poniedziałek, 17 października 2016

Magdalena Parys - Biała Rika

Nie krzyczała, kiedy rodziła syna. Nie mogło jej się wyrwać żadne niemieckie słowo. Nie w 1945 roku, nie wśród Polaków wracających z przymusowych robót.

Kilkadziesiąt lat później rodzinne sekrety nie dają spokoju dorastającej Dagmarze. Skąd wziął się ten dziwny akcent w mowie jej babci? Dlaczego co roku staruszka odwiedza pewien kościół? Czy naprawdę nigdy nie spotkała się z siostrą bliźniaczką, choć ta ciągle przysyła jej paczki?

Dziewczyna wie, że nie wykradnie babce wszystkich tajemnic. Ale kiedy powoli zaczyna odkrywać przeszłość, odżywają wspomnienia, do których Rika nigdy nie odważyła się powrócić.

Czy dziedziczymy los po naszych przodkach?
Czy prawdą jest to, co się rzeczywiście zdarzyło, czy to, co zapamiętaliśmy?

Oparta na prawdziwych wydarzeniach opowieść o namiętności, grzechu, rozłące i pamięci.
I o ludziach, którzy nigdzie nie przynależą, bo zbyt często wyjeżdżali na zawsze – i zbyt wiele musieli zapomnieć.


Bardzo byłam ciekawa tej historii, bo lubię takie opowieści umiejscowione w trudnej historii dwóch narodów. Czytałam ich całkiem sporo i raczej trudno będzie mnie zaskoczyć czymś nowym. 
Miałam spore oczekiwania jeżeli chodzi o "Białą Rikę". Muszę przyanać, że mimo, że nowatorka w formie - o czym za chwilę- to jednak bardzo mnie rozczarowała. Spodziewałam się tajemnicy, trudnej historii rodzinnej, otrzymałam zlepek wspomnień z różnych okresów życia narratorki - głównej bohaterki, które nijak nie tworzyły całości. Miałam wrażenie totalnego chaosu, braku ciągłości,a wtrącenia typu- o tym póżniej opowiem- po kilku rozdziałach zaczęły mnie po prostu irytować. Sama historia zbudowana ze zlepku wspomnień miała ogromny potencjał - dużo niewiadomych, wiele ciekawych wątków - m.in. ucieczka do Niemiec w czasach komunistycznych, czy życie Niemki w Polsce po 1945 r. - to jednak poprzez nagromadzenie wielu nic niewnoszących historii - stały się tylko mało znaczącymi epizodami na tle nudnej całości. Przeczytałam historię do końca licząc na to, że w końcu coś się wydarzy. niestety tak się nie stało, a całość wypadła nudno i nieciekawie.
Jedynym novum dla mnie była - oprócz tego, że zaburzona chronologicznie - narracja z elementami wtraceń "po latach", których to autorami byli zarówno bohaterowie opowiesci, jak i redaktorka książki.

Moja ocena 5,5/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz