środa, 1 sierpnia 2012

Monika Kuszyńska - Ocalona

Bardzo się dziś zrobiło pogodnie życiowo na różnych blogach. Przeczytałam tekst Ewelinytutaj i Wstrząśniętej-Niezmieszanej tutaj






I akurat tak się złożyło, że rano zaczęłam w aucie słuchać nowej – pierwszej solowej- płyty Moniki Kuszyńskiej. I muszę przyznać, ze moje pierwsze wrażenie to „wow totalny chillout, jaki spokój”. Gdyby to nie była ona oceniając po tekstach tylko pewnie mogłabym napisać, jakie to wszystko trywialne, przesłodzone, ale z uwagi na to, co przeszła i w jakim miejscu się teraz znajduje, wiem, że te słowa są autentyczne. Obserwowałam jej karierę od samego początku, bo pamiętam Monikę z czasów liceum – chodziłyśmy do tego samego LO. Stamtąd pamiętam też jej pierwsze występy na szkolnych uroczystościach i jej pierwszy zespół. Później przyszedł czas Varius Manx. Z tamtego czasu pamiętam Monikę – platynową blondynę z krwistoczerwoną pomadką na ustach i trendy wtedy chustką we wzory ludowe w jakimś programie w TVN Style. I taką miałam wtedy myśl, że chyba się w tym całym szoł biznesie pogubiła. Przeczytałam niedawno wywiad z nią w „Twoim Stylu” – dawno nie czytałam o kimś tak pogodzonym z życiem. I właśnie o tym jest ta płyta – o spokoju, pogodzeniu się z sobą, nieckliwej miłości i szczęściu. Tak po prostu –bez udziwnień, elektroniki. Może nie ma na tej płycie hitów, które będzie ciągle puszczać Radio Zet czy RMF, ale czy tak naprawdę o to chodzi?

1 komentarz:

  1. Nie śledziłam dokładnie tej piosenkarki, ale z ciekawości posłucham jej utworów. Może i mi przypadną do gustu:)
    Pozdrawiam!!

    OdpowiedzUsuń