Annie wydaje się, że wszystko w życiu ma już zaplanowane. Wykonuje wolny zawód, który daje jej dużo satysfakcji, ma partnera, z którym tworzy bezpieczny i wygodny dla obu stron związek na odległość. Jednak nie czuje się szczęśliwa. Nie potrafi odnaleźć się we współczesnym świecie. Zawsze była mocno związana z babką, ciotkami i rodzicami. Niestety wszyscy już nie żyją. Annie pozostały jedynie stare zdjęcia, pamiątki, wspomnienia i mieszkanie, w którym kryją się duchy przeszłości. Jednak pewnego dnia Anna otrzymuje niezwykłą szansę. Trafia do rodzinnego Nałęczowa, a konkretnie do 1932 roku. Wkrótce dowie się, że podróżowanie w czasie jest ekstremalnie niebezpieczne… dla serca. Romantyczna i urzekająca opowieść o sile rodzinnych więzi, magii miłości, poszukiwaniu szczęścia i swojego miejsca na ziemi.
Trylogię Naszej Księgarni o przygodach w czasie (i nie tylko) Anny chciałam przeczytać już od dawna i najpierw udało mi się upolować pierwszą część w bibliotece, zaraz po czym krótko później dostałam egzemplarz najnowszej części.
Ciągle brakowało mi jednak środkowej, ale chęć przeczytania, nawet z brakującym "środkiem", była tak ogromna, że postanowiłam spróbować bez niego.
I jak się okazało była to dobra decyzja, bo lektura okazała się tak przyjemna i zajmująca, że obie książki, nie mogąc się oderwać, przeczytałam w weekend.
Pamiętam, że jako młoda dziewczyna przeczytałam kiedyś książkę "Małgosia kontra Małgosia" i wielokrotnie zarówno wtedy, jak i długo potem - chociażby przy oglądaniu "O północy w Paryżu" Woody'ego Allena zastanawiałam się jak by to było, gdybym przeniosła się w czasie. Dzięki tej powieści razem z Anną - główną bohaterką miałam taką szansę, której to naszej bohaterce niewątpliwie zazdroszczę.
Najpierw może napiszę trochę o pierwszej części. Czym mnie urzekła? Cudownym klimatem lat trzydziestych - miłością odkrywaną powoli, z prawdziwymi zalotami, podchodami, skaradanymi ukradkiem pocałunkami, bez smsów, maili czy innych ułatwień współczesności. Samo uczucie między dwojgiem osób, tak piękne, że z wielką przyjemnością się to czytało i z wielkim rozrzewnieniem chciałoby się wrócić - tak jak Anna to czasów szacunku dla drugiego człowieka. Czasów wielkiej elegancji, wyszukania i dobrego smaku.
Dokładnie podejrzewam to samo przezywała Anna, która to chwilowo wracając do teraźniejszości zmęczona jest szumem, hałasem i nijakością swojego dotychczasowego związku, które to w zderzeniu z autentycznością lat dwudziestych stają się nijakie.
Do tego Anna, samotna kobieta żyjąca w czasach nowoczesnych, trafia do przedwojennego domu swojej babci mając szansę poznać swoją rodzinę, której tak bardzo jej brakuje. Niesamowita przygoda, lekarstwo na samotność i wcale się nie dziwię, że bohaterka postanawia zostać w latach trzydziestych, czerpiąc radość z życia bez pozornych ułatwień, ale za to życia oferującego prawdziwy autentyzm i piękno w prostocie.
Zaciekawiona dalszymi losami Anny i Aleksandra niezwłocznie sięgnęłam po kolejną część, chociaż muszę przyznać, że trochę obawiałam się, że nieznając drugiej będzie mi ciężko. Całe szczęście obawy okazały się całkowicie bezpodstawne, bo lektura należała do równie ciekawych jak w pierwszy tom.
Wrzesień 1939. Mąż Anny idzie na wojnę, a w Annopolu pojawia się nowy niemiecki "właściciel". Anna z córeczką znajdują schronienie w skromnym mieszkaniu w Samborzewie, naprzeciwko stacji kolejowej. Kobieta musi pogodzić pracę z prowadzeniem domu i walką o przetrwanie w czasach, kiedy każdy kolejny dzień jest niepewny. Na szczęście mieszkańcy kamienicy trzymają się razem, a Anna zaprzyjaźnia się z Dominikiem, byłym naczelnikiem stacji. Trudne przejścia coraz bardziej ich do siebie zbliżają…
Może najpierw o tym, co nie do końca przypadło mi do gustu - samo zakończenie-za krótki moim zdaniem opis losów powojennych zarówno Ani, jak i jej rodziny. Po lekturze miałam ochotę na więcej. Po prostu żałuję, że nie będę miała możliwości spędzenia większej ilości czasu z bohaterami powieści.
Poza tym nie mam zastrzeżeń ;) bo trzecia cześć podobała mi się równie bardzo jak pierwsza.
Na uwagę i szacunek zasługuje przede wszystkim ogromna praca, którą wykonała autorka przy poszukiwaniu szczegółów na potrzeby tej książki-wszytko oparte na autentycznych historiach, wydarzeniach, co odzwierciedlone zostaje w licznych przypisach i odnośnikach. Mnóstwo anegdotek, historyjek, detalików i szczególików-autentycznych z czasów wojennych robi wrażenie, bo mimo, że ta książka to powieść dla kobiet, którą przyjemnie się czyta, to czyta się ją jednocześnie z ogromnym zainteresowaniem dzięki właśnie temu dopracowaniu. Autentyczność i dbałość o każdy element spowodowała, że lektura bardzo zyskała na odbiorze. Oprócz zaciekawienia samymi wątkami obyczajowymi i tym, co spotka naszych bohaterów czytelnik poznaje dogłębnie rzeczywistość, w której żyli.
Na tle tych historycznych detali można odczuwać dyskomfort związany z elementami przenosin w czasie, do których główna bohaterka zabiera zarówno Dominika jak i np. psa swojego pracodawcy, żeby uratować obu...Moim zdaniem tego przenikania sie czasów było ciut za dużo - czasami czułam się jak w komedii AmbaSSada Juliusza Machulskiego ;) Ale całość lektury i jej odbiór zdecydowanie to rekompensowało. Jak i w poprzednim tomie tak i tu również autorka wplotła dużo ciekawych wątków i postaci pobocznych, fundując jednocześnie sporą dawkę wzruszeń i uczuć, czasem nawet zakazanych...
Jestem pod ogromnych urokiem obu tych książek, dlatego obie oceniam na 9/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz