środa, 5 października 2016

Ann Leckie - Zabójczy Miecz

Jestem pod wrażeniem, jak bardzo wpłynęła na mnie ta powieść... Podobała mi się do tego stopnia, że (tu wyznanie bardzo osobiste) Ann Leckie należy do tego nielicznego grona pisarzy, których nazwisko zapamiętałem - mam trudności ze spamiętaniem nazwisk ;)

Pierwsza część - "Zabójcza Sprawiedliwość" (recenzja dostępna tutaj) była oczywiście znacznie lepsza (ciekawsza idea walki serwitora o życie / istnienie, elementy survivalowe, głębsza intryga), ale nie znaczy to, że nie warto wspominać o Mieczu. 
Tu było łatwiej, mamy już gotowy świat, czytelnik wie na czym stoi, a kwestia problemów sztucznej inteligencji schodzi na nieco dalszy plan.
Od początku wiemy kim jest główna bohaterka i wiemy, że ma nieco lepsze zdolności niż inni ludzie. Jest szybsza, łatwiej się komunikuje z innymi AI i ma oczywiście lepszy kontakt z nimi, łatwiej jej jest czytać między wierszami, analizować sytuację itp... Taki, może nie nadczłowiek, ale człowiek plus.

Bardzo przyjemnie było powrócić do świata wykreowanego przez panią Leckie. Lubię klasyczne heroic fantasy, gdzie bohaterem jest osoba o specjalnych możliwościach i nawet jeśli nie jest jej łatwo dotrzeć do końcowego zwycięstwa nad wszelkim złem, to i tak wiemy, że koniec taki będzie. Może tutaj nie mamy klasyki tego gatunku, ale jego elementy sprawiają, że powieść sprawia przyjemność jak świeża chałka z masełkiem i kubkiem kakao w niedzielny poranek.

Pewnie pisałem już o tym przy pierwszej części, ale wspomnę i tutaj - większość bohaterów ma zadeklarowaną żeńską płeć, a gatunki dwupłciowe (lub wielo) sprawiają problem w rozróżnieniu płci i odpowiedniej odmiany czy doborze słów (czy ona to dziadek?). Zakrawa to na skrajną odmianę feminizmu, gdyby nie to, że nie można w żaden sposób znaleźć elementów, które dotyczyłyby tej tematyki i walki kobiet z opresującymi ich mężczyznami. Po prostu świat jest z definicji kobiecy, a nieznana forma męska ani nie zagraża nikomu,niczemu, ani nie jest na tyle interesująca by się nią szczegółowo zajmować. Ot świat taki. Nawet męskiego czytelnika (czyt. mnie) ani nie dziwi, ani nie razi, powaga jaką przywiązuje się do serwisów do herbaty...
Moja ocena 7,5/10

Trzyma w napięciu, oszałamia tempem akcji i zaskakuje pomysłami. Taki właśnie jest ,,Zabójczy miecz”, kontynuacja obsypanej nagrodami ,,Zabójczej sprawiedliwości”. Drugi tom cyklu ,,Imperium Radch” udowadnia, że sukces debiutanckiej powieści Ann Leckie był w pełni zasłużony. Premiera ,,Zabójczej sprawiedliwości” już 17 sierpnia. 

Althoek to odległy układ planetarny, który został podbity 600 lat temu. Dzisiaj wszyscy jego mieszkańcy są już w pełni zasymilowani, a przynajmniej powinni tacy być. Jednak nie wszystko funkcjonuje tak dobrze, jakby się mogło wydawać. Stare podziały nadal istnieją i są bardzo kłopotliwe. Sytuację komplikuje fakt, że na niepokojące nastroje na planecie zwraca uwagę obcy – Presger. Nikt jednak nie jest w stanie przewidzieć jego zamiarów. 

Władająca Imperium Radch Anaander Mianaai mianuje Breq kapitanem Floty, oddaje pod jej komendę potężny okręt i poleca strzec Athoek. W trakcie trudnej i niebezpiecznej misji Breq ledwo uchodzi z życiem z zamachu, a także musi stawić czoło innym serwitorom, realizującym zagadkowe plany bezwzględnej władczyni.

,,Zabójczy miecz” to doskonałe połączenie elementów klasycznej powieści SF, space opery, powieści przygodowej i thrillera militarnego. Ann Leckie dostarcza ekscytujących doznań i jednocześnie rzuca czytelnikom poważne wyzwania intelektualne. W drugiej części autorka więcej uwagi poświęca rozważaniom nad władzą, tożsamością i moralnością, podejmuje też tematy związane z prawami człowieka i kolonizacją. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz