"Żeloglutki na placu budowy" to niezwykła książka – można ją oglądać strona po stronie, a po wyrwaniu kartek stworzyć układankę w rozmiarze XXL. Witajcie na placu budowy, gdzie powstaje nasze miasteczko. Jeżdżą tu koparki, ciężarówki, spychacze, dźwigi i podnośniki. Mamy też narzędzia: betoniarki, piły, młotki i wiertarki. My, Żeloglutki, tak naprawdę wolimy odpoczynek od ciężkiej pracy, dlatego zawsze znajdziemy czas na piknik, drzemkę, doskonalenie pływania, podjadanie owoców z drzew, a nawet puszczanie latawców i samolotów z papieru. Szczerze mówiąc, robota idzie nam niespiesznie… Ale lubimy się bawić, więc znajdziecie tu mnóstwo zagadek!
Przepadliśmy, bo tak należy określić stan, do którego doprowadziły nas tytułowe żeloglutki.
Przy tym ogromie książek obrazkowych dla dzieci autorzy muszą oprócz książek stricte obrazkowych zaproponować coś innego, coś, co zachwyci wymagającego młodego czytelnika przyzwyczajonego do oglądania obrazków niemal co wieczór. Doskonałym dowodem na to, co jeszcze można zaproponować w książce z obrazkami są historie żeloglutków. Po pierwsze dostajemy na osobnych stronach historię z budowy związaną z danym sprzętem/maszyną/autem - na każdej stronie mnóstwo żeloglutków zajętych czy to pracą, czy odpoczynkiem czyli jak w życiu. Po drugiej stronie mamy opisaną maszynę, z przydzielonym jej zadaniem. Oprócz zadań dla maszyny autor postarał się również o zadnia dla czytelników - labirynty, porównywanie dwóch obrazków, zadanie origami, dopasowywanie przedmiotów w pary. Do tego gratka czeka nas na koniec- każda z kart da się wyrwać, a ułożone jak puzzle stanowią całą historię, nad którą większość dzieci spędzi dużo czasu. U nas książka przyjęła się z dużym zainteresowaniem, każda kartka to słowa i dźwięki zachwytu i zainteresowania. Pomijając kwestie estetyczne żeloglutków, bo nie każdemu muszą się podobać to uważam ją za bardzo dobrą książkę obrazkową szczególnie dla małych chłopców :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz