poniedziałek, 25 listopada 2019

Agata Napiórska - Jak oni pracują t.2

Jakie rytuały towarzyszą pracy twórczej Moniki Brodki, Agaty Bogackiej, Katarzyny Kozyry czy Zygmunta Miłoszewskiego?
Już jesienią ukaże się druga część arcyciekawej i inspirującej książki Agaty Napiórskiej Jak oni pracują 2. Kilkudziesięciu niezwykle utalentowanych polskich twórców w rozmowie z Agatą Napiórską opowiada o zwyczajach, które towarzyszą „przekształcaniu pomysłu w dzieło sztuki”. Tym razem wśród rozmówców znaleźli się nie tylko pisarze, ale także artyści, muzycy i kucharze. O ile w pierwszej części mieliśmy do czynienia często z twórcami starszego pokolenia, o tyle tu autorka koncentruje się na artystach młodszych, na fali wznoszącej. Rozmowy są nieco dłuższe i dotyczą także samego zjawiska pracy twórczej jako głównego źródła utrzymania.




Jeżeli zawsze ciekawiło cię, jak pracują artyści, pisarze i muzycy to ta książka jest dla ciebie. Ja ogromnie się ucieszyłam, kiedy sięgałam po tą lekturę,  mając w perspektywie kilka wieczorów podglądacza przed sobą. Czasem osobom postronnym wydaje się, że autor siada na kilka godzin pisze, pisze i powstaje nowa książka, czy tekst piosenki. Ta książka - w formie wywiadów z twórcami z różnych dziedzin obala wiele mitów, pokazując jednocześnie, ze nie ma gotowych wzorców, utartych ścieżek i dróg na skróty. Każdy z autorów i twórców jest inny, każdy ma swoją drogę do celu, a osiągnięcie go nie zawsze jest tak łatwe, jak mogłoby się wydawać.

Bowiem poza procesem twórczym, który dla większości z nich to poniekąd przyjemność, bo zarabiając na życie robiąc, to, co kochają i to, do czego zawsze dążyli, mamy również ciężką fizycznie prace,, która stanowi wyzwanie nie tylko dla mistrzów planowania, ale przede wszystkim dla tych, którzy z planowaniem nie mają za dużo wspólnego.

Co niezwykle cenne wielu z tych twórców odsłania w tych wywiadach z autorką dużo cieni takiego życia, które nam wydawałyby się być pracą marzeń. Bez upiększania mówią o pieniądzach i poświęceniu, o ograniczeniach i limitach, które większości z nas, pracujących w systemie ośmiogodzinnym - teoretycznie - wydawać by sie mogły nierealne.
Polecam, nie tylko tym, którzy zawsze chcieli tworzyć :)

sobota, 16 listopada 2019

Stefan Darda, Magdalena Witkiewicz - Cymanowski młyn

Małżeństwo Moniki i Macieja przechodzi głęboki kryzys.
Oboje łudzą się, że tajemniczy prezent: urlop w leśnym pensjonacie, z dala od ludzi i cywilizacji, może jeszcze wszystko uratować. Początkowo ulegają romantycznym chwilom, jednak nagły wyjazd Macieja budzi demony przeszłości. Łukasz, przystojny syn właściciela, do złudzenia przypomina Monice jej byłego narzeczonego. Czy to tylko przypadkowe podobieństwo?
Wyjazd, który miał ratować związek, okazuje się początkiem trudnych do wyjaśnienia i niepokojących zdarzeń. Nic nie jest oczywiste, bohaterowie głęboko skrywają tajemnice, a na światło dzienne wypływają przerażające wspomnienia o krwawych zbrodniach sprzed lat.
Kim tak naprawdę jest Łukasz? Czy małżeństwo Moniki i Maćka przetrwa próbę sił? I jaką rolę pełni dziewczynka ze starej wyblakłej fotografii?
MISTRZOWSKIE POŁĄCZENIE POWIEŚCI OBYCZAJOWEJ I THRILLERA ZAPEWNIA LEKTURĘ NA NAJWYŻSZYM POZIOMIE EMOCJI OD PIERWSZEJ DO OSTATNIEJ STRONY!


To miało być połączenie autorskie, które zachwyci. Ona autorka powieści ze szczęśliwym zakończeniem, On autorka powieści grozy... miał być mix thrillera i powieści obyczajowej, miało zachwycić. Mnie nie zachwyciło ... nie porwało w żadnym momencie, czekałam aż coś się wydarzy, porwie mnie, że z napięciem będę czekała na zakończenie. Było niestety dość nudno, momentami ciężkawo i zdecydowanie wolę duet Witkiewicz - Rogoziński. 

Monika i Maciej to małżeństwo w kryzysie, zdawałoby się, że tylko cud musiałby się wydarzyć, żeby je uratować. Dość niespodziewanie dla nich dostają zaproszenie na wyjazd na urlop na Kaszuby, który przypada w mało atrakcyjnym, jesiennym czasie. Kilka dni spędzonych w miejscu, gdzie telefony nie mają zasięgu okazuje się zbawieniem dla ich relacji. Wtedy, dość niespodziewanie Maciej zostaje wezwany do Warszawy, a po kilku dniach jego pobyt w stolicy okazuje się być dłuższy niż się spodziewał.
W trakcie tych kilku dni Monice towarzyszy sy właściciela Cymanowskiego Młyna - Łukasz. Niejako skazani na siebie w tym odludnym miejscu zaczynają się do siebie zbliżać. Dodatkowo okazuje się, że Łukasz niebezpiecznie zaczyna przypominać ukochanego Moniki sprzed lat, chłopaka, z którym ona do tej pory się nie pożegnała...
To powieść o tajemnicach. Ma je każdy z bohaterów, każde z nich coś ukrywa. Niektóre z tych tajemnic mogą się okazać wyjątkowo niebezpieczne i niewygodne dla innych. Zakończenie - chyba zdecydowanie najmocniejsze na tle całości, nie rekompensuje niestety słabej całości. 


STUHRMÓWKA. A imię jego czterdzieści i cztery. Maciej Stuhr w rozmowie z Beatą Nowicką

100% Stuhra w... książce


Maciej Stuhr w rozmowie z Beatą Nowicką wspomina rodzinny dom, czasy studenckie i początki kariery. Opowiada o kulisach pracy na estradzie, w filmie i teatrze. O pułapkach, jakie Stuhrmowkaniesie za sobą znane nazwisko oraz popularność. O przekonaniach i wartościach. Sporo w tej publikacji wybornego poczucia humoru, dystansu do siebie i wrażliwości.

Stuhrmówka. A imię jego czterdzieści i cztery to wydanie poszerzone o rozmowy tyczące ostatnich czterech lat, podczas których wiele się zmieniło. Maciej Stuhr ponownie się ożenił, po raz drugi został ojcem, zagrał wiele ciekawych ról, zrobił doktorat i stał się solą w oku partii rządzącej.





Bardzo osobisty wywiad z aktorem niebanalnym...Napisać można jedynym takim na naszej scenie. Aktorem, który wychodzi poza schematy, jak się okazuje pokonując za każdym razem swoje ograniczenia i słabości, pokazując publiczności Macieja Stuhra w kolejnych to odsłonach. Często całkiem innych niż ona sam jest. Okazuje się bowiem - w tracie lektury tego wywiadu - że Maciej Stuhr to raczej introwertyk, dość wycofany i nie zawsze pewny siebie.

To, co szczególnie cenne to opinie na temat aktora autorstwa różnych postaci - aktorów, reżyserów, osób mu bliskich. Trafne, celne i często wyjątkowo plastyczne w opisach tej niebanalnej postaci. 
Sam aktor pokazuje siebie poprzez tą długą rozmowę, poprzez różne swoje wcielenia, na rożnych etapach życia. Ta rozmowa - momentami boleśnie szczera i otwarta pozwala poznać czytelnikowi całkowicie innego młodego Stuhra, który niczym w kalejdoskopie zmienia się, przy zachowaniu właściwej sobie inteligencji, humoru z nutką cynizmu. 
Uważny obserwator życia - nie tylko swojego - rysuje nie tylko swoją historię. Pisze powieść o życiu, wraz ze wszystkimi jego blaskami i cieniami, wprowadzając do fabuły niebanalne postacie znane z wielkiego ekranu czy sławnych scen.
Co szczególnie cenne Stuhr nie omija tematów trudnych, czy bolesnych, pokazując niejako całego siebie w wywiadzie jakże ciekawym, co frapującym.
To jedna z niewielu książek wywiadów, które wciągnęły mnie od pierwszej strony. To forma, której raczej unikam, tym razem okazała się strzałem w dziesiątkę. Z decydowanie za sprawą głównego charakteru...

niedziela, 3 listopada 2019

Joanna Opiat - Bojarska - Gra o wszystko

Młoda kobieta zostaje odnaleziona martwa we własnym mieszkaniu. Obfite kształty ofiary i suto zastawiony stół rodzą wiele pytań, jednak policja uznaje jej śmierć za samobójstwo. Z dnia na dzień przybywa osób odbierających sobie życie w dziwnie zainscenizowanych okolicznościach. Na jaw wychodzą ich wstydliwe sekrety i perwersyjne upodobania...
W śledztwie pomaga Urszula Zimińska, profilerka z Łodzi. W kręgu osób bacznie obserwowanych przez poznańską policję główną podejrzaną jest… psycholog Aleksandra Wilk. Co łączy wszystkie ofiary i jaki to ma związek z Aleksandrą? Czy czyjeś fantazje mogą prowadzić do zbrodni?
TO GRA POZORÓW ZWANA UWODZENIEM. UWAŻAJ, CZEGO PRAGNIESZ, BO ZA GRZESZNE PRZYJEMNOŚCI TRZEBA BĘDZIE ZAPŁACIĆ WYSOKĄ CENĘ.



Jest to niewątpliwie jedna z lepszych powieści tej autorki, którą czytałam! I zdecydowanie najlepsza w całej serii.
Tym razem nasz duet profilerka Urszula Zimińska i jej koleżanka spotkają się przy rozwikłaniu zagadki w Poznaniu, gdzie ta pierwsza zostaje niejako karnie zesłana, żeby zająć się tworzeniem specjalnego wydziału, którego zadaniem będzie rozwiązywanie tajemnic archiwalnych i odnajdywanie przestępców, którzy wcześniej nie zostali złapani.
Jako pierwsze na tapecie znajdzie się morderstwo dziewczynki, którego sprawcy nigdy nie odnaleziono.
Oprócz spraw archiwalnych profilerka zostaje oddelegowana do pomocy przy, jak się okaże serii zabójstw, których ofiarami będą klienci jej znajomej, którzy regularnie odwiedzali panią psycholog, chcąc się uwolnić od trudnych problemów, z którymi przyszło im się zmierzyć.
 Są one, jak się okaże dość specyficzne i niecodzienne... a osoba, która wyznacza za nie niejako karę w postaci zabójstwa za przewinienia staje się niejako sędzią wymierzającym sprawiedliwość.

Jaka jest w tym wszystkim rola Aleksandry, której uwikłanie w te zbrodnie jest największą zagadką ... do tego pani psycholog postanawia sama dowiedzieć się prawdy, co zdecydowanie staje się dla niej zbyt niebezpieczne i rzuca dodatkowe podejrzenia na panią psycholog...
Jej zachowanie to zdecydowanie najbardziej męczący element całej powieści, która poza irytującą Aleksandrą Wilk trzyma przez cały czas wysoki poziom, trzymając w napięciu niemal do ostatniej strony. Śledztwa prowadzone wydawałoby się przez dość nijaką Urszulę Zimińską  okazują się być dużo bardziej skomplikowane, niż to się początkowo wydawało. A skuteczność profilerki dużo lepsza, niż można zakładać...

piątek, 1 listopada 2019

Marcin Molik - Jak smakuje rok

Czy jest coś, co przywołuje chłodną wiosenną bryzę i kuszące aromaty kwitnących kwiatów lepiej niż jagnięcina, szparagi i morele? Co poprawia nastrój w chłodny, jesienny wieczór lepiej niż gulasz z warzyw korzeniowych lub pieczona wołowina z aksamitnym purée z selera? A jeśli zima niesie ze sobą ponure widoki i porywające wiatry, przynajmniej zapowiada początek sezonu truflowego. „Jak smakuje rok” to książka, dzięki której będziecie mogli rozsmakować się w sezonowej kuchni, niekoniecznie tak oczywistej, jakby mogło się to wydawać na pierwszy rzut oka.

Szefowie kuchni nigdy nie przestają szukać inspiracji. Znajdują ją w dziecięcych wspomnieniach o tzw. „comfort food”, podróżach i daniach, które podziwiamy. Ale najlepszą motywacją i jednocześnie źródłem fantastycznych produktów jest sama matka natura. Jeśli ktoś szuka inspiracji w naturze, źródło jego kreatywności nigdy nie wyschnie.

To jest filozofia gotowania Marcina Molika. Sezonowe, lokalne produkty są dla niego inspiracją. Od nich zaczynają się pomysły na potrawy z mięs, ryb czy nabiału. Wydawać by się mogło, że to trudna sztuka, że są produkty, których nie da się w domu dobrze przygotować. Marcin Molik w swojej książce zdradza kilka tajemnic szefów kuchni, które powodują, że dzięki prostym zabiegom gotowanie wykwintnych potraw staje się łatwe.

Każdy z przepisów z książki „Jak smakuje rok” oparty jest na wybranym produkcie sezonowym. Czy wyobrażaliście sobie, że z malin można zrobić chłodnik? Albo ptasie mleczko z dyni? Kurki prażone są świetnym dodatkiem do deserów, a świąteczne śledzie można zrobić w wiśniówce. Marcin Molik nauczy czytelników, jak w prosty sposób wyczarować smaczne dania z tego, co natura ma akurat teraz do zaoferowania.

Lubię sezonowość w kuchni, lubię sięgać po przepisy, dzięki którym wyczarowane akurat w tym określonym czasie potrawy smakują tak, że tęskni się za nimi cały rok. Tym razem w podróż dookoła kulinarnego roku zabrał mnie Marcin Molik, postać dotąd mi nieznana, jednak wiele z jego propozycji mnie zauroczyło i z pewnością sięgnę po kolejne propozycje jego autorstwa. 
Książka jak nietrudno się domyśleć  podzielona jest na 4 rozdziały, te natomiast na podrozdziały, których przepisy zawierają wśród listy składników bohatera wiodącego - owoc, warzywo, czy grzyba. 

Przepisy są tak urozmaicone, ze myślę, ze każdy znajdzie tutaj coś dla siebie - jest na słodko, na słono, z mięsem i wegetariańsko, są ryby i słodkości, elegancko, nowatorsko i z przymrużeniem oka. Są połączenia nieoczywiste - jak pudding z pietruszki, jak i standardy - np. karp - w całkiem nowych niestandardowych odsłonach. 
To, co zdecydowanie rzuciło mi się w oczy to spora sympatia autora, dla mięs, po które sięgamy dość rzadko - dziczyzny, gęsiny. Tych przepisów ja akurat nie wypróbuję ;)
To, co niestety uważam za spory minus tej pozycji to fakt, że indeks glikemiczny pojawia się tylko przy niektórych potrawach, a nie wszystkich. Początkowo myślałam, że te wybór dotyczy tylko potraw niebezpieczniejszych dla diabetyków, jednak brak IG przy puree z marchewki obaliło moją teorię ;)