poniedziałek, 27 lutego 2017

Sebastien Telleschi - W poszukiwaniu niebieskiej marchewki

Książka do wyszukiwania, napisana z przymrużeniem oka i wypełniona wielkimi ilustracjami, które roją się od szczegółów!

Króliki zupełnie oszalały na punkcie mitycznej Niebieskiej Marchewki! Muszą ją odnaleźć, chociaż zaginęła bardzo dawno temu… Ze strony na stronę królicza nora zmienia się w rzymski amfiteatr, warowny zamek lub stację kosmiczną. Wraz z rozwojem opowieści mali i duzi czytelnicy podróżują między epokami i prowadzą śledztwo, pomagając bohaterom znaleźć zaginiony skarb. Dobra zabawa na wiele godzin gwarantowana!

Sébastien Telleschi studiował grafikę i ilustrację w Paryżu, później pracował jako freelancer w Nicei. Od pięciu lat zajmuje się wyłącznie rysowaniem – współpracuje z wydawcami prasowymi, książkowymi oraz agencjami reklamowymi. Dzięki jego zabawnym ilustracjom znowu możemy się poczuć dziećmi.




Wesołe króliki w podróży w czasie od czasów prehistorycznych szukają nieustannie zaginionej niebieskiej - ponoć magicznej Marchewki. Jednak przewrotne warzywo ciągle im umyka, zmuszając króliki do coraz to nowszych poszukiwań. Czy to czasy starożytne, czy całkiem nam aktualne czasowo podróże w kosmosie, nieustraszone i niezłomne króliki ciągle mają nadzieję na jej odnalezienie. 

Niestety króliki nie zawsze sobie same radzą i musimy im pomóc. Książka graficznie jest niesamowicie fajnie zrobiona, z każdą epoką mamy coraz to większy i bardziej skomplikowany świat, w którym niebieską marchewkę (czasem naprawdę) trudno znaleźć. Żarty słowne jednak w mojej opinii są trochę na wyrost lub zupełnie nietrafione. Choćby nazwy królików - jeśli weźmiemy takiego Królikoramola, to jeszcze idzie zrozumieć żart, ale gdy już weźmiemy Samson "Prozac" Królikokróllus. I to sucharek może i trafi do rodzica, ale dziecko raczej nie rozbawi. Znalazłem też Królikodudę, krzyczącego o ograniczeniu czasu pracy... Tutaj to raczej jawi się jako produkt dla opiekunów niż dla maluchów. Szkoda, bo to w zasadzie jedyny zarzut. Cała reszta to ciekawy pomysł, w dobrej graficznej odsłonie, pozwalająca dzieciom wraz z królikami podróżować  czasie i poznawać różne epoki historyczne. 

czwartek, 23 lutego 2017

Marek Bukowski, Maciej Dancewicz - Najdłuższa noc

Bardzo byłam ciekawa jak zarówno scenarzystom, jak i autorom powieści uda się wycieczka w klimaty retro, celem pokazania czytelnikom Belle Epoque... Jak w polskich realiach sprawdzi się retro kryminał. Obejrzałam pierwszy odninek, następnie sięgnęłam po książkę i powiem szczerze, że miałam ogromne obawy, ze po pierwszym odcinku w powieści będzie już dla mnie jasne kto zabił i jak się rozwinie akcja, ze tym razem taka kolejność zawiodła i będę tracić czas...
Tymczasem czekało mnie nie lada zaskoczenie...

Kraków, grudzień 1904 r. Na Plantach zostaje znalezione brutalnie okaleczone ciało kobiety. Przy ofierze nie ma żadnych dokumentów ani rzeczy osobistych, więc zidentyfikowanie ofiary jest niemożliwe. Trzy miesiące później dochodzi do kolejnej zdrobni. Czyżby miasto terroryzował seryjny morderca? Kraków paraliżuje strach. Miasto huczy od plotek. Mordercę należy znaleźć, zanim popełni kolejną zbrodnię.

Początek XX wieku, belle époque, czas rozkwitu nie tylko sztuki, ale także techniki. Teatr Miejski przy placu Świętego Ducha posiada własną elektrownię, po ulicach miasta jeżdżą już pierwsze automobile. W Krakowie otwiera się nowoczesne laboratorium kryminalistyczne, a informacje zdobyte dzięki nowym metodom będą miały ogromne znaczenie dla prowadzonego właśnie śledztwa. Nawet najwięksi sceptycy przyznają wkrótce, że działalność laboratorium jest imponująca.

Misternie skonstruowana intryga, morderstwa popełniane z zimną krwią, przestępczy Kraków i tajemnicza symbolika - „Najdłuższa noc” to książka, której lektura usatysfakcjonuje nawet najwytrawniejszych czytelników kryminałów. Autorzy, Marek Bukowski i Maciej Dancewicz, nie tylko przedstawiają mroczną historię i tworzą pełnokrwistych bohaterów. Pokazują również, jak rodziła się nowa epoka, jak wyglądało zderzenie postępu cywilizacyjnego i przełomu obyczajowego ze światem biedy i zabobonów.

Wszystko, czego nie widzieliście w serialu przeczytacie o tym w tej powieści. Co ciekawe kilka wątków jest trochę zmienionych i nie pokrywa się w 100%, z tym, co zobaczyliście w TVN. I tym bardziej jest ciekawie :)

Sam kryminał jest bardzo ciekawie skonstruowany. Początkujące retro laboratorium kryminalistyczne, szukanie dowodów zbrodni w sposób dostępny ponad 100 lat temu - metody, narzędzia itp. Wszystko to sprawia, ze powieść czyta się z dużym zainteresowaniem. Zawsze fascynują mnie retro kryminały, te współczesne dobrze mi znane wydaja się zawsze prostsze do rozwiązania jeżeli chodzi o zagadkę ze względu na wszelakie pomoce, które śledczym aktualnie są dostępne. Tutaj mamy tylko niemal szkiełko i oko i też jest ciekawie. Dobrze dobrani bohaterowie, różnorodni, każdemu z nich autorzy poświęcają sporo uwagi, wkomponowując to w prowadzone śledztwo. Moim faworytem jest oczywiście Jelinek, postać wzbudzająca ciut więcej sympatii w książce niż w serialu. 
Dodatkowo wiele wątków, potraktowanych dość zdawkowo lub pominiętych w serialu tutaj fajnie ukazują to, co tajemnicze i niewiadome (m.in. tajemniczy tatuaż Małaszyńskiego - już wiadomo skąd się wziął...;))
Ja generalnie jestem fakną retro klimatow, takich z poczatku wieku, z jednej strony oczekuję dużo, z drugiej zawsze retro klimaty cieszą mnie abrdziej. Zwłaszcza dobrze skonstruowane, przemyślane, pelne i spójne - a taka jest własnie powieść tego duetu. Spełania wszystkie moje oczekiwania - dobrze skonstruowanego kryminału, osadzonego w realiach, z ciekawymi postaciami. Czego chcieć więcej? Tylko podobnych powieści na rynku...



poniedziałek, 13 lutego 2017

Raymond Khoury - Decydująca rozgrywka

Wybitny naukowiec dr Ralph Padley jest umierający. Padley od lat skrywa mroczny sekret, który, jeżeli wyjdzie na jaw, może mieć fatalne skutki. W obliczu nieuniknionego końca wie, że ma ostatnią szansę, by tajemnica ujrzała światło dzienne. Na jego drodze stają jednak bardzo wpływowi ludzie, którzy zrobią wszystko, aby zamknąć mu usta.
Tymczasem agent specjalny FBI Reilly od miesięcy szuka mężczyzny, który porwał jego pięcioletniego syna. Poszukiwany mężczyzna jest jak duch - to urzędnik bez nazwiska i tożsamości, chroniony przez CIA, który na dodatek może mieć powiązania z ojcem Reilly’ego. Reilly - obserwowany, manipulowany i wrobiony w przestępstwa, których nie popełnił - musi uciekać. Musi też odkryć prawdę na temat swojej przeszłości. Aby chronić rodzinę musi zaryzykować wszystko i ujawnić tajemnice, które wstrząsną całym krajem. Czy zdąży zanim go dopadną?




Motyw rozliczenia/zamknięcia przeszłości to dość popularny wątek, tym razem do tego motywu-klucza sięgnął i Raymond Khoury. Dał Railleyowi możliwośc poznania i rozwikłania tajemnicy śmierci jego ojca i znalezienia porywaczy syna. To dużo, prawda? Kto nie skorzystałby z takiej okazji?
Jednak w odkryciu prawdy za wszelką cenę będą mu przeszkadzać ci, którzy postanowili nie dopuścić do jej ujawnienia. Do tego wysyłają w ślad za Reillim płatnego zabójce, któremu mimo, że przy pierwszej próbie nie udało się go zlikwidować, to skutecznie uniemożliwić mu prowadzenie własnego śledztwa, wrabiając go w zabójstwo. Przecież z więzienia nie da rady prowadzić swojego śledztwa...Czy agentowi uda się wydostać z aresztu i dotrzeć do prawdy?Kto mu pomoże, na kogo może liczyć, skoro bezwzględnemu zabójcy udało się już zlikwidować pomagającego Railliemu jego partnera z FBI.

Ciekawie skonstruowana akcja, dobrze rozwijająca się intryga, napięcie utrzymujące się przez całą książkę, ale całość niestety nie jest tak zachwycająca w odbiorze, jak mogłaby się wydawać. 
Dlaczego? To, co przede wszystkim utrudnia odbiór to fakt nieznajomości poprzednich książek z serii (to 5. tom cyklu Sean Reilly i Tess Chaykin), co powoduje, ze historia de facto jest niekompletna i przyjemność z lektury jest dużo mniejsza, dużej ilości rzeczy trzeba się domyślać i układać sobie własny scenariusz, co mogło się wydarzyć. Do tego poszczególne rozdziały mają inny sposób narracji -część z nich to narracja w pierwszej osobie - prowadzona przez Seana, reszta to narracja w trzeciej osobie. Zabieg niby fajny i ciekawy, ale dla mnie wsprowadzająca pewien element chaosu.
Te dwie rzeczy sprawiły, ze odbiór powieści suma sumarum był dużo gorszy niż zakładałam. 

wtorek, 7 lutego 2017

Agnieszka Antoniewicz - Superchłopaki (rysuj, zgaduj, koloruj)

Być superchłopakiem to trudna rzecz, trzeba bowiem najpierw znaleźć sobie superbohatera. \owszem w sobie supermenów nie powinno być to wyjątkowo trudne, ale może by tak pokusić się o jakiegoś prawdziwego bohatera, takiego, od którego moglibyśmy się czegoś na uczyć? \i poznać z jakąś prawdziwą historię? 
Naprzeciw takim oczekiwaniom, wbrew ogłuszającym feriom barw z tv, książka Agnieszki Antoniewicz proponuje chłopcom (głównie) prawdziwych bohaterów, takich dzielnych mężczyzn, których możemy spotkać we własnym domu, którzy okazać mogą się całkiem realni. Autorka bowiem proponuje młodym i przedstawi aw ich "naturalnym" środowisku brudnego mechanika, szalonego naukowca, hiphopowca, czy nauczyciela biologii. W czym objawia się ich bohaterstwo? To pole do manewru zostawia autorka mam wrażenie rodzicom, którzy wspinając się na wyżyny swoich możliwości twórczych z budowlańców zrobić mają superboahterów. Powodzenia!

Każda strona to możliwość opowiedzenia ciekawej historii, z mnóstwem szczegółów i szczególików, z zadaniem do wykonania. Jak wszystko będzie już uzupełnione i pokolorowane, stronę można po prostu wyrwać i zacząć przygodę z nowym superbohaterem. 
Polecam wszystkim chłopcom i im tatusiom :)






Moja ulubion aplansza to oczywiście supertatusiowie mający na obozie survivalowym arcytrudne zadanie przed soba - musza zmierzyć się z praniem ;)...



Jaskiniowcy, wikingowie, rycerze, kowboje, strażacy, marynarze, piłkarze, naukowcy, nauczyciele, kucharze, tatusiowie... Oni wszyscy są naprawdę super! Każdy chłopak (i niejedna dziewczyna) znajdzie tu coś interesującego. A w przyszłości, kto wie, może pójdzie w ślady któregoś z bohaterów tej książki? Tymczasem zapraszamy wszystkich do kolorowania, rysowania i zgadywania. Wspaniała rozrywka dla małych i dużych superchłopaków (oraz superdziewczyn!) uwielbiających twórcze zabawy!

poniedziałek, 6 lutego 2017

Marta Galewska - Ustra - Pucio mówi pierwsze słowa


Poznajcie Pucia i jego wesołą rodzinkę, spędzając z nimi cały dzień! Ten sympatyczny maluch stanie się ulubionym towarzyszem Waszego dziecka w stawianiu pierwszych kroków w nauce mowy!

Druga część przygód Pucia skoncentrowana jest na pierwszych słowach typowych dla rozwoju mowy dziecka. Ich rozumienia i używania dziecko uczy się już w pierwszym i drugim roku życia. Dwulatek zaczyna łączyć słowa, a zatem posługuje się już prostymi zdaniami. Zabawa z Puciem ma w tej nauce pomagać. Dla starszych dzieci książka będzie doskonałym materiałem do pierwszych prób samodzielnego czytania.

Celowo prosta w formie i wzbogacona pięknymi ilustracjami książka w naturalny sposób wspiera rozwój mowy dziecka.

„Pucio mówi pierwsze słowa” to piąta po „Wierszykach ćwiczących języki”, „Z muchą na luzie ćwiczymy buzie”, „Zeszytowym treningu mowy” oraz „Pucio uczy się mówić” książka z serii „Uczę się: mówić, wymawiać, opowiadać”.


Pucio to bohater znany nam z pierwszej części, gdzie wraz z nim poznawaliśmy pierwsze wyrazy dźwiękonaśladowcze. Tym razem przed naszym bohaterem i maluchami stoi trudniejsze zadanie - trzeba zacząć mówić. Dwu- i trzylatkom pomóc ma  w tym Pucio i jego rodzina.

Wraz z nimi poznajemy cały rozkład dnia oraz uczymy się wszystkich czynności. Z samego rano wstajemy, jemy posiłki, ubieramy się, idziemy do przedszkola, odwiedzamy plac zabaw. Po przedszkolu idziemy na zakupy, odwiedzamy basen oraz spotykamy sie z dziadkami. Na każdej ze stron książki obrazkowo opowiedziana jest krótka historia poprzedzona krótkim tekstem - wprowadzeniem. Jako podsumowanie służy zestaw najważniejszych słówek - nazw rzeczy i czynności znajdujących się w historyjce. Mają one pomóc maluchom odpowiadać na pytanie 'co to?' i 'co robi?' oraz 'jaki/jaka/jakie'. W samych historyjkach również pojawia się całkiem sporo pytań mających zastymulować dzieci do odpowiadania na nie. Dodatkowo dużo wyrazów i zwrotów jest wyróżnionych - np. czarne dymki z pogrubionym białym tekstem,  przykuwając uwagę maluchów. Dla trochę starszych dzieci może to pomóc w nauce samodzielnego czytania, wyszczególnione bowiem są zarówno wyrazy - czasem krótsze, czasem dłuższe, jak i całe zdania. Na końcu znajduje się słowniczek obrazkowy będący podsumowaniem całości.

Sytuacje w jakich znajdujemy Pucia i rodzinę będą z pewnością bliskie każdemu dziecku co pomaga również oswoić się z nowymi wyrazami i zacząć kojarzyć je z konkretnymi sytuacjami. Dodam jeszcze, że graficznie całość przedstawia się rozkosznie bajkowo z ładnie zarysowanymi emocjami postaci. Super pozycja gwarantująca miło spędzony czas całej rodzinie.