czwartek, 28 lipca 2016

Anna J. Szepielak - Francuskie zlecenie


Ewa, niedoceniana przez szefa fotograficzka, dostaje atrakcyjne zlecenie, które może wykonać tylko kobieta. Wiąże się ono z wyjazdem do malowniczej Prowansji oraz przygotowaniem zdjęć reklamowych ekskluzywnej kwiaciarni. Na miejscu bohaterka poznaje wyjątkową rodzinę, dla której tradycja była od wieków ostoją porządku i życiowym drogowskazem. Nestorce rodu, Konstancji, nie podobają się nowatorskie pomysły młodszego pokolenia. Kobieta chce pozostać wierna zasadom, którymi kierowały się wszystkie jej przodkinie, a jednocześnie próbuje zrozumieć siłę młodości. Jednak bolesna tajemnica odbiera jej trzeźwość osądu. Stare mury rodowej rezydencji skrywają zresztą znacznie więcej sekretów… Niespodziewanie dla samej siebie Ewa znajdzie się w centrum niezwykłych wydarzeń, których korzenie tkwią w odległej przeszłości. 

Bardzo lubię powieści obyczajowe, które po pierwsze dobrze się kończą, może czasem w sposób przewidywalny, to jednak ;), zawierają jakąś nutkę tajemnicy i do tego historia z przeszłości miesza się z teraźniejszością. Ta powieść łączy w sobie wszystkie te elementy i muszę przyznać, ze lektura sprawiła mi całkiem sporo przyjemności, takiej typowo babskiej lektury letniej. Nie było ani nudno, ani bez pomysłu, było tak w sam raz.

Ewa, to super fotografka, która zupełnie nie wierzy w swoje umiejętności, na skutek intrygi koleżanki z pracy dostaje lukratywne zlecenie sesji fotograficznej dla pewnej francuskiej rodziny o polskich korzeniach. Mieszkanie w prowanskiej rezydencji początkowo ją onieśmiela i deprymuje. Jednak, kiedy trafia do kwiaciarni Flora, poznaje magię tego miejsca oraz jego mieszkańców. Zbliżając się do nich zaczyna poznawać ich tajemnice, tęsknoty i problemy, z czasem stara się im pomóc. Jednocześnie odkrywa, ze zaczynają ją nawiedzać specyficzne sny pokazujące przeszłość francuskiej rodziny. Jednocześnie trafia do niej spadek po jej własnej, trochę tajemniczej ciotki...Czy te historie jakoś się łączą? Przeczytajcie same :) Jak dodam, ze pojawia się również ogrodnik, który uczył się polskiego z książek Sienkiewicza, a któremu to spodobała się Ewa, zrobi się jeszcze ciekawiej, prawda?

Ciekawa, z pomysłem książka na letnie wieczory pomagająca oderwać się na chwilę przyjemnie od rzeczywistości. Polecam :)



czwartek, 21 lipca 2016

Katarzyna Grochola - Przeznaczeni

Byłam bardzo ciekawa najnowszej powieści Katarzyny Grocholi, jako, że moje przygody z jej twórczością oscylują od zachwytu do porażki i straty czasu. Mam wrażenie, że zaczynając od babskiego czytadła, a kierując się w stronę ambitniejszych powieści z zabarwieniem psychologicznym autorka miała przed sobą nie lada wyzwanie. Bo miało być tym razem ambitniej, ciekawiej i z pomysłem.

I powiem szczerze, że nie jestem do końca przekonana czy się udało. Owszem całość jest fajnie skonstruowana, zamysł mi się podobał, to w ostatecznym rozrachunku miałam wrażenie, ze czegoś zabrakło. Czegoś, co sprawiłoby, żebym z dużym zaciekawieniem przekręcała kolejną kartkę, wyczekując kolejnej, ciekawej sceny, zwrotu akcji, zaskoczenia. Otóż tak nie było. 
Katarzyna Grochola przedstawia nam kilkoro bohaterów, których pozornie nic nie łączy, owszem można się domyśleć, że gdzieś, kiedyś się spotkają, nie wiemy natomiast, co mogłoby połączyć Olin - poczytną autorkę bestsellerowych kryminałów, z Jerrym nałogowym alkoholikiem i hazardzistą, który aktualnie sprowadza auta z Polski, żeby je sprzedać z zyskiem za granicą...
Owszem ich historie osobne to niemal pomysły na gotowe powieści, ona bowiem od lat jest tą trzecią, tkwi w związku z mężczyzną, dla którego zdecydowała się usunąć ich nienarodzone dziecko, a który tak bardzo ją kocha, ze dopiero po latach decyduje się na rozwód z żoną.
On za to uwalniając się z jednego nałogu, popada w drugi i wymyśla coraz to nowe sposoby zdobycia pieniędzy, żeby ten swój nowy nałóg finansować.Poznaje młodego Polaka, też leczącego się alkoholika... 
Jest jeszcze Gabrysia - dziwna kobieta z przeszłością, która pracuje w kasynie i zakochany w niej od pierwszego wrażenia były bawidamek, który pragnie spędzić z nią resztę życia - Mateusz. 

Oczywiście jest ciekawie, poznając historię bohaterów ciągle zastanawiamy się, co się stanie, czy kiedyś się spotkają i jakie wydarzenie ich połączy. Jednak zakończenie trochę rozczarowuje i im dalej w akcji tym ma się wrażenie, ze to jednak nie to, czegoś zabrakło. A szkoda, bo potencjał na wyrwanie się z szablonu powieści stricte obyczajowych był spory.

Życiowo prawdziwa, nasączona nadzieją i dojrzałym optymizmem, ta książka to Twoje przeznaczenie.

O tej książce można opowiadać na wiele sposobów. Na przykład tak: Przeznaczeni to historia pięciu osób. Pozornie nie mają ze sobą nic wspólnego, ale już wkrótce zbiegi okoliczności i przypadkowe na pierwszy rzut oka zdarzenia sprawią, że ich drogi nierozerwalnie się połączą.

Olin jest rozchwytywaną autorką kryminałów. Ma wszystko: pieniądze, sławę, sukces, jest nawet zakochana. Problem w tym, że nie do końca szczęśliwie. Od wielu lat ma romans z żonatym facetem. Historia jakich wiele: ona kocha jego, on kocha tylko ją, no ale żona, dzieci…
Gabrysia pracuje w kasynie. Każdego dnia obserwuje ludzi, którzy wygrali albo przegrali. Sama jest nieufna i żyje na uboczu. Aż do momentu, gdy – przypadkiem – spotyka Mateusza.
Mateusz jest zdolnym grafikiem i beztroskim singlem. Ma pieniądze i kobiety. Pieniądze co prawda pożyczył swojemu przyjacielowi Kubie, ale kobiet w jego życiu nie brakuje – pojawiają się i znikają. Wszystko się zmienia, gdy spotyka Gabrysię. Ta kobieta to dla niego tajemnica, którą musi rozwikłać.
Kuba jest alkoholikiem. Niepijącym. W poszukiwaniu lepszego jutra wyrusza do Stanów Zjednoczonych. Pożyczone od Mateusza pieniądze błyskawicznie trafiają w ręce Jurka (zwanego Jerrym), polskiego emigranta, który w Ameryce dorobił się synów i kolejnych żon, a także paru szemranych interesów, na których nieustannie ma nadzieję się dorobić.

Historie wszystkich bohaterów zbiegają się w kulminacyjnym punkcie. Jedni otrzymają szansę od losu, inni tę szansę bezpowrotnie stracą…

Przeznaczeni to absolutny majstersztyk, na który warto było czekać cztery długie lata. Katarzyna Grochola, najpopularniejsza polska pisarka, postawiła wszystko na jedną kartę i napisała powieść, jakiej jeszcze nie było. Przemyślaną i misternie skonstruowaną. Mądrą, czasem zabawną, a momentami bardzo poważną. O poplątanym życiu, wzlotach i upadkach. O zderzeniach z rzeczywistością, ale nasączoną dojrzałym optymizmem. To powieść, w której gra toczy się o naprawdę dużą stawkę.

Letni przegląd obyczajowy

Poniżej przedstawiam wam krótkie zestawienie książek przeczytanych przeze mnie niedawno, które określiłabym mianem "jestem zmęczona, czytam, nie wymagam wiele" ;-) Każda z nich okazało się, ze obiecuje trochę więcej niż oferuje. Dla relaksu dwie z nich można przeczytać, trzecią odradzam, bo szkoda czasu.


Agata Kołakowska - Płótno 

W życiu młodej malarki Niny Sadowicz zbiegają się dwa szczęśliwe wydarzenia. Zaręcza się z ukochanym Michałem, a jej obrazy zaczynają odnosić sukcesy na rynku aukcyjnym. To pierwsze zwiastuje szczęście w życiu prywatnym; drugie – pomaga jej uwierzyć, że w przyszłości będzie mogła utrzymywać się ze swojej pasji – malarstwa, a nie jak dotąd z pracy w biurze nieruchomości. Wszystko zaczyna się doskonale układać. Nina ma nadzieję, że wreszcie dostrzeże dumę również w oczach swego wymagającego ojca. Sielanka zostaje jednak przerwana… 

„Płótno” to historia o prawdziwej pasji. O przewrotnym losie, który daje i odbiera. O walce o siebie i ze sobą. To także opowieść o przyjaźni i o tym, że znalezienie oparcia w drugim człowieku może być receptą i lekarstwem na przeciwności losu.

Może troszkę przewidywalna historia kobiety, której życie diametralnie się zmienia, w pewnym momencie, w wyniku wypadku traci sprawność w ręce, jest to tym bardziej dotkliwe, że nie może malować. Malowanie, to jej cale życie, pasja i pomysł na przyszłość. Kiedy rehabilitacja nie przynosi zamierzonych efektów, frustracja dziewczyny rośnie, wtedy też postanawia ją opuścić jej ukochany, który podczas dalekich podróży nagle uzmysławia sobie, ze stateczna przyszłość u boku Niny to nie jest jego marzenie... Czy jest coś/ktoś, kto sprawi, że Nina postanowi powalczyć o siebie i swoje marzenia?Czy odnajdzie szczęście? Muszę przyznać, że tu autorka mnie zaskoczyła, bo nie wprowadziła akcji na utarte tory - spotkania przystojnego nieznajomego, który jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki rozwiąże jej wszystkie problemy - i dobrze, bo byłoby nudno i przewidywalnie, tak było z pomysłem i nawet ciekawie. Chociaż bez zachwytów. Miałam wrażenie, ze już o tym czytałam, nawet parokrotnie ;-)


Edyta Świętek - Tam gdzie rodzi się miłość

Tajemniczy wróg od lat czyha na rodzinę Hajdukiewiczów. W zemście za urojone krzywdy, daleki krewny postanawia odpłacić się swojemu kuzynowi, kierując swój gniew na jego dzieci. 
Daria od dzieciństwa trzymana była przez swoją rodzinę w złotej klatce. Groźba wisząca nad dziewczyną stała się jeszcze realniejsza, kiedy dwaj jej najstarsi bracia stracili życie. W obawie o jej bezpieczeństwo, rodzice nie pozwalali Darii samotnie opuszczać rodzinnej willi, za jedyną namiastkę wolności dając jej możliwość pracy w będącym ich własnością hotelu „Zacisze”. 
Przygnieciona ciągłym nadzorem Daria postanowiła wyrwać się spod rodzicielskiej kurateli. Kiedy w „Zaciszu” poznaje Marka – nieco tajemniczego mężczyznę, który usilnie stara się zwrócić na siebie uwagę dziewczyny – pozwala, aby głos serca stłumił rozsądek… 

Daria, z powodu groźby wiszącej nad jej rodziną, od dzieciństwa trzymana była przez rodziców pod ciągłym nadzorem. Jednak kiedy poznaje Marka – nieco tajemniczego mężczyznę, który usilnie stara się zwrócić na siebie uwagę dziewczyny – pozwala, aby głos serca stłumił rozsądek…

Historia miłosna?Jest Tajemnica? Jest Zbrodnie? Są Walka o uczucie, jest? Jest...no i niby wszystko się zgadza, bo założenia ambitne i jakiś pomsł do nich, to wszystko w ostatecznym rozrachunku wychodzi dość przewidywalnie i sprawia wrażenie, jakby amerykańską historię obyczajową z gangsterskimi porachunkami szkód z przeszłości przenieść na nasze, tu prowincjonalne, podłoże i środowisko. Wyszło tak ciut kiczowato i w sposób nie do końca dopracowany. 


Anna Klejzerowicz - Czarownica

Michał rezygnuje z miejskiego życia i stawia malowniczy dom na wsi. Od pierwszej wizyty w okolicy intryguje go mieszkająca na skraju wsi samotna kobieta, którą miejscowi zwą czarownicą. Poznanie jej i spotkanie sześcioletniej, zamkniętej w sobie dziewczynki na zawsze zmieni życie Michała i stanie się przyczyną wielu dramatycznych wydarzeń i trudnych decyzji... 

To historia o życiu w zgodzie z naturą – także własną. O pokonywaniu słabości, osobistych tragedii, demonów przeszłości, a także o upartym poszukiwaniu sensu życia. To także historia o miłości w jej najbardziej uniwersalnym wymiarze.

Ostania książka, to wspomniana przeze mnie propozycja, na którą szkoda czasu, mimo, że książkę czyta się szybko - duże litery/mało treści...Jedyne, co ciekawe to ucieczka na prowincję tym razem mężczyzny, który w prostocie życia odnajduje siebie. Oczywiście pojawia się się miłość, na początku trudna i nie bez problemów, ale jak nietrudno się domyśleć ostatecznie szczęśliwa. No i pojawia się dziecko, w trochę innych okolicznościach, niż można byłoby oczekiwać, i to chyba jedyny ciekawy wątek, cała reszta sprawia wrażenie opowieści niesionej popularnością nazwiska autorki, za którą nie stoi dobra historia. Niestety. 

środa, 20 lipca 2016

Katarzyna Zyskowska-Ignaciak - Ucieczka znad rozlewiska

Muszę przyznać, ze czuje ogromny przesyt książek związanych z ucieczką na prowincję, od czasu "Domu nad rozlewiskiem" temat ten wielokrotnie powracał w wielu powieściach obyczajowych w formie i pomyśle mniej lub bardziej udanym, ale za każdym razem będącym już kopią, kalką, czegoś, co już zostało opisane. I o innowacyjność to już raczej trudno. Dlatego bardzo ucieszył mnie wstęp do powieści Katarzyny Zyskowskiej Ignaciak:



Wszyscy marzą o przeprowadzce na prowincję. Tak, ja też utwierdzałam się w tym przekonaniu.
Czytałam o kobietach budujących drewniane domki w urokliwych zakątkach i dziedziczących
romantyczne dworki wśród sosen. Co z tego, że dworek okazywał się ruiną, a romantycznym
bohaterkom deszczówka lała się na głowę?
Frania ma dość sennego, ślicznego i nudnego Kazimierza, zrzędliwej matki nauczycielki oraz
przewidywalnego do bólu narzeczonego. Gdy się dowiaduje, że jej starsza siostra nie jest
wcale taka idealna, na jaką wygląda, ucieka sprzed ołtarza i łapie okazję do Warszawy.
Tylko czy warszawskie kolorowe dni naprawdę przyniosą Frani szczęście?



Muszę przyznać, że książka bardzo mi się podobała. Oczywiście nie jest to typ powieści przeambitnej, długo zapadającej w pamięć, ale ma coś w sobie.
Frania to młoda kobieta, jakich wiele, u progu wielkiej zmiany w życiu - ślubu zaczyna mieć coraz więcej wątpliwości, czy to jest właśnie tą drogą, której ona pragnie, czy może spełnia tylko marzenia i oczekiwania rodziny...
Decyduje się na szalony krok, ucieka sprzed ołtarza, a do Warszawy zabiera ją Andrzej - jej pierwsza wielka miłość. Jak potoczą się jej losy musicie przeczytać same, do czego zachęcam. Bo wbrew pozorom pod wydawałoby się błahą treścią powieść opowiada o tym, z czym mamy do czynienia na codzień - walką o realizację własnych marzeń, często w opozycji do oczekiwań rodziny, wyczekiwaniem na wielką miłość, trwaniem w dziwnych związkach, konwenansami społecznymi...Czy to Warszawa, czy prowincja, problemy te pozostają niezmienne, a miły wieczór z Franką pokazuje, że czasem warto posłuchać instynktu. A wszystko inne w swoim czasie się ułoży, czasem zupełnie inaczej niż byśmy tego oczekiwały. 


poniedziałek, 11 lipca 2016

John Boyne - W cieniu pałacu zimowego

Powieść obyczajowa, rozgrywająca się przez kilkadziesiąt lat XX wieku. Młody Georgij niezwykłym zbiegiem okoliczności trafia do carskiego pałacu w Petersburgu, gdzie poznaje rodzinę Mikołaja II i zakochuje się w księżniczce. Gdy wybucha rewolucja, ucieka na Zachód i osiada z żoną w Londynie. Nostalgiczna opowieść o wpływie młodości i wielkiej historii na całe życie. Wątek sensacyjny (szpiegowski), świetna psychologia i panorama ważnych wydarzeń minionego stulecia.

Czytałam już wiele różnych alternatywnych scenariuszy tego, co mogło się zdarzyć w Rosji w burzliwych czasach rewolucji październikowej. Poznałam kilka historii opisujących lepiej lub gorzej losy carskiej rodziny Romanowów, zakładając, ze udało im się przeżyć. Moja ulubiony to jak dotąd wersja Steva Berrego z "Dziedzictwa Romanowów".

Byłam bardzo ciekawa, jak z tematem ...poradzi sobie autor "Chłopca w pasiastej piżamie". Poznajemy Gieorgija, który z perspektywy lat cofa się pamięcią do czasów, kiedy przypadek, czy raczej dzielna postawa młodego chłopaka z rosyjskiej wsi umożliwiła mu służbę na carskim dworze w postaci, dziś powiedzielibyśmy ochroniarza, carewicza Aleksjeja. Jego powieść nie jest chronologiczna, wraca bowiem do różnych momentów i historii z życia zarówno swojego, jak i swojej małżonki - Zoi. Na początku zabieg ten wydaje się być interesujący, bo poznajemy ciągle to nowe watki, które splatają główni bohaterowie, jednak gdzieś w połowie robi się to trochę meczące, bo już by się chciało wiedzieć, co dalej... tymczasem autor znów zaburza chronologię. I czekać trzeba dalej. Niestety to przerywanie sprawia też wrażenie dla nie pewnego niedosytu, wiele bowiem wątków zostało przerwanych i niedokończonych - jak chociażby wspomniany w opisie wątek szpiegowski, do którego autor już nie powrócił. Sama historia i koncepcja losów Gieorgija i Zoi bardzo mi się podobała, bo poznając ich w różnych czasach dziejowych, widząc wiele perspektyw poznajemy ich lepiej. Oczywiście w pewnym momencie zakończenie staje się dość przewidywalne, jednak zupełnie nie przeszkadza to w odbiorze. No i podobnie jak w przypadku wcześniejszych historii alternatywnych tak i teraz zastanawiam się, ile w tej opowieści prawdy, a ile fikcji i wyobraźni autora
Zoji

piątek, 8 lipca 2016

Håkan Nesser - Człowiek bez psa

Grudzień w Kymlinge. Rodzina Hermanssonów zbiera się, by uczcić szczególną okazję: nestor rodu Karl-Erik kończy sześćdziesiąt pięć lat, a jego najstarsza córka Ebba – czterdzieści. Jednak uroczystości nie przebiegają tak, jak się wszyscy spodziewali. Rodzinne spotkanie ma nieprzewidziane, tragiczne następstwa. W przeddzień wielkiego jubileuszu przepada bez śladu Robert – wyrodny syn Karla-Erika, który wbrew woli rodziny wziął udział w kontrowersyjnym reality show Więźniowie Koh Fuk. Następnego wieczoru również bez śladu znika syn Ebby, Henrik. Czy to przypadek, że dwóch blisko spokrewnionych ludzi znika w odstępie zaledwie dwudziestu czterech godzin?
Z tą zagadkową sprawą musi się zmierzyć inspektor kryminalny o włoskich korzeniach, Gunnar Barbarotti, który powoli odkrywa najmroczniejsze tajemnice tej rodziny.




Przeczytałam ostatnio, w wywiadzie z Katarzyną Bondą, ze ten kryminał jest według niej jednym z lepszych, które czytała. Zaintrygowana zaczęłam lekturę. I co się okazało, że dla mnie to był jeden z najsłabszych krymiałów, jakie przeczytałam. Do końca dotrwałam tylko dlatego, że ciągle miałam nadzieję, że autor mnie zaskoczy, w końcu coś się zacznie dziać, a zakończenie będzie prawdziwą perełką. Tak się nie stało, a zakończenie było banalnie przewidywalne. Lektura, którą radzę omijać z daleka, bo po prostu szkoda na nią czasu. 

Oprócz przewidywalności jest po prostu nudno, przez większość akcji nie dzieje się nic. Bohaterowie są dziwni, żaden z nich jakoś szczególnie nie wyróżnia się na tle innych, nikt charakterystyczny nie pojawia się aż do samego końca. Powiem więcej, w większości są oni nawet irytujący, dziwna rodzina, którą spotkało wielkie nieszczęście, a ich decyzje, niekoniecznie związane tylko z tragedią, ale te życiowe, mają niewiele wspólnego ze zdrowym rozsądkiem. Często się zdarza, że mimo słabej akcji prowadzący śledztwo potrafi czy to swoją charyzmą, czy zdolnościami przykuć uwagę czytelnika. Niestety tutaj takiego bonusu nie możemy się spodziewać, bo Gunnar Barbarotti nie jest ani błyskotliwy, ani pracowity, ani pomysłowy. NUDA to słowo, które najbardziej pasuje do tego kryminału i raczej wątpliwe, ze sięgnę po kolejny tom z tym inspektorem w roli głównej. 

czwartek, 7 lipca 2016

Agnieszka Łubkowska - Elementarz dla dzieci z dysleksją

Jestem ogromną fanką serii elementarzy. Sam pomysł, rozwiązania, ilustracje i bohaterowie sprawiają, że mamę bardzo cieszy lektura. Najnowsza propozycja wydawnictwa Nasza Księgarnia skierowana jest do dzieci z dysleksją.

Przed wami książka, jakiej jeszcze nie było! Czy wiecie, że kobra potrafi splunąć jadem na odległość pięciu metrów, a większość muszli ślimaków skręca w prawo? Ta książka jest pełna ciekawostek, o których nie mieliście pojęcia!

„Elementarz dla dzieci z dysleksją” to wyjątkowa książka dla dzieci borykających się z zaburzeniami koncentracji. Specjalna i zarazem przyjazna konstrukcja oraz forma elementarza pomagają skupić się dziecku na konkretnym zagadnieniu.
Elementarz jest podzielony na trzy części – naukę liter, naukę sylab oraz czytanie całych słów, od najprostszych po bardziej złożone. Atrakcyjne teksty, pełne ciekawostek o świecie, skutecznie zachęcą dzieci do nauki czytania i pracy w skupieniu. Wyraźna czcionka i duże odstępy między wierszami dodatkowo ułatwią i zmobilizują do podjęcia przez nie próby czytania. Każda część elementarza, poza zasadniczymi ćwiczeniami czytania, zawiera również zadania pomagające kształtować słuch fonemowy dziecka. Ten niezwykły elementarz będzie pomocny zarówno dla rodziców, jak i nauczycieli czy terapeutów.


Książka skonstruowana jest niejako etapami. Najpierw poznajemy litery- każdej z nich poświęcona jest osoba strona/historyjka/ciekawostki/obrazki i na koniec zadania. Super sprawa i super rozwiązanie, bo przy takim pakiecie dziecko nie ma wrażenia przymusu wykonywania żmudnych ćwiczeń, które raczej kojarzą mu się z przymusem, powtarzalnością i nuda. Oprócz liter na małych odkrywców czekają również sylaby - głownie te trudniejsze, ale przecież o to chodzi ;) Ale jest to tak ciekawie rozwiązane, że m.in dzieci mają szansę oswoi się i poznać język migowy - bo ważne w takich ćwiczeniach jest to, żeby zaskoczyć i zaciekawić. I tutaj ma to miejsce- jestem pod ogromnym wrażeniem kreatywności autorki, zarówno jeżeli chodzi o historyjki, jak i rozwiązania zachęcające do nauki poprzez zabawę. Na koniec - niestety to najkrótsza część jest nauka czytania całych słów. Oprócz zadań dla dzieci każdy z krótkich rozdziałów zawiera również wiele pomocnych wskazówek i dla rodziców, jak z dziećmi pracować, aby poprzez zabawę i wspólna spędzanie czasu nauczyć dzieci jak najwięcej. O formie graficznej już wspominałam, jak i w poprzednich tak i tutaj nie mam zastrzeżeń, więcej bardzo mi się podobają :) ( Ilustracje Joanna Kłos)
Polecam, bo to rzeczywiście wyjątkowa propozycja, żaden sztuczny i sztampowy poradnik, jakich mnóstw. To dobra książka dla dzieci, która w niekonwencjonalny, wbrew pozorom sposób pomaga radzić siebie z trudnym problemem. 

środa, 6 lipca 2016

Izabela Mikrut, Daniel de Latour - Opowiem ci, mamo, co robią narzędzia i Narzędziowy blok rysunkowy

Nowa propozycja wydawnictwa Nasza Księgarnia idealnie wpisała się w nowy krąg zainteresowań mojego syna. Tata ostatnio naprawia dużo sprzętów i maszyn różnych, więc sn ze swoją walizeczką z narzędziami podąża w ślad zanim, ku umiarkowanej uciesze tego pierwszego ;) Jako, że walizeczka juniora aż tak duża nie jest, to jej zawartość jest ograniczona. I tu z pomocą przychodzi książka, przeglądana codziennie przed snem jest od tygodnia obowiązkowym punktem programu. Nawet jeżeli mama ma inne propozycje, to ostatecznie "pipiłała" musi być.

Narzędzia w garażu okropnie się nudzą. Niektóre po prostu marzą o ucieczce w świat, inne mają bardziej ambitne plany – pragną zbudować rakietę kosmiczną. A gdy zdobędą prawdziwy krążownik szos – taczkę ogrodową – ta przygoda nabierze doprawdy szalonego tempa. W swojej niezwykłej podróży odwiedzą warsztat samochodowy, pracownię lutnika, zakład rzeźbiarski, tartak i wiele innych miejsc, w których ich pomoc okaże się niezbędna.
Poznajcie obcęgi, kombinerki, wiertarkę, śrubokręty, klucze, lutownicę, a także licznych przyjaciół naszych bohaterów (w tym dwa tajemnicze jamniki). Dzięki jedynym w swoim rodzaju ilustracjom Daniela de Latoura i zabawnym rymowanym zagadkom Izabeli Mikrut mały czytelnik nauczy się rozpoznawać najważniejszych mieszkańców skrzynki narzędziowej, przy okazji rozwijając spostrzegawczość i umiejętność logicznego myślenia.

To, co najbardziej podoba mi się w serii tych książek to wiele propozycji i możliwości dla dzieci w różnym wieku, od całkiem prostych - z których my na razie korzystamy - jak wyszukiwanie narzędzi, możliwość powtarzania odgłosów, które wydają, poprzez śledzenie losów jednego narzędzia przez kilka kolejnych stron, do wyszukiwania różnic między stronami oraz szukania drogi w labiryncie. Dzięki temu wraz z rozwojem dziecka mamy szansę korzystać z książki w różny sposób ( i całe szczęście również dla rodziców ;)) To, co warte podkreślenia to fakt, że wraz z naszymi bohaterami trafiamy w różne miejsca, najczęściej dla maluchów niedostępne/niedozwolone/zupełnie nieznane. 
Muszę przyznać, że dla mnie to chyba jedna z wizualnie słabszych części w serii, ale to moje subiektywne odczucie, które synowi zupełnie nie przeszkadza...


Doskonałym uzupełnieniem książki jest blok rysunkowy, w którym to spotykamy wszystkich bohaterów książki. 

Sprawdź, czym się zajmują narzędzia, kiedy nikt nie patrzy. Ten wyjątkowy blok rysunkowy wymyślony przez Daniela de Latoura jest zbiorem ciekawych łamigłówek i kolorowanką w jednym – mnóstwo tu zadań ćwiczących wyobraźnię, koncentrację i spostrzegawczość czytelnika. Dzięki wyrywanym kartkom świetnie się nadaje do zabaw indywidualnych i w grupie – z rodzeństwem, rodzicami albo kolegami. Poznaj tajemniczą damę z wiertarką, dowiedz się, jak wygląda wyciskacz do chmur, i narysuj kota robota.

To już raczej propozycja dla dzieci ciut starszych niż mój syn, tak, żeby w pełni korzystać z propozycji zawartych w tej książce. 
To super pomysł, bo z jednej strony poznajemy narzędzia, z drugiej zaś mamy (dzieci) szansę sami narysować wiertarkę, z połączenia cyferek stworzyć piłę. Do tego mnóstwo ciekawostek i różnorodnych zadań sprawi, że młodzi zapaleńcy z pewnością znajdą coś dla siebie.





Bardzo się cieszę, ze przy zalewie księżniczek, świnek Pep powstają również książki propozycje dla chłopców i o dziwo nie są związane tylko z autami. Nie wynika to tylko z tego, że odczuwam zmęczenie tematem auta ;) Pomagają młodym chłopcom poznać bliżej świat taty, a ojcom ułatwiają wieczorne czytanie dając gotowiec do snucia opowieści typowo męskich. Polecam :)

P.S. Wielki plus za wspmnienie Adama Słodowego, wprawdzie tylko rodzice zrozumieją, ale wspomną z sentymentem ;)



piątek, 1 lipca 2016

Magdalena Witkiewicz - Opowieść niewiernej

Ewa i Maciek biorą ślub. Dla niego to racjonalny krok, dla niej spełnienie marzeń. Małżeństwo nie jest jednak bajkowe. Dla Ewy zabrakło miejsca w napiętym grafiku męża. Dzieci? Temat tabu, a później powód kolejnego rozczarowania. 

W życiu Ewy pojawia się przyjaciel i kochanek z czasów młodości.

Czy to Ewa, niewierna, jest wszystkiemu winna? Nawet w małżeństwie, któremu nie można zarzucić nic, prócz tego, że brak w nim miłości?

Czy Ewa i Maciek mają jeszcze jakąś szansę?

Autorka nie daje jednoznacznych odpowiedzi – nie osądza, ale dotyka sedna, opowiada o potrzebie miłości i o samotności najtrudniejszej do zniesienia – samotności we dwoje.


To druga z powieści Magdaleny Witkiewicz, którą przeczytałam. Troszkę podobna do tej, dotykająca problemu niewierności kobiet. Mimo, że temat drażliwy i raczej potępiany moralnie to jednak przedstawiony przez autorkę w sposób zupełnie niejednoznaczny. Wieloaspektowe ukazanie takiej sytuacji/decyzji powoduje, że nie sposób Ewy piętnować. Autorka pokazuje, że nie zawsze to, co łatwo negatywnie ocenić, jest takie jak nam się wydaje. 

Ewa to kobieta, jakich mnóstwo, zakochana w cudownym mężczyźnie, oczarowana jego troskliwością, pomysłowością i romantyzmem, pomimo nie do końca takich zaręczyn, jakich oczekiwała decyduje się na ślub z wybrankiem. Niestety bardzo szybko okazuje się, że ich oczekiwania, decyzje i pomysły na przyszłość są całkowicie inne, nie potrafią wypracować kompromisu, czy raczej Ewa coraz częściej godzi się na to, co postanowił Maciek...
Kiedy traci dziecko, a jej mąż nie potrafi jej w tej trudnej sytuacji wspierać, do tego szybko po tym traci również pracę i przypadkiem spotyka dawną milość, to....

Ale więcej szczegółów nie zdradzę tylko zachęcę do lektury, bo warto. Nie jestem szczególną fajną zagranicznych powieści obyczajowych, często wydają mi się zbyt oderalnione, żeby czerpać radość z lektury, za to rodzime czesto stanowią nieudaną kalkę powieści bestellerów. W przypadku Magdaleny Witkiewicz jest inaczej - książka dopracowana, nieoczywista, skłaniająca do przemyśleń, odradzajaca proste i szybkie osądy, a jednocześnie bardzo realna, prawdziwa i taka ma się wrażenie, że o prawdziwym życiu. Żadnej sztuczności, dziwnych pomysłów i irytujących bohaterów. Tak w sam raz :)