sobota, 26 sierpnia 2017

Anna Klejzerowicz - Dom Naszej Pani i Zaginione miasto

Anna Klejzerowicz to taka autorka której książki albo mnie zachwycają, albo niezmiernie nudzą. Nie ma nic po środku. Tym razem trafiły do mnie dwa ostanie tomy serii z Emilem Żądło - dawnym policjantem, zajmującym się aktualnie dziennikarstwem śledczym, rozwiązującym wraz ze swoją partnerką zagadki i tajemnice w klimatycznym Gdańsku. 

Muszę przyznać, że moje wrażenia po przeczytaniu tych dwóch tomów są bardzo podobne, jak wrażania jakie miałam po lekturze pierwszej części (recenzja dostępna tutaj). Do tego niestety z racji tego, że czytałam oba te tomy jeden po drugim miałam wrażenie schematyczności w pisaniu obu z nich. Mimo, że zagadka była zupełnie inna, to przebieg akcji, sposób rozwiązania oraz poszukiwania motywów oraz odkrywanie tajemnic wyglądało dokładnie tak samo. O ile jeszcze w pierwszej części sama zagadka była interesująca tutaj nawet to nie przykuło mojej uwagi, powodując, ze tak naprawdę po skończonej lekturze ciężko mi jednoznacznie odpowiedzieć o co tak naprawdę chodziło. 

Zastanawia mnie również, jak te tajemnice mają się do rzeczywistości i jak duże jest prawdopodobieństwo, że tak mogło się wydarzyć. Zazwyczaj nie prowadzę takich rozważań, tutaj jednak z uwagi na wyjątkowo rozbudowaną część, którą określiłabym mianem historyczno-zagadkowej (czyli dochodzenie do odkrycia tajemnicy poprzez poszukiwania historycznych podstaw i motywów)  nasuwało mi się przypuszczenie wyjątkowo małego prawdopodobieństwa wystąpienia. Jeżeli historia jest dobra, akcja wartka i ciekawa to mi to nie przeszkadza. Tutaj niestety nic powieści nie uratowało.


Tym razem Emil Żądło na tropie archeologicznego spisku, którego początek miał miejsce w początkach XX wieku, a zagadka dotyczyć będzie jednej z największych tajemnic starożytności. Oczywiście miejscem akcji będzie Gdańsk (ponownie odniesienia do Gdańska jako miasta portowego, do historii żeglugi), a tłem konsekwentnie sztuka.














Emil Żądło powraca! A wraz z nim tajemnica pewnego zaginionego w dżungli amazońskiej prastarego miasta oraz ludzi od lat nadaremnie go poszukujących. Cóż może mieć ono wspólnego z Gdańskiem czasów II wojny światowej oraz z Gdańskiem współczesnym? Dlaczego znów giną ludzie, którzy dali się porwać zagadce? Przekonajcie się wraz z dziennikarzem śledczym Emilem Żądło oraz jego przyjaciółką, muzealniczką Martą Zabłocką. Będą Wam towarzyszyć żądza i obsesja, niebezpieczeństwo i śmierć. Ale także pasja i wielkie emocje.

piątek, 25 sierpnia 2017

Ken Follet - Stulecie t.1 Upadek giganów

Jestem fanką sag wszelkich historii, które toczą się przez lata, opowieści przedstawiających nam kolejne pokolenia. Jestem fanką Kena Folleta i zawsze z niecierpliwością czytam każdą kolejną jego powieść, wiedząc, że się nie zawiodę. Nieznana mi była wcześniej trylogia Stulecie i moja radość była ogromna, jak udało mi się w końcu upolować ją w bibliotece.


Powieść otwierająca epicką trylogię, rozgrywająca się na tle burzliwych, kształtujących XX wiek wydarzeń. Pełna napięcia opowieść o losach pięciu rodzin - amerykańskiej, niemieckiej, rosyjskiej, angielskiej i walijskiej. Wydarzenia opisane w "Upadku gigantów" przybliżają okres pierwszej wojny światowej, rewolucji październikowej i obrazują powstanie ruchu sufrażystek.

Wybuch pierwszego ogólnoświatowego konfliktu zbrojnego na zawsze zmienia życie bohaterów. Gdy trzynastoletni Billy Williams uczy się, jak być mężczyzną, w brutalnym świecie wojennych okopów, jego siostra trafia do domu arystokratki, Maud Fitzherbert, kobiety uwikłanej w niebezpieczny romans z niemieckim szpiegiem. Nieszczęśliwie zakochany Gus Devar, młody student prawa, otrzymuje szansę na wspaniałą karierę w Białym Domu. Inaczej potoczą się losy Grigorija i Lva Peshkovów, osieroconych bliźniaków, których planu emigracji do mitycznej Ameryki przekreśla wojna.

"Upadek gigantów" to historia o miłości, nienawiści, poczuciu obowiązku i zdradzie. Pełna napięcia i zwrotów akcja przenosi się z Waszyngtonu do Petersburga, z korytarzy najważniejszych światowych instytucji, do zacienionych buduarów, gdzie możni świata knują kolejne intrygi.


Powiem szczerze, że pod wieloma względami to powieść fenomenalna, chociaż nie bez wad.
Jestem pod ogromnym wrażeniem pracy, jaką włożył autor by osiągnąć taki właśnie efekt końcowy.

Mamy tu bowiem do czynienia z jednej strony z powieścią obyczajową, której akcja dzieje się w kilku krajach, nie tylko europejskich, bo także i w Stanach, której to bohaterowie w przedziwny moementami sposób wpływają na swoje życie, towrząc swoistą mozaikę barwnych bohaterów, których zdawałoby się pozornie nikt by ze sobą nie połączył. Tymczasem okazuje się, że zrobił to autor w sposób tak przemyślany i dopracowany, że ciężko byłby mi wskazać inną powieść, która pod tym względem jej dorównuje.

Z drugiej strony mamy doczynienia z powieścią społeczno-obyczajową, która w ciagu pięciu lat, w czasie których rozgywa się akcja pokazuje nam najważniejsze wydarzenia historyczne i zmiany społeczne zachodzące w kilku krajach. Oczywiscie najważniejszy to przebieg pierwszej wojny światowej widziany oczami bohaterów po obu stronach barykady, ale oprócz tego autor serwuje nam również całą plejadę zmian i wydarzeń społecznych - jak ruch sufrażystek w Wielkiej Brytanii, czy rewolucja w Rosji jak również zakulisowe rozgrywki szpiegowsko-polityczne rozgrywające się w tle wydarzeń na froncie. Ich dopracowanie, dbałość o szczegóły i ogromny realizm gwarantuje dobrą lekturę oraz naprawdę szerokie ujęcie tematu i przedstawienie tego, co działo sie we wspomnianym okresie. 

Myślę, że po danej ekranizacji "Filarów Ziemi" tego autora ta trylogia z pewnością doczeka się jej również, bo niewątpliwie na to zasługuje i ma ku temu ogromny potencjał.
Tak, jak wspomnaiałam nie jest to jednak powieść bez wad, bo momentami podczas lektury miałam uczucie swoitego przytłoczenia - z jednej strony byłam bardzo ciekawa dalszych losów bohaterów, z drugiem odczuwałam zmęczenie nawałem faktów historycznych i społecznych, które w wielu fragmentach zdecydowanie dominowały. Brak było balansu i wyważnia pomiędzy jednym a drugim, szkoda, bo gdyby udąło się go osiągnąć byłoby genialnie i porywająco. 

czwartek, 17 sierpnia 2017

Katarzyna Misiołek - Nie podchodź bliżej

Kiedyś były niemal jak siostry. Dorota wychowywana przez rozchwianą emocjonalnie, samotną matkę i Natasza – córka alkoholika, pochodząca z domu naznaczonego przemocą. Dziś Dorota ma poukładane życie. Związana z przystojnym prawnikiem, mieszka w eleganckiej willi nad brzegiem morza i jest szczęśliwa. Jej nastoletnia córka znalazła w jej partnerze ojca, a ona sama w końcu uwiła bezpieczne rodzinne gniazdo. Natasza na wiele lat zniknęła z jej życia. Jednak pewnego dnia, zupełnie niespodziewanie, wraca do rodzinnego miasteczka. Pierwsze emocje, radości i wzruszenia, będą jednak musiały ustąpić miejsca rosnącej podejrzliwości.

„Nie podchodź bliżej” to przejmująca opowieść o intymnej przyjaźni, w której zaczyna brakować zaufania. Katarzyna Misiołek z wnikliwością i empatią szuka potwierdzenia, czy naprawdę czas leczy rany. Dla Doroty i Nataszy dramatyczne wydarzenia ze wspólnej młodości mogą się bowiem okazać traumą zapomnianą, lecz nie zaleczoną, bo przeszłość zawsze ma swoje konsekwencje w teraźniejszości.


Z jednej strony powieść obyczajowa - o dwóch kobietach, które łączyła przyjaźń w czasach młodości, które po latach niewidzenia się spotykają się ponownie. Czy będzie to to samo uczucie?Czy znów będą blisko ze sobą? Czy wręcz przeciwnie - nowe, inne okoliczności oraz pewne
wydarzenia z przeszłości i lata rozłąki nie pozwolą im na nowo się odnaleźć?

Z drugiej strony to powieść w pewnym sensie psychologiczna - pokazująca jak bardzo wydarzenia z młodości i dom rodzinny rzutują na przyszłość i jakie przełożenie mogą mieć na dorosłe życie. Zwłaszcza przeszłość, z którą się w pewien sposób nie uporano, przeszłość, o której czasem lepiej zapomnieć, zwłaszcza, kiedy jak Dorota nie powiedziało się o niej najbliższym - partnerowi oraz nastoletniej córce. Czasem, to, co chciałby się ukryć wypływa w najmniej oczekiwanym momencie, tutaj osobą sprawczą będzie Natasza, która pojawiając się znikąd, po latach milczenia pojawia się w uporządkowanym życiu Doroty i jej bliskich, zmieniając je diametralnie. A Dorota - z jednej strony żądna powrotu do dawnej przyjaźni, z drugiej obawiająca się o losy swojej rodziny i wpływu Nataszy na nią jest coraz bardziej rozdarta i coraz bardziej zagubiona. Zaczyna do tego zachowywać się coraz bardziej irracjonalnie, popadając w konflikty z partnerem i własną córką. Czy uda się jej ocalić siebie w takiej sytuacji? Czy w końcu uwolni się od przeszłości? 

Muszę przyznać, że niewątpliwie postać Doroty bardzo mnie irytowała - i to uważam za spory minus powieści, chociaż być może zamierzony przez autorkę. Jej rozchwianie, nieumiejętność poradzenia sobie z sytuacja, nierozliczona przeszłość, która tak bardzo rzutowała na jej teraźniejszość - wszystko to sprawiało, że ciężko poczuć było sympatię do tej bohaterki. Dobrze, że chociaż finał, w pewien sposób ją zrehabilitował. 

poniedziałek, 14 sierpnia 2017

Jørn Lier Horst - Felicja zaginęła

Drugi tom bestsellerowej serii o komisarzu Williamie Wistingu, cyklu kryminałów mistrzowsko przedstawiających śledztwa norweskiego policjanta z Larviku. 


Obecnie w Norwegii jest prawie tysiąc zaginionych osób. Za każdym zniknięciem kryje się swoiste misterium, zagadka. Książka Felicia zaginęła opowiada jedną z takich historii.

Gdy komisarz William Wisting otwiera nową sprawę o zaginięcie, w tym samym czasie podczas prac budowlanych zostaje znalezione ciało kobiety. Dochodzenie odkrywa sieć kłamstw i brzemiennych w skutkach wydarzeń, i pomimo że sprawa jest stara, jej dramatyczne następstwa wciąż są odczuwalne.

Wisting walczy z czasem i ze zbliżającym się przedawnieniem sprawy, ale przede wszystkim z ukrytym mordercą, który myślał, że uda mu się uniknąć kary…


Im więcej książek o komisarzu Wistlingu czytam tym większego nabieram przekonania, że im poźniejsze książki autora tym s? one lepsze, a sama intryga i rozwiązanie tajemnicy ciekawsze. 
Tymczasem przy lekturze książki - de facto jednego z pierwszych tomów serii - a wydanej niedawno, okazuje się, że moja teoria tym razem się nie sprawdziła. Bowiem mamy tutaj do czynienia z powieścią dorównującą ostatnim tomom w serii.

Tym razem bowiem komisarz Wistling będzie miał za zadanie zmierzyć się z tajemnicami zaginięć dwóch kobiet. Jednej z nich - tej, której ciało zostało znalezione przypadkiem przy budowie drogi, a która to prawdopodobnie zaginęła przed wieloma laty. Drugiej - młodej kobiety, która wyszła z domu po kłótni z narzeczonym i nie wróciła do domu, a chłopak nie może się z nią skontaktować. Okazuje się w toku śledztwa, te te dwie sprawy mogą się ze sobą łączyć? Czy odnaleziony szkielet może należeć do zaginionej przed laty matki dziewczyny? I co tak naprawdę wydarzyło się 25 lat temu, że do tej pory zagadka nie została wyjaśniona? Czy zaginiona współcześnie dziewczyna popełniła samobójstwo, czy ktoś ją zamordował? 

Na te i wiele innych pytań komisarz Wistling będzie musiał znaleźć odpowiedź. 
Muszę przyznać, że bardzo długo nie było wiadomo kto jest winny, a autorowi udało się skonstruować ciekawą intrygę, połączyć wiele wątków w jeden, którego rozwiązanie poznajemy dopiero pod koniec powieści.No i na tle całości zakończenie jest ciut słabsze, bo odbiega od trzymającego w napięciu thrillera policyjnego, który dostajemy od pierwszej strony. 

Prywatnie cofamy się wraz z bohaterem do szczęśliwego dla niego czasu, kiedy to żyła jego żona i syn. Poznajemy jego życie od kuchni, w przełomowym dla małżeństwa momencie - kiedy to dzieci dorastają, stają się coraz bardziej niezależne, a żona decyduje się na wielomiesięczny wyjazd do Afryki. Całe szczęście wydawnictwo obiecuje kolejny tom jeszcze w tym roku. Mam nadzieję, ze będzie to kolejny, bo dobrze byłoby uzupełnić brakujące luki.

Lubię pisarzy, którzy trzymają pewien poziom przez wiele tomów serii, tak, żeby czytelnik nie był rozczarowany po przeczytaniu najnowszego, żeby wiedział, czego się spodziewać i do tego nie czują niedosytu po zakończonej lekturze. Jørn Lier Horst  zdecydowanie należy do takich autorów. Z niecierpliwością czekam na kolejny tom. 

środa, 9 sierpnia 2017

Erling Kagge - Cisza

W świecie, w którym od rana bombardują nas setki informacji, telefony nieustannie wysyłają powiadomienia o nowych wydarzeniach, komentarzach, kiedy w kolejce do kasy w sklepie co druga osoba spogląda na ekran swojego telefonu cisza staje się dobrem luksusowym. Takim, o które wyjątkowo trudno, bo ciężko odciąć się od ogromu bodźców, którymi jesteśmy atakowani nieustannie.

Do tego jak się ma w domu nieustannie wypytującego się o cały świat czterolatka cisza staje się niemal marzeniem ;)

Erling Kagge jest norweskim pisarzem, podróżnikiem i odkrywcą, który to podjął się odpowiedzi na pytania "Czym jest cisza?", "Gdzie ją odnaleźć?" oraz "Dlaczego współcześnie jest ważniejsza niż kiedykolwiek dotąd?". W trzydziestu trzech historiach/anegdotach strata się czytelnika przekonać, o tym, jak bardzo cisza jest potrzeba i gdzie jej szukać. Jako podróżnik miał on niewątpliwie łatwiejsze zadania, bo odosobnienie było mu łatwiej znaleźć niż chociażby mieszkańcom wielkich miast. Tym niemniej poza historiami stricte podróżniczymi przywołuje również opowieści ze swojego zwykłego, rodzinnego i codziennego życia - i całe szczęście, bo wtedy łatwiej o punkt odniesienia dla czytającego, który raczej nie wybierze się zdobywać bieguny ;)




Książka zawiera mnóstwo zdań i fraz, które skłaniają do przemyśleń i zatrzymania się się nad tym, co ważne. Myślę, że dla autora cisza jest tylko punktem wyjścia do skierowania naszych myśli ku temu, co powinno być w życiu priorytetowe...

" Potrafię znaleźć ciszę, leżąc pięć minut dłużej we własnym łóżku"

"Cisza wiąże się z powtórnym odkrywaniem przyjemności, jaką sprawia zrobienie sobie przerwy"


Erling Kagge jest myślicielem na miarę XXI wieku, znanym podróżnikiem, barwną i niezwykle interesującą postacią. Jako pierwszy człowiek na świecie doszedł samotnie na biegun południowy i jako pierwszy zdobył „trzy bieguny”: biegun południowy, północny i oraz najwyższy szczyt - Mount Everest. Studiował filozofię w Cambridge, a na studia te zapisał się dopiero po zdobyciu obu biegunów. Napisał kilka książek i założył w Norwegii własne wydawnictwo; pisze też artykuły. Jest ponadto prawnikiem i przedsiębiorcą, a także kolekcjonerem - zbiera dzieła sztuki, m.in. rosyjskie ikony.

Ta książka to refleksje na temat ciszy. Są to rozważania w dużej mierze oparte na osobistych przeżyciach i doświadczeniach z wypraw (samotnych) w odległe zakątki świata. Autor zadaje trzy zasadnicze pytania: Czym jest cisza? Gdzie ją odnaleźć? Dlaczego w obecnych czasach jest ważniejsza niż kiedykolwiek dotąd? I udziela na nie 33 odpowiedzi w 33 krótkich rozdziałach.

poniedziałek, 7 sierpnia 2017

Mariusz Koperski - Po własnych śladach

Wigilijny wieczór. Z drogi wypada samochód i przebija się przez ścianę chaty. Na miejscu ginie kierowca auta. Uwagę policjanta śledczego zwraca twarz ofiary zdarzenia. Czy jest możliwe, by była tak zmasakrowana na skutek wypadku? Pocięta skóra głowy, a zamiast twarzy – miazga mięsa, spod której wyziera biel kości. Być może wypadek to tylko kamuflaż dla brutalnej zbrodni.

Mariusz Koperski jako miejsce akcji wybiera Zakopane z całą złożonością tego urokliwego kurortu. Jak sam podkreśla – miejsce jest tu kluczowe. Autor przelewa na papier „napięcie” obecne w Zakopanym. Składają się na nie różnice – od podziału na tutejszych i przyjezdnych po kierunki spojrzenia na rozwój miasta. Kreując swoich bohaterów, opierał się na własnych doświadczeniach ze spotkań z ludźmi, które dostarczyły mu gotowych wzorców. Kryminał tworzą krótkie, oddzielne historie – w całość wiążą je główni bohaterowie, wszyscy związani w jakiś sposób ze śledztwem. Nie ma tu przypadkowości, każdy szczegół jest istotny. To kryminał dla lubiących zagadki, którym nie umykają pozornie nieznaczące błahostki.


Dobra passa spotkań z dobrymi kryminałami autorstwa rodzimych pisarzy trwa u mnie nadal. Tym razem również było to spotkanie z autorem dotąd mi nieznanym, które to okazało się zaskakująco przyjemne.

Mariusz Koperski przenosi nas do mroźnego Zakopanego w czas Świąt Bożego Narodzenia, kiedy to żadnemu z policjantów nie spieszy się na miejsce wypadku, w którym zginął lokalny biznesmen. Wypadku śmiertelnego, który po dokładniejszym sprawdzeniu miejsca, w którym do niego doszło okazuje się być zabójstwem. Zmuszeni do przeprowadzenia śledztwa z bardziej skomplikowanymi elementami zaczynają odkrywać wiele tajemnic mieszkańców kurortu.
Do pomocy śledczej zgłasza się dawny podwładny komendanta Derebasa komisarz Karpiel. sytuacja jest o tyle skomplikowana, że zmarły kiedyś spowodował wypadek, w wyniku którego siostra komisarza została kaleką, a sam komisarz był ostania osobą, do której zadzwonił przed śmiercią denat. Szybko okazuje się jednak, że Karpiel wykazuje się dużą skutecznością odkrywając wiele tajemnic, które to mieszkańcy Zakopanego chcieliby pozostawić w ukryciu.

To, co zdecydowanie przypadło mi do gustu to super pomysł autora i wiele zaskoczeń w trakcie lektury. Akcja bowiem została skierowana tak, że wspomniane w opisie błahostki układając się w całość na różnych etapach śledztwa w świetle podejrzeń stawiają coraz to nowych bohaterów. O ile niektóre z nich okazują się bezpodstawne i autor szybo je demaskuje, to niektóre z nich czekać będą na finał. Mimo nagromadzenia tych błahostek i wątków akcja poprowadzona jest na tyle sprawnie, że nie ma się wrażenia chaosu, którego to po kilku pierwszych rozdziałach bardzo się obawiałam.

To tego autor - od jakiegoś czasu mieszkaniec Zakopanego - pokazuje niejako miasto i jego mieszkańców od podszewki kiedy to nie koncentruje się ani na Krupówkach ani na Gubałówce. Pokazuje ciemne strony koegzystencji mieszkańców rdzennych i tych napływowych - wzajemne animozje i ich konsekwencje. Szczerze i bez turystycznego lukru. Co w połączeniu z dobrym pomysłem na kryminał (mimo dość przewidywalnego zakończenia, które jest zdecydowanie najsłabsze względem całości) daje gwarancję udanej lektury.