydana już po śmierci autora...

Niesamowicie zwariowana historia w niespotykanie kolorowym świecie, którego obrazowość (albo raczej wymiarowość) skupia się na postaciach trzech niesamowitych policjantach i (wiem, że nadużywam słowa) ich niesamowitego podejścia do wszystkiego. Tworzą oni niezwykłe rzeczy, mają najdziwniejsze przemyślenia, a wszystko to opatrzone komentarzem na temat wielkiej nieistniejącej postaci De Selbiego.

Powieść przepełniona humorem, satyrą i karykaturą, zawiera przemyślenia na tematy od cen najmu lokali użytkowych do trudności w wykonaniu trumny dla roweru... Z łatwością jesteśmy w stanie uwierzyć jednej z postaci, która stwierdza "mój dziadek na rok przed śmiercią stał się koniem"...

8,5/10


Jestem niesamowicie zadowolony z tej lektury, tym bardziej, że otrzymaliśmy ją dzięki uprzejmości Czułego Barbarzyńcy. Po wizycie w warszawskiej kawiarnioksięgarni, myślałem, że nasze drogi się nie zejdą ponownie.



""Trzeci policjant" to thriller kryminalny, surrealistyczna wizja wieczności oraz pełna komizmu historia nie spełnionej miłości człowieka i roweru. Główny bohater, niczym Alicja w Krainie Czarów, wędruje przez niezwykły świat, do którego trafia po popełnieniu morderstwa. W świecie zmarlych nie obowiązują żadne zasady ani prawa, wszystko natomiast jest powtarzalne"

czwartek, 6 września 2012

Magdalena Kordel - Okno z widokiem


Oczywiście poszłam za ciosem I nabyłam kolejną książkę Magdaleny Kordel – “Okno z widokiem”. Tym razem okładka to zdecydowanie lepszy wybór wydawnictwa niż w przypadku poprzednich dwóch książek tej autorki. Ta okładka wręcz zachęca do sięgnięcia po książkę i sprawdzenia, co ukryte jest w środku. Tak samo jak w przypadku poprzednich książek autorki przenosimy się do urokliwego miasteczka Malownicze, tym razem jednak z inną bohaterką.

„Okno z widokiem to powieść pełna zagadek i nieoczekiwanych zwrotów akcji. Przeszłość miesza się z teraźniejszością, przez wiele lat skrywane sekrety rodzinne wychodzą na jaw.

Grupa studentów archeologii dokonuje wstrząsającego odkrycia, a policjanci choć nieco niekonwencjonalni wykonują swoja pracę z dużym zaangażowaniem i dobrymi wynikami. To również opowieść o ciepłej i pełnej miłości relacji pomiędzy wnuczką i babcią, o małomiasteczkowej społeczności i proboszczu, który jest nadzwyczaj otwarty na problemy wszystkich swoich duchowych podopiecznych. Wszystko to tworzy niepowtarzaną atmosferę i prowadzi do zaskakującego finału, w którym czynny udział poza główną bohaterką biorą mieszkańcy Malowniczego i przyjezdni między innymi sędziwy profesor, jego żona, historyk amator, studenci archeologii, pewien przystojny strażnik miejski, przyszywany dziadek Róży, proboszcz i wielu, wielu innych. Książka poza ciekawą akcją nie pozbawiona jest humoru, który jak już się przekonali czytelnicy poprzednich powieści jest nieodłączną częścią twórczości autorki”


Róża – główna bohaterka w pewien sposób uciekając od problemów na uniwersytecie, gdzie pracuje, przybywa z wizytą do swojej babci Matyldy i przyszywanego dziadka Juliusza. Przybywa w poszukiwaniu odskoczni, ratunku i spokoju. Babcia Matylda, jej miłość, magia i powrót do dzieciństwa ma pomóc Róży uporać się ze światem i sobą samą. Okazuje się, że mieszkańcy miasteczka też mają problem w postaci inwestora, który chce rozpocząć budowę w okolicach ukochanej przez wszystkich i sentymentalnej dla Róży i  jej rodziny kapliczki ze Św. Antonim. Róża wpada na pomysł zorganizowania wraz z profesorem i studentami z jej wydziału wykopalisk w tej okolicy, by tym samym opóźnić inwestycję czy nawet ją zablokować.
Powrót wnuczki Matyldy do Malownicznego to również powrót do dzieciństwa, takiego ciepłego, sielskiego, za którym każdy z nas gdzieś w głębi serca tęskni. To także wizyta w urokliwym miasteczku, gdzie zawsze chętnie się wraca, by odpocząć i oderwać się od zgiełku i szumu wielkiego miasta. Miejsca, gdzie życie toczy się zupełnie innym torem, a problemy jakoś łatwiej się rozwiązują.
Lubię Magdalenę Kordel, za poniekąd przewidywalność, która jednak mi się nie znudzi, bo to przewidywalność, która ukaja dobrem i ciepłem. Pozwala całkowicie oderwać się od tego, co wokół i cieszyć prostym życiem chociaż przez te kilka godzin podczas lektury jej książek.
Jedyne czego mi zabrakło, czy raczej było mniej porównując z jej wcześniejszymi powieściami to śmiechu do łez…był dobry humor, owszem, ale przyzwyczaiła mnie do czegoś więcej. Przede mną jeszcze najnowsza powieść tej autorki, więc mam jeszcze szansę.

Moja ocena 8/10


środa, 5 września 2012

Małgorzata Gutowska – Adamczyk - Serenada, czyli moje życie niecodzienne


Z racji tego, że bardzo cenię sobie późniejsze książki tej autorki postanowiłam sięgnąć po jej debiut.

Serenada to pełna wdzięku i błyskotliwa zabawa konwencją komedii romantycznej, w której humor i uczucia są zmieszane w idealnych proporcjach.
Życie trzydziestoletniej Kasi, niespełnionej aktorki Białostockiego Teatru Lalek, odmienia się nagle podczas pewnej podróży pociągiem. Zostaje dostrzeżona przez członka ekipy pracującej przy popularnym serialu "Życie codzienne". Takiej szansy nie może zmarnować. Wkrótce zastąpi odtwórczynię głównej roli. Jak się okaże, nie tylko na planie filmowym…
Czy uczuciowa i szczera dziewczyna z Podlasia odnajdzie się w pełnym fałszu świecie mediów, celebrytów i czerwonych dywanów?
Czy będzie umiała rozpoznać prawdziwą miłość?”

Gdyby nie to, ze książka nie należy do tych opasłych to z pewnością dałabym sobie spokój..


O czym jest ta książka – według mnie o jednym wielkiej naiwności głównej bohaterki, czy nawet należałoby powiedzieć głupocie i braku równowago emocjonalnej… A może ja jestem zbyt rozsądna na takie książki? Bo jak można sobie planować zakup ślubnej sukni i ułożenie życia z mężczyzną, z którym spędziło się kilka godzin na weselu? A następnie wpadać w rozpacz, kiedy okazuje się, że wybranej jest homoseksualistą? A Kasia w tej książce zakochuje się aż trzy razy…potem błądzi, gubi się, naiwnie wierzy we wszystko, rozczarowuje się, nie potrafi podjąć decyzji, a jak już je podejmuje to raczej są one zgubne w konsekwencjach. Kasia irytuje do bólu, aż chce się nią potrząsnąć i powiedzieć: „otrząśnij się kobieto”. Jeżeli oceniać książkę jako lekkie czytadło o romansowym zabarwieniu to myślę, że można znaleźć inne, lepsze książki tego typu. Ani nie bawi, ani nie odpręża - odetchnęłam z ulgą jak ją skończyłam. Do tego historia – nudna, przewidywalna, płytka i trywialna.
Jedyny plus to ukazanie świata celebrytów z drugiej, nieznanej na strony.  Świata, gdzie pracuje się niemal 24 godziny na dobę, gdzie rządzi fałsz i obłuda, a to co widzimy w kolorowych gazetach to ciągle jakaśtam gra o widza.

Moja ocena 3,5/10