poniedziałek, 27 października 2014

Paul Sussman - Tajemnica światyni

Detektyw Yusuf Khalifa pracuje w luksorskiej dochodzeniówce i nie czuje się zbytnio zrealizowany. Wszystko się zmienia gdy tuż obok piramidy Cheopsa zostają odnalezione zwłoki jednego z miejscowych bogaczy, Pieta Jansena. W domu denata Khalifa odkrywa nielegalne muzeum sztuki. Prowadzi pełne niespodzianek śledztwo, by odkryć że Jansen naprawdę nazywał się Hoth i był dumnym z siebie nazistą. Równocześnie Layla Al-Madani, palestyńska dziennikarka otrzymuje list oferujący zaszyfrowaną wiadomość w zamian za skontaktowanie się z jednym z palestyńskich terrorystów, Al-Mulathamem. List traktuje o niedawno przeniesionym skarbie, a ze sprawą najwyraźniej związani byli także... naziści. Layla odkrywa, prowadząc własne śledztwo, że z Jerozolimy wyniesiono jeden z żydowskich skarbów, pierwszą menorę, zbudowaną dla Jahwe przez kowala Bezalela, pokazującą czystą moc Boga.





Kiedy przeczytałam opis tej książki miałam wrażenie, że już ją czytałam, temat też znany, a połączenie historii starożytnej z historią z II wojny światowej i współczesnością to już zabieg zbyt często powtarzany, żeby mógł mnie zaskoczyć czymś nowym, czy nieoczekiwanym.

I mimo, że rzeczywiście lektura nie okazała się przełomowa, to spędziłam z nią całkiem miłe popołudnie i wieczór. Akcję można, według mnie podzielić na 3 części - 1. droga do rozwikłania zagadki - zdecydowanie najlepsza, z dużą ilością zwrotów i dobrym tempem, 2 - droga po tajemniczy skarb - dość nudna i przewidywalna oraz 3 - zakończenie, w którym to niektóre odkrycia okazały się być zaskakujące, a niektóre ciut przerysowane czy nawet tandetne w swym mistycyzmie.

To, co mi się podobało najbardziej to ujęcie problemu z dwóch perspektyw - izraelskiej i palestyńskiej, czy może lepsze określenie w tym wypadku to arabskiej, bo mamy tutaj również do czynienia z Egipcjanami. Bardzo ciekawa konfrontacja, bo ja się okazuje - to co dla naszych bohaterów jest czarne czy białe, okazać się może zupełnie inną barwą, a prawda ukryta jest gdzieś po środku. Ludzie, którzy wydają się nam sprzyjać to tak naprawdę zakamuflowani wrogowie. Z takiej perspektywy była to ciekawa lektura. Chociaż zapatrywanie autora na możliwości kompromisu i sposób zażegnania konfliktu uważam za zbyt idealistyczne - opracowanie nowej mapy drogowej przez odizolowanych na pustyni przywódców obu narodów - to dwie płaszczyzny oglądu tej samej akcji to ciekawy zabieg.
Duży plus, że autor zwrócił uwagę na okrywanie prawdy o obozach koncentracyjnych - tutaj o Oświęcimiu. Możemy przeczytać o tym, jak ktoś, kto wcześniej niewiele o nich wiedział, poznaje całą prawdę z relacji osób, które to przeżyły. Wstrząsające i inne. Skłaniające do refleksji nad prawdą historyczną, sposobami jej przekazywania i rolą propagandy i polityki informacyjnej.

Moja ocena 6,5/10


czwartek, 23 października 2014

Hanna Cygler - Grecka mozaika

"Korfu, lato 2010 roku. Spokój Jannisa Kassalisa mąci pojawienie się tajemniczej, młodej Polki. Dziewczyna ma podstawy podejrzewać, że jest jego córką... Choć obojgu trudno odnaleźć się w nowej sytuacji, po przełamaniu początkowej nieufności nawiązuje się między nimi nić porozumienia. Jannis stopniowo wyjawia Ninie swą przeszłość i kolejne rodzinne tajemnice. Co wyniknie z tego niezwykłego spotkania? Przeznaczenie bywa przewrotne i wiedzą o tym zwłaszcza Grecy...


Hanna Cygler zaprasza czytelnika na kolejną pasjonującą przygodę, podczas której na przestrzeni lat przemierzy Grecję i Bieszczady, Kraków, Gdańsk, Londyn i Nowy Jork. Przygodę, w której wątki historyczne splecione będą z miłosnymi i sensacyjnymi, a z bohaterami jak zwykle trudno się będzie rozstać."

Bardzo lubię powieści Hanny Cygler. Pośród innych dostępnych na rynku powieści obyczajowych dla kobiet odróżniają się tym, że są o czymś. Owszem jest w nich wątek miłosny, damsko-męski, jakieś perypetie itp., ale nie dominuje on nigdy, Ważne jest to, co dzieje się wokoło niego.
Tak jest też i w tym przypadku. Jako, że niedawno wróciliśmy z wakacji spędzonych na jednej z greckich wysp z chęcią sięgnęłam - zwłaszcza, że aura za oknem do przyjemnych nie należy - po książkę obiecującą ciepło, słońce i choć trochę wspomnień.

To nie jest pierwsza książka tej autorki, którą przeczytałam ale pierwsza, w której splata się tyle wątków i pierwsza, w której historia odgrywa tak ogromną rolę. Muszę przyznać, że jeżeli chodzi o historie Grecji XX wieku to wiedziałam o niej niewiele, dzięki lekturze powieści dowiedziałam się całkiem sporo, a przede wszystkim dowiedziałam się, jak żyli Grecy w Polsce, ci zmuszeni do ucieczki z własnego kraju po II wojnie światowej. Zarówno ten okres, jak i czas wojny widziany z perspektywy Greków był zdecydowanie najciekawszy dla mnie. Może dlatego, że nie czytałam wcześniej nic dotyczącego tej tematyki. Ciekawostką były również czasy studenckie Jannisa, handel walutą, szemrane interesy a w końcu życie z perspektywy marynarza.

Na tle tych wydarzeń, przy mnogości wątków i postaci historia współczesna - poszukiwanie prawdy i rodziny przez Ninę, budowanie przyjaźni z Jannisem, jej życie na Korfu wypadają trochę blado. Zdecydowanie wątki rozgrywające sie wcześniej są ciekawsze.

To, co przeszkadzało mi w lekturze to ciągłe przeskakiwanie pomiędzy wątkami, latami, w których rozgrywa się równolegle akcja. O ile na początku było to ciekawe, tak jak układanie kolejnych elementów puzzli to już pod koniec stało się po prostu męczące.

Moja ocena to 7/10




środa, 22 października 2014

Marta Obuch - Szajba na peronie 5

Odkąd pamiętam fascynowały mnie podróże w czasie. W zasadzie odkąd przeczytałam powieść „Małgosia contra Małgosia” ;) Do tego z niezmiennym sentymentem czytam książki, których akcja dzieje się w dwudziestoleciu międzywojennym. Ten okres mnie fascynuje – kultura, ubrania  i historia tej epoki należą do moich. Dlatego zarówno produkcje – jak chociażby Allenowski film „O północy w Paryżu” , czy powieści, których akcja rozgrywa się w dwudziestoleciu międzywojennym bardzo mnie ciekawią.

Do tego od jakiegoś czasu miałam ogromną ochotę na powieść Marty Obuch, więc propozycja recenzji jej przedpremierowej powieści ucieszyła mnie ogromnie.

„Zosia jest rozczarowana swoim nieciekawym życiem. Czuje się stara, gruba i samotna, wręcz oddałaby wszystko, żeby mieć znowu dwadzieścia lat. Marzenia spełniają się, kiedy wypija butelkę wina z roku 1929 i wraz ze swoimi znajomymi przenosi się w czasie do przedwojennych Katowic. Szanowana pani doktor literatury to teraz Czarna Zośka, szefowa bandy rzezimieszków, która okrada majętnych Niemców. Jej zadaniem jest uwodzenie i typowanie mężczyzn. A ponieważ do niemieckich willi trzeba się włamywać, jej siostra, Danka, musi się nauczyć wielu zaskakujących rzeczy jak choćby chodzenia po gzymsie. Problem pojawia się, kiedy niejaki Mirek Mędrzycki, który również zajmuje się złodziejskim fachem, rzuca Czarnej Zośce wyzwanie. Gra toczy się o dużą stawkę, bo Zosia jednocześnie próbuje rozwikłać tajemnicę rodziną. Dotyczy ona pierwszego burmistrza Katowic, Louisa Diebla, który ograbił kasę miejską i uciekł z pieniędzmi za ocean. A może nie zabrał ze sobą wszystkiego? Odpowiedź kryje się w podziemnych korytarzach i tunelach, które do dziś ciągną się pod miastem.”




Moja recenzja mogłaby tak naprawdę ograniczyć się do jednego zdania – kocham takie powieści!! Na polskim rynku wydawniczym przydałoby się więcej takich pozycji, wtedy określenie "polska literatura kobieca" miałaby całkiem inny wymiar. W końcu - co udowadnia autorka - przenosić można się nie tylko na Mazury, czy w Sudety, można i 90 lat wstecz!

Spędziłam z tą książką 2 bardzo przyjemne wieczory i aż żal było mi się z nią rozstawać.

Co mnie urzekło? Przede wszystkim ogromne poczucie humoru ze sporą dawką ironii – taki humor jak u Chmielewskiej w jej najlepszych czasach. Dwie główne bohaterki Zofia i Danusia to mistrzynie ciętej riposty w dobrym stylu, a ich perypetie i przygody same prowokują do śmiechu. Po przeczytaniu  kilkunastu stron nie zdziwił nie nawet spacer Danusi ze świną na smyczy – o północy przez Katowice  nie był w stanie mnie zdziwić.


Zaskoczona byłam również obrazem Katowic z tego okresu. Mimo, że nie znam dobrze tego miasta, po przeczytaniu tej powieści maiłam chęć na wizytę na Śląsku. Do tego zdziwiona byłam dużą dbałością o szczegóły historyczne - mnóstwo szczegółów i detali uwiarygodniało całą opowieść. Z chęcią sięgnęłabym po kilka pozycji wspomnianych przez autorkę w bibliografii, mimo, że z reguły takich pozycji unikam, co świadczy o tym, że Pani Marta naprawdę mnie zaciekawiła!

Sama zagadka –poszukiwanie przodków oraz złota przez nich ukrytego to temat dość powszechnie stosowany przez autorów. Gdyby cala akcja pozbawiona była dodatków w postaci wspomnianego humoru, nietuzinkowych, choć zwyczajnych postaci oraz dobrego pomysłu z przeniesieniem w czasie, wtedy całość byłaby dość szablonowa i przewidywalna. Tak się jednak nie stało. I całe szczęście.


Zakończenie – mimo, że dużym zaskoczeniem nie było,  to pozostawiło czytelnika ze sporym niedosytem, bo jednak nie na wszystkie pytania dostaliśmy odpowiedź! Czy będzie ciąg dalszy Pani Marto?

Jedyne, co tak naprawdę mi się nie podobało to słownictwo – w kilku miejscach było wyjątkowo niewyszukane ;) na tle całości trochę raziło. Przynajmniej mnie.

Tym niemniej moja ocena to 8,5/10

środa, 8 października 2014

Ewa Stachniak - Ogród Afrodyty

Niezwykła historia życia Zofii Potockiej, najpiękniejszej kobiety Europy.

Matka siedemnastoletniej Zofii, pięknej Greczynki o wielkich czarnych oczach, przyprowadza ją do ambasadora Polski w Turcji, prosząc o opiekę. Kobieta nie widzi innego wyjścia - musi oddać swoje dziecko podstarzałemu mężczyźnie, który ma pieniądze i władzę. Dobrze jednak wie, że tylko wykorzystując swoją nieprzeciętną urodę i inteligencję, Zofia ma szansę przemienić ich trudny los. Od tej pory młodziutka córka handlarza bydłem jest zdana tylko na siebie. 

Jak to się stało, że z biednej greckiej dziewczyny Zofia przeistoczyła się w ulubienicę salonów osiemnastowiecznej Europy, polską arystokratkę, przyjaciółkę króla Stanisława Augusta Poniatowskiego i księcia Potiomkina?

Ogród Afrodyty to porywająca powieść o silnej i niezależnej kobiecie, która dokonała rzeczy niemożliwej – w patriarchalnym świecie podziałów społecznych, na zawsze określających życiowe szanse jednostki, odmówiła zgody na przypisany jej los i wygrała.







Na spotkanie z tą autorką miałam ochotę już od dawna, jedna z jej powieści czeka na mnie w mojej biblioteczce, jednak w międzyczasie udało mi się upolować w bibliotece tą powieść o najpiękniejszej kobiecie Europy.

Narracja w tej powieści prowadzona jest dwutorowo - jedna część to aktualne wydarzenia z życia hrabiny Potockiej widziane z perspektywy osób, które towarzyszyły jej w ostatnich miesiącach życia, druga to historia jej dzieciństwa i młodości.

Zdecydowanie ta druga część jest dużo ciekawsza - interesujące życie biednej greckiej dziewczyny, która staje się damą pożądaną przez królów na dworach europejskich, kobiety pięknej, nieprzewidywanej, interesującej, trudnej do osądzenia... Po czy trudno winić kobietę, że kieruje nią namiętność? Postać ciekawa, niebanalna i nieprzewidywalna,  z drugiej strony niewierna manipulantka. Ile lat tyle wcieleń. Każda kartka odkrywająca nowe tajemnice. A wszystko to na tle losów osiemnastowiecznej Europy, ze szczególnym uwzględnieniem losów Polski. Które myślę jednak, że dla czytelnika z innego kraju, bez znajomości szerszej historii i kontekstu będą raczej abstrakcyjne, bo tła hhistorycznego tutaj trochę zabrakło. Polskie czytelniczki pamiętające nawet co nieco z naszej historii dadzą sobie radę ;)

Akcja opisywana z perspektywy ostatnich dni hrabiny była jak dla mnie ciut uboższa, chociaż ciekawym zabiegiem było wprowadzenie narracji z perspektywy innych osób niż główna bohaterka.
Duża dbałość o szczegóły, detale, plejada bohaterów zarówno tych historycznych jak i fikcyjnych spowodowały, że ta powieść stanowi unikat wśród tych, które dane mi było przeczytać. 
Ciekawe spotkanie z historią i kobietą jedyną w swoim rodzaju. Miła lektura, którą polecam.

Moja ocena 7,5/10