poniedziałek, 29 lutego 2016

Jean Sasson - Wybór Jasminy



Czasem życie wymaga od nas odwagi ponad nasze siły. Jasmina to nie postać literacka. Wszystko, co zostało opisane w tej książce, wydarzyło się naprawdę, a los głównej bohaterki współdzieliły setki innych kobiet. 
Piękna, inteligentna, wykształcona. Była dumną Libanką, kochała wolność, ale zawsze pozostawała wierna tradycji muzułmańskiej, w której ją wychowano.
Miała 23 lata, a nigdy nawet nie pocałowała mężczyzny. Tego dnia znalazła się w niewłaściwym miejscu i czasie. Została porwana przez irackich żołnierzy i uwięziona w ciemnej celi, wraz z kilkunastoma innymi niewolnicami.
Jasmina wiedziała, że aby odzyskać wolność, sama musi o nią zawalczyć. 
Oprawca zapanował nad jej ciałem, ale nie nad myślami i duszą! Jedyną bronią, jaka jej pozostała, była oszałamiająca uroda i kobiecy spryt, dlatego – niczym Szeherezada – rozpoczęła niebezpieczną grę. Postanowiła go w sobie rozkochać.  
Jean Sasson to amerykańska dziennikarka, która w swoich książkach wstawia się za krzywdzonymi kobietami Bliskiego Wschodu i oddaje im głos. Tym razem opisuje historię Jasminy, która jako jedyna odważyła się rozmawiać z autorką o swoich tragicznych wojennych doświadczeniach.
"Wybór Jasminy" to współczesna opowieść o niegasnącej nadziei, która wyzwala odwagę i daje nowe życie. Opowieść tym bardziej przejmująca, że prawdziwa.


To nie jest lektura z cyklu prostych i łatwych. Opisuje los kobiet, który przeraża i skłania do zadawania mnóstwa pytań, które pewnie zostaną bez odpowiedzi. Historia Jasminy i jej podobnych muzułmanek zmuszanych do seksu, zamkniętych w więzieniu poniżanych, głodnych i bitych jest przerażająca. Drastyczność opisów i duża dokładność uwiarygadnia całą historię.
Po lekturze nasuwa się nieodmiennie pytanie, ile z tych dziewcząt przeżyło, jak poukładały sobie dalsze życie i czy po tym, co je spotkało można w ogóle mówić o normalnym życiu.
Jasmina na tle współwięźniarek odróżnia się przede wszystkim ogromną wolą walki, przetrwania i pomimo wszystko dużym rozsądkiem, tak jakby chęć przeżycia w takich warunkach okazała się dużo większa niż wstręt do siebie, za to jakie decyzję podjęła i jak się zachowuje.
Całość osaczona do tego w muzułmańskim świecie, gdzie mentalność jest całkiem inna, zwyczaje i wyznanie zdawałoby się powinny chronić przed takimi sytuacjami tymczasem w tej opowieści widzimy jak bardzo wyobrażenia różnią się od rzeczywistości. Dla mnie najbardziej przerażającym faktem było to, ze rząd w Kuwejcie zabronił zgwałconym kobietom poddania się aborcji zostawiając je z traumą i rosnącymi w ich ciele dziećmi, owocami tortur i bestialskiego zachowania oprawców.

Cała historia raczej ze względu na swój charakter nie poddaje się ocenie, bo raczej ma za zadanie pokazać prawdziwy świat i historię niezwykłej kobiety, to jednak mój zarzut dotyczyć będzie raczej formy. Bo sprawia ona niestety wrażenie pewnego chaosu. O ile dołączenie pomiędzy rozdziałami lub  w ich środku doniesień prasowych z wojny iracko-kuwejckiej jest dobrym pomysłem, to już kalendarium, zdjęcia i kilka dodatków od autorki uważam za zbędne. Nadmiar przy takiej historii jak dla mnie trochę razi. Samo wprowadzenie byłoby wystarczające.



czwartek, 25 lutego 2016

Joanna Miszczuk - Córki swoich matek

Berlin 2011. Joanna Górecka, dla przyjaciół Asia, spotkała wreszcie miłość swojego życia. Do ślubu z Kemalem pozostało zaledwie kilka miesięcy. W tym czasie Asia poznaje losy kolejnych niezwykłych kobiet ze swej rodziny. Aurora, przyjaciółka Galileusza, bezwzględna Olimpia, Madelaine, ambitna dama dworu francuskiej królowej Marii Leszczyńskiej – każda z nich wiodła życie pełne emocji, pasji i tajemnic… Ale życie Asi także nie jest wolne od napięć i dramatycznych wydarzeń. Wyczekiwany ślub nagle staje pod znakiem zapytania, upragniona praca również, jako że Julian, pierwszy mąż Joanny, na wszelkie sposoby próbuje zaszkodzić byłej żonie. Wszystko to jednak przestaje być ważne, gdy dwunastoletnia córka Asi, Kamila, znajdzie się w niebezpieczeństwie…






Przeczytałam kiedyś pierwszy tom z tej serii (recenzja tutaj) i w kategorii sag rodzinnych oraz kobiecych czytadeł oceniłam ją dość wysoko. Z zainteresowaneim sięgnęłam po ostani tom, bo akurat tak się złożyło, że udało mi się go upolować w antykwariacie. 

Niestety okazało się, ze mimo ciekawej okladki książka jest bardzo przeciętna i nawet historie prababek dużo bardziej ciekawe, niż losy głównej bohaterki, nie uratują lektury.

Podobnie jak wcześniej akcja jest podzielona dwutorowo-poznajemy zarówno losy Asi jej córki i matki oraz historycznie ich prababek.
Oba te wątki rozdziela przepaść. Asia jest infantylną kobieta, niezrownoważoną emocjonalnie, wybaczjącą zdrady wszytkim mężczyznom swojego życia. Tym razem to Libijczyk, który uwikłany w dziwny związek z przyjaciółką zdradza Asię na kilka dni przed słubem. Ślub odwołany, ale jednak się odbywa, bo ona wie, że to miłość jej życia. Trąca kiczem i harlequinem.Tym gorszym.
Dużo ciekawsze są losy prabaek, z których niemal każda spotyka sławną postać historyczną, przeżywajac niesamowite przygody. Gdyby autorka ograniczyła się tylko do pamiętników przodkiń byłoby super, bo dzięki nim znajdujemy się na dworze fransuskim, poznajemy Galileusza oraz papieża Innocentego. Ukrywane tajemnice, uwikłania w romanse i tajemnicze moce uzdrawiające, jakie posiadaja kobiety z rodu sprawiają, ze ich historia jest frapujaca. Na tle słabej i banalnej akcji rozgrywającej się aktualnie traci na wartości, a całość wypada przeciętnie.
Niestety.


poniedziałek, 22 lutego 2016

Joanna M. Chmielewska - Pod wędrownym aniołem


Nie wygrałam w totolotka. Nie dostałam spadku po bogatej ciotce. Porzuciłam codzienność znaną, bezpieczną, choć niekoniecznie satysfakcjonującą. Zaryzykowałam. Razem z mężem i dziećmi wyruszyłam w drogę, nie wiedząc, co kryje się za kolejnym zakrętem. 

Szklarska Poręba. Nowe miejsca, nowi ludzie, nowe ścieżki. Przeszkody i fascynacje. Perypetie remontowe, wędrówki śladami artystów, odkrywanie ludzkich losów zaplątanych w wielką historię. Poezja i proza życia.
Bywa różnie. Czasami bardzo trudno. Ale nie zamieniłabym tej mojej ścieżki na żadną inną.

I o tym właśnie mówi ta opowieść.



Autorka, ta druga Pani Chmielewska ;) znana jest mi z lektury książki "Mąż zastępczy" (recenzja tutaj). Z dużym zainterowaniem sięgnęłam po książkę o samej autorce. Co tu dużo ukrywać czytelniczki są ciekawe, jak wyglada życie od kuchni twórców powieści, skąd czerpią oni pomysły i inspiracje, jak jak powstaje książka.

Odpowiedzi na wszystkie te pytania znaleźć możemy w tej, bardzo osobistej i ciepłej powieści. Powieści, którą okresliłabym opowieścią o życiu, codziennych problemach i trudnościach, bez sztuczności, zbędnego lukru, za to z dużą dozą realizmu. Dlatego moim zdaniem czytało się ją tak dobrze. Przprowadzka na drugi koniec Polski, remont, zycie na walizkach oraz aklimatyzacja w nowym miescu połączona z historią pisarki, jej walką o publikacje nowych pozycji i własne nazwisko (to z drugim imieniem ;)) to elementy tej ciepłej opowieści. Mi tak dobrze znane i znajome boje z ekipami remontowymi i topniejącymi zasobami z kredytu czytało się szczególnie dobrze, z pewną ulgą, że wszyscy się z tym borykają. Do tego autorka zafascynowana nowym miejscem, w którym zamieszkala wraz z rodziną - Szklarską Porębą- wprowadza czytelnika w zawikłaną, ale ciekawą historię tej miescowości okraszając wszystko archwalnymi zdjęciami.
Wszystko to tworzy kolorową mozaikę umilającą czytelnikowi ponure, jeszcze niestety, wieczory. Ciepła opowieść na chłodne dni. Idealnie pasuje :)

czwartek, 18 lutego 2016

Dziś kulinarnie - Pysznie bez glutenu i Pyszne do pudełka

Lubię książki kulinarne, które są przystępne i oferujące przepisy z dostępnych składników> wychodzę z założenia, że książka kulinarna ma być użyteczna, anie tylko fajnie wyglądać na półce, czy cieszyć oczy jak dobry album z super fotografiami. Niestety ostatnio miałam wrażenie, że więcej pojawia się albumów kucharskich niż przystępnych książek, z których można ugotować dużo i szybko ;)

Dlatego też pozytywnie zaskoczyły mnie dwie książki, które ostatnio do mnie trafiły, bo większość zawartych w nich przepisów jest możliwa do zrobienia ze składników, które mam w domu, na szybko i pysznie :)



Pierwsza z nich to "Pysznie bez glutenu" autorstwa Grażyny Bober-Bruijn i Gosi Wieruszewskiej. 


„Dziś problem diety bezglutenowej dotyka coraz więcej osób. Glutenu muszą unikać chorzy na celiakię i cierpiący z powodu jego nietolerancji, wywołującej szereg uciążliwych dla życia dolegliwości. Coraz więcej ludzi decyduje się na rezygnację z glutenu, aby być zdrowszym i szczuplejszym”.

Pierwsza książka autorstwa Grażyny Bober-Bruijn z pięknymi fotografiami Gosi Wieruszewskiej. Znalazło się w niej ponad 100 przepisów na proste potrawy bezglutenowe zilustrowane ok. 400. zdjęciami i rysunkami. Przepisy zostały dobrane tak, aby sprawdziły się podczas rodzinnego przygotowywania dań i zachęcały do własnych poszukiwań kulinarnych.


Autorki udowadniają, że pewne ograniczenia wynikające ze względów zdrowotnych wcale nie muszą zubożyć diety; zachęcają do własnej interpretacji przepisów, modyfikowania ich, urozmaicania, a nie tylko podejmowania prób odtwarzania; do gotowania z dziećmi, aby zaszczepić im nawyki przygotowywania jedzenia w domu oraz sięgania po to, co dobre i zdrowe, nauczyć je gotowania, przekazać umiejętności i styl jedzenia. To co wynosi się z domu. Gotowanie to także podejmowanie decyzji, wybieranie, uczenie się odpowiedzialności.

Jest to zdecydowanie pozycja dla początkujących, nie tylko tych w stawiających swoje pierwsze kroki w diecie bezglutenowej, ale wszystkich. zawiera bardzo dużo prostych przykładów na proste dania-przekąski, desery i obiady. Nie mam dużego doświadczenia, bo akurat dieta bezglutenowa nie jest moją dietą, ale uważam, ze dużo z tych przepisów mogą wykorzystać mamy maluchów, bo podane w nich proporcje i składniki świetnie się nadadzą nawet do BLW czy rozszerzania diety maluchów. 



Druga książka to ostatnio mój faworyt "Pysznie do pudełka" Grażyny Bober-Bruijn to skarbnica super przepisów nie tylko na obiad do pracy, chociaż to często bywa utrapieniem, ale nawet na smaczny obiad czy kolację. Jak po raz pierwszy przeglądałam tą książkę to miałam ochotę wypróbować niemal wszystkie zawarte w niej przepisy, bo smaki nam znane i lubiane autorka przedstawia w zupełnie nowych odsłonach i połączeniach. W odróżnieniu od powyżej opisywanej przeze mnie książki ta jest już ciut trudniejsza, ale nie aż tak, żeby zniechęcać do sięgnięcia po nią.

Książka jest zbiorem przepisów na potrawy nadające się do zabierania ze sobą do pracy i dania dzieciom do szkoły na drugie śniadanie. Przygotowanie tych potraw nie wymaga spędzenia przy kuchni dodatkowych godzin, są one raczej częścią tego, co zrobimy na obiad, podwieczorek lub kolację.

Ponad 80 przepisów na łatwe do przygotowania, niezbyt czasochłonne, smaczne i zdrowe potrawy, które zapakowane do pudełka śniadaniowego lub termosu i zabrane do szkoły, pracy albo na wycieczkę staną się wartościowym posiłkiem.


Ponad 300 zdjęć pokazuje, jak przygotowywać potrawy zdrowe i smaczne, aby było to źródłem codziennej przyjemności, a nie udręki.

To co dodatkowo mnie urzekło to zdjęcia, rodzinne ciepłe, dla mnie kojące. 

Obie książki zwierają-stopień trudności, czas przygotowania i ilość porcji, co zwłaszcza dla niewprawinyoch kucharzy jest sporym ułatwieniem.
Często dany przepis poprzedza krótkie wprowadzenie, anegdota, historia ze wskazówką-zwłaszcza dla bezglutenowców, co w połączeniu z przepisem i zdjęciem tworzy dobrze dobraną i spójną całość.

Jedyne, do czego mogłabym się przyczepić to format-książki się dość trudno otwierają, co podczas gotowania z przepisów w nich zawartych powoduje pewne trudności. 

wtorek, 16 lutego 2016

Katarzyna Bonda - Pochłaniacz i Okularnik czyli moje pierwsze spotkania z mistrzynią polskiego kryminału

Zima 1993. Tego samego dnia, w niejasnych okolicznościach, ginie nastoletnie rodzeństwo. Oba zgony policja kwalifikuje jako tragiczne, niezależne od siebie wypadki.
Wielkanoc 2013. Po siedmiu latach pracy w Instytucie Psychologii Śledczej w Huddersfield na Wybrzeże powraca Sasza Załuska. Do profilerki zgłasza się Paweł „Buli” Bławicki, właściciel klubu muzycznego w Sopocie. Podejrzewa, że jego wspólnik - były piosenkarz i autor przeboju "Dziewczyna z północy" - chce go zabić. Załuska ma mu dostarczyć na to dowody. Profilerka niechętnie angażuje się w sprawę. Kiedy jednak dochodzi do strzelaniny, Załuska zmuszona jest podjąć wyzwanie. Szybko okazuje się, że zabójstwo w klubie łączy się ze zdarzeniami z 1993 roku, a zamordowany wiedział, kto jest winien śmierci rodzeństwa. Jednym z kluczy do rozwiązania zagadki może okazać się piosenka sprzed lat.







Jak mi się to często zdarza zaczełęłam przygodę z królową polskiego kryminału od drugiego tomu - "Okularnika", o którym za chwilę. "Pochłaniacz" trafił do moich rąk jako drugi, a szkoda, bo moim zdaniem jest dużo lepszy.


Bardzo lubie, kiedy na polskim rynku ukazują się powieści, a już zwłaszcza kryminały, które okazują się być na tyle dobre, ze konkurować mogą z zagranicznymi wydaniami. Tak jest w przypadku Bondy-nie dość, że rodzima autorka-kobieta, to jeszcze główną boahterką jej powieści jest równiez kobieta. Niesztampowo innaczej i w moim odczuciu dobrze i udanie. A co najlepsze nie jest to postać jednoznaczna, cukierokowa, idealna. targana nalogiem, niezakończona historią miłosną z przestępcą pomaga policji szukac morderców.
Kobieta, która w całkowicie męskim świecie wykonuje zawód, który dla starych wyjadaczy wydaje się być zupełnie zbędny, tak jak i ona...
Tymaczasem okazuje się, że Załuska jest skuteczna w swoim poszukiwaniu prawdy, doskonale przygotowana zakakuje wszytkich dookoła. 
Więcej pokazuje czytelnikom prace profilerów i policjantów od kuchni nie ograniczajac się tylko do utartych szlaków, ale przedstawia całą rzeszę nowoczesnych metod-jak choćby badanie zapachu, czy odtwarzanie twarzy na podstawie czaszki. 
Ogromna praca, która ma za sobą autorka zasługuje na ogomny szacunek-dawno nie spotakałam się z tak dobre i drobiazgowo przygotowanymi powieściami kryminalnymi o tak duzej objętości. I co najważniejsze ciągle coś się dzieje-moze nie jest to zawrotne tempo i akcja, za którą trudno nadążyć, ale autorka potrafi zaskoczyć nawet na ostaniej stronie...
Porównując "Pochłaniacza" i "Okularnika" to zdecydowanie "Pochłaniacz" podobał mi się bardziej. W "Okularniku" czasem miałam przesyt wątku osobistego Szaszy i jej perypetii z daną/problematyczną miłością, co zawarzyło na całościowej ocenie. Do tego sam wątek kryminalny-może z racji tego, że czytałam książkę podczas leniwego urlopu- czasem mnie męczył, robił się trochę za bardzo zagmatwany czy skomplikowany. 
Tym niemniej z dużą niecierpliwością będę czekać na lekturę kolejnych powieści autorki.



Nie ma ciała, nie ma zbrodni. Tak przynajmniej może wydawać się każdemu, kto otarł się choćby w najmniejszym stopniu o policyjną pracę, do której zamierza w końcu powrócić Sasza Załuska. Jeszcze tylko do końca uporządkuje swoje osobiste sprawy, rozprawi się na zawsze z przeszłością i znów stanie się profilerką.

Podczas krótkiego urlopu w podlaskiej Hajnówce bierze udział w tradycyjnym białoruskim weselu. To właśnie tam dochodzi do uprowadzenia panny młodej, która, jak potem się okazuje, nie jest pierwszą zaginioną kobietą. W okolicznych lasach wciąż znajdowane są ludzkie szczątki i wydawałoby się, że nic nie łączy tych spraw. Nic, poza okularnikiem - starym mercedesem, który zawsze pojawia się w pobliżu.

W tym samym czasie na jaw wychodzi mroczna przeszłość mieszkańców podlaskiej wsi, a straszne tajemnice sięgają jeszcze czasów II wojny światowej.

Co tak naprawdę sprawiło, że sielski urlop zamienił się w powikłane śledztwo z masą krwawych wątków, które wcale nie są ze sobą spójne?

poniedziałek, 15 lutego 2016

Isabelle Filliozat -Próbowałam już wszystkiego! Jak radzić sobie z niesfornym dzieckiem bez bicia i krzyku

Powinnam nazwać luty miesiącem poradników, bo dopiero połowa a wszystkie moje lektury w tym miesiącu oscylują wokół rad, poszukiwania rozwiązań i radzenia sobie w problemami. Tym razem jako mama buntującego się (czasem) dwulatka postanowiłam poszukać książki, która pomoże mi chociaż trochę z tematem się uporać.



Ataki furii w hipermarkecie, ignorowanie zakazów, bójki między rodzeństwem, bałagan w pokoju i nocne wrzaski – zachowania, które zwykle uznajemy za przejaw buntu lub arogancji, tak naprawdę często wynikają z danego etapu rozwoju mózgu dziecka. To nie znaczy jednak, że nie można im przeciwdziałać czy ich uniknąć! Isabelle Filliozat, autorka znakomitego poradnika W sercu emocji dziecka, oraz Anouk Dubois przedstawiają w formie zabawnej, opatrzonej rysunkami książki przykłady postaw pozytywnego rodzicielstwa. Dzięki radom tych doświadczonych mam przekonasz się, że jeśli tylko poświęcisz dziecku odrobinę uwagi w krytycznych momentach, wasze codzienne życie stanie się o wiele łatwiejsze i radośniejsze.
Jeśli próbowałaś już wszystkiego i dalej nie wiesz, jak opanować swoje niegrzeczne, wrzeszczące wniebogłosy dziecko, sięgnij po ten wyjątkowy, przejrzysty poradnik – rozwiązania problemów wychowawczych są o wiele prostsze, niż myślisz!

Powiem szczerze, ze nie oczekiwałam cudu, rewelacyjnych rozwiązań, które na tacy podane okażą się idealne do zastosowanie. Tymczasem autorce udało się mnie bardzo pozytywnie zaskoczyć. Nie dość, że książka jest napisana w bardzo przystępnej formie, zawiera mnóstwo obrazków, w których to każdy rodzic bez trudu dostrzeże siebie i swojego potomka ;) to jeszcze wszystko jest super wytłumaczone właśnie poprzez te obrazki. Owszem, może to się momentami wydawać infantylne, ale jak dla mnie takie przekaz-zwłaszcza ukazany z punku widzenia dziecka przemawia dosadniej i składnia do głębszego zastanowienia się nad tym, jak moje dziecko postrzega świat, z czym przyszło mu się zmierzyć. A co najważniejsze oprócz cennych rad książka zawiera również wytłumaczenie danego zachowania, powody takich a nie innych zachowań są wytłumaczone, możliwe reakcje-zarówno pozytywne jak i negatywne ukazane z punktu widzenia dziecka. Autorka niewątpliwie wie o czym pisze, bo jednokrotnie w mojej głowie pojawiała się myśl-o to tak jak u nas...czyli samo życie i dobre rady jak je okiełznać ;) Do tego wszystkie te rady łatwo wprowadzić w życie i ich zastosowanie wymaga tylko uwagi, a nie niesamowitego poświęcenia. Zaskakujące jak czasem łatwo jest za pomocą drobnej wskazówki  można zdziałać tak dużo.
Jedyne, co nie do końca mi się podobało, to pewna dysproporcja w podziale na lata-zdecydowanie najwięcej miejsca i uwagi autorka poświęca dziecku półtorarocznemu, trzylatkowi już zdecydowanie mniej, a szkoda, bo ten etap ciągle przed nami ;)

środa, 10 lutego 2016

Leanne Cooper - Jedz inaczej

Przychodzi czasem taki czas, ze trzeba całkowicei zmienić woje nawyki żywieniowe, przywyczaić sie do innych smaków, zrezygnwa z zakazanych i nauczyć się akceptować to, co jeść można. Tak było i ze mną, a dodatkowo pojawienie się dziecka spowodowało, że zaczełam dużo uważniej wkładać zkaupy do koszyka i coraz ddokładniej czytać etykiety produktów.

Na rynku jest wiele książek o bardziej lub mniej mądrym odżywianiu się, zazwyczaj podchodzę do nich sceptycznie, ale czasem skuszam się na na ich lekturę ;) 









Czy wiecie, że siadając do posiłku w większym gronie zjadamy więcej, a kiedy częstujemy się potrawami w określonej kolejności, jemy mniej?
Czy wiecie, że nagradzanie dziecka za zjedzenie określonego warzywa może sprawić, że nie będzie lubiło jego smaku w przyszłości?
Czy wiecie, że lubić coś to nie to samo, co mieć na coś ochotę – i odwrotnie?

Leanne Cooper wykorzystuje swoją wiedzę z zakresu dietetyki i psychologii, by wyjaśnić wiele zjawisk, które powodują, że jemy to, co jemy.

"Jedz inaczej" to praktyczny poradnik z prostymi ćwiczeniami, które sprawią, że nauczycie się jeść zdrowiej, lepiej i mniej i nie będziecie musieli już sięgać po kolejne diety. Dzięki tej książce poznacie też wiele sztuczek stosowanych przez marketingowców i restauratorów i nauczycie się omijać pułapki, w które wpada większość z nas.


Czym wyróżnia się ta książka na tle innych? przede wszystkim autorka unika pewnych schematów i narzucanych powszechnie trendów, które mimo, że modne nie zawsze są rozsądne. Książkę dryfująca bardziej w kierunku filozofii i psychologii jedzenia niż narzucania diety skłania poprzez liczne pytania do zastanowienia się nad swoimi nawykami żywieniowymi, przyzwyczajeniami i jednocześnie podaje wiele prostych przykładów jak je zmienić, czy zmodyfikować. O ile część z nich jest powszechnie znana-jak chociażby jedzenie na mniejszych talerzach, żeby nakładać sobie mniej, to jednak uważam, że każdy z nas znajdzie tutaj chociaż kilka wskazówek dla siebie. Może sama książka przełomowa nie jest to kilka jej rozdziałów bardzo mi się spodobało. Mój ulubiony to z pewnością ten dotyczący czytania składów na etykietach i prawdziwego znaczenia pewnych określeń na nich używanych. Dla miłośników tabeli i kontrolowania siebie w ten sposób autorka przygotowała również całkiem sporo różnych propozycji po pierwsze do pewnego testu swojej żywieniowej osobowości po drugie do wdrożenia pewnych zadań i motywacji ich wykonywaniu.
Szkoda tylko, że takich propozycji nie ma proponowanych przez polskich autorów, bo chyba dobrze byłoby spojrzeć na nawyki żywieniowe z rodzimej perspektywy.

wtorek, 9 lutego 2016

Becky Wilson - Absolutnie fantastyczne labirynty


Ponad 100 wystrzałowych, rewelacyjnych, kapitalnych labiryntów! Dla początkujących i zaawansowanych. Każdy labirynt to prawdziwa przygoda – schwytanie zbiegłych zombiaków i odprowadzenie ich na cmentarz, pomoc pingwinkowi kaskaderowi, wyprawa po skarb z Jednoooką Wioletką, walka ze smokiem, rajd terenowy czy spływ Aleją Aligatorów! Jeśli traficie na ślepy zaułek lub przeszkodę, nie poddawajcie się! Dobrej zabawy! Tylko się nie zgubcie…









No i przepadliśmy, razem z dzieckiem, które wprawdzie jeszcze jest ciut za małe na skorzystanie z całego wachlarza możliwości, które oferuje ta książka to może w sposób ciut alternatywny już z niej korzysta - jeżdżąc po niej resorakami i wyszukując mnóstwo detali ukrytych na kolejnych planszach. Na razie rozpoznaje też wszystkie ślepe ulice ;), ale wszystko przed nami.







Niewątpliwie jest to gratka dla cierpliwych dzieci lubiących zagadki i szczegóły, które lubią szukać, kombinowac i rozwiązywać zagadki unikając pułapek. Bo zadania na kolejnych kolorowych kartach książki nie są wcale łatwe, ale trafią w gusta wielu maluchów, bo różnorodność plansz jest bardzo duża - są kwiaty, zwierzaki,góry i ulice-oczywiście nasze ulubione ;), domy, góry, koła prostokąty, okulary i całe mnóstwo innych propozycji, które nigdy nie wydawałyby się wam propozycją do stania się labiryntem, a jednak...

Do tego super ilustracje, feria barw i mnóstwo detali i szczególików, czyli gwarantowana zabawa na długie popołudnia.

Jedyny minus to dla nas sposób otwierania/sklejenia książki-dość ciasny uniemożliwiający swobodne otwarcie. 

poniedziałek, 8 lutego 2016

Grzegorz Kasdepke - Tylko bez całowania, czyli jak radzić sobie z niektórymi emocjami

Z dużym zainteresowaniem sięgnęłam po książkę o emocjach dla dzieci. Patrząc na rozgrywające się wokoło bunty wszelkich -latków uważam, że takich książek nigdy za mało,zarówno dla dzieci, jak i dla rodziców ;), którzy czasem nie mniej sfrustrowani niż buntujące się i zagubione emocjonalnie maluchy nie zawsze potrafią poradzić sobie z sytuacją.

Powyżej główne założenie autora co do książki i muszę przyznać, że zadanie zostało w 100% zrealizowane zgodnie z jego założeniami. 
Przedszkolaki pierwszego dnia w przedszkolu poznają panią Miłkę i jej pomocnika - teatralnego pajacyka, z których pomocą mają nauczyć się rozpoznawać i radzić sobie z różnymi emocjami. 
I tak mamy tutaj opisane: wstyd, tęsknotę, zazdrość, gniew, wstręt, nudę, poczucie krzywdy i radość.
Każdy z krótkich rozdziałów dotyczy innej emocji, dodatkowo rozgrywana scenka przedstawia własne to uczucie, a na końcu każdej części autor umieścił po pierwsze wskazówki dla dzieci, po drugie wskazówki dla rodziców. Dla mnie zdecydowanie najlepszą rzeczą w tej książeczce są właśnie te wskazówki dla dzieci, które w bardzo przystępny sposób opisują uczucie, ale też dają dziecku konkretne wskazówki, jak sobie maluch może z daną emocją radzić. A wskazówki dla rodziców są bardzo dobrym dopełnieniem rad dla dzieciaków.



Wprawdzie nasze dziecko ten etap ma jeszcze przed sobą, ale uważam, że to doskonała propozycja dla wszystkich przedszkolaków i ich rodziców, mądra, ciekawa, pełna rozsądnych wskazówek jak sobie poradzić, czy zareagować - zarówno jeżeli chodzi o maluchów jak i ich opiekunów.








 W przedszkolu pojawia się pani Miłka – można powiedzieć – nauczycielka do zadań specjalnych. Ma rozmawiać z dziećmi o uczuciach, co nie będzie proste, mimo że przyprowadziła ze sobą nietypowego pomocnika – pajacyka. Całusy Rozalki, zazdrość o grzywkę, gniew Bodzia czy wstrętny rozgotowany por to tylko niektóre z problemów, z jakimi przyjdzie jej się zmierzyć...  Tylko bez całowania! czyli jak sobie radzić z niektórymi emocjami to zbiór zabawnych opowiadań poświęconych uczuciom, między innymi tęsknocie, wstydowi, poczuciu krzywdy, zazdrości. Na końcu każdej historii znajdują się opis konkretnej emocji oraz praktyczne rady dla dzieci i rodziców. Dzięki tej książce żadne uczucia nie będą Wam już straszne!

wtorek, 2 lutego 2016

Joanna Jagiełło - Taki wstyd

W mroźną noc sylwestrową w Helu zostaje popełnione morderstwo. Kto mógłby chcieć zabić lubianego przez wszystkich szefa miejscowego chóru? Dochodzenie nie przynosi efektów i sprawa pozostaje nierozwiązana. Pół roku później do nadmorskiego miasta przyjeżdżają Marta i Olgierd. Kiedyś byli małżeństwem, teraz spędzają razem urlop jako przyjaciele, choć każde z nich skrycie oczekuje czegoś więcej. Prywatne śledztwo w sprawie niewyjaśnionego morderstwa znowu jednak wystawi ich relację na próbę. Niektórych tajemnic lepiej nie odkrywać…










Moje pierwsze wrażenie po przeczytaniu tej powieści to określenie niespieszny kryminał. Nie ma tutaj zwrotów akcji, szaleńczego tempa i wyjątkowo zaskakujących rozwiązań. Jeżeli liczycie na dobre napięcie to tutaj niewątpliwie tego nie znajdziecie.
Jest jednak coś co sprawia, że powieść przykuwa uwagę. Są to postacie i wszystko co się zarówno wokół nich jak i w ich głowach i myślach dzieje, scenariusze, jakie rozgrywają sprawiają, że sami zaczynamy rozważać co by było gdyby, czy to mogło się wydarzyć, dlaczego stało się tak a nie inaczej. A co najważniejsze wszystko to dzieje się wśród postaci zupełnie przeciętnych, takich, których spotkać możemy na ulicy, postaci, które w żaden sposób nie wyróżniają się na tle innych. Autorka pokazuje tym samym, że wielkie tajemnice i szaleństwa mogą rozgrywać się również i na podwórku obok.
Z drugiej strony ludzkie problemy jak aborcja, zdrada, czy choroba psychiczna ukazane są w zwyczajnej rzeczywistości pokazując, ze każdy z nas może się z nimi spotkać. Do tego wszystko rozgrywa się w scenerii nadmorskiego Helu, pokazując dramaty ludzkie w zupełnym oderwaniu od trwającego sezonu letniego. Fajnym zabiegiem jest dodanie wątku swoistej klątwy rodzinnej jednej z bohaterek - każda z kobiet w tej rodzinie rodziła nieślubne dziecko. dramatyczne historie i rudne wybory na tle zmieniającej się stuletniej historii pokazują, że mimo, iż okoliczności się zmieniają to nawet w czasach współczesnych tak wyzwolonych samotna kobieta z dzieckiem stanowi może nie problem, ale swoiste wyzwanie - nie tylko dla siebie samej, ale i dal jej otoczenia.

Moja ocena 7/10