środa, 22 lipca 2015

Lisa Scottoline - Spójrz mi w oczy


A gdyby okazało się, że twoje dziecko należy do kogoś innego?

Pewnego dnia Ellen Gleeson znajduje w skrzynce pocztowej ulotkę „Czy widziałeś to dziecko?”. Początkowo nie zwraca na nią większej uwagi i zamierza ją nawet wyrzucić, ale coś nie daje jej spokoju, zmusza, by spojrzeć na nią jeszcze raz. Widok mrozi jej krew w żyłach. Chłopiec z ulotki wygląda dokładnie tak samo jak jej adoptowany synek, Will. Rozum podpowiada jej, żeby zignorować całą sprawę, skoro adopcja została przeprowadzona całkowicie legalnie. Ale Ellen jest dziennikarką i nie potrafi przestać myśleć o tym zdjęciu. Musi odkryć prawdę, choć wciąż nie potrafi sobie odpowiedzieć na pytanie, co zrobi, jeśli okaże się, że Will to rzeczywiście uprowadzony chłopiec? Odda go jego biologicznym rodzicom czy spróbuje przy sobie zatrzymać? Ellen podejmuje bolesną decyzję o podjęciu prywatnego śledztwa i krok po kroku zaczyna odkrywać kolejne tropy, które na zawsze powinny pozostać tajemnicą. A kiedy niebezpiecznie zbliża się do prawdy, okazuje się, że stawką może być jej życie – i życie synka, którego tak bardzo kocha… 






Opis książki jest może stanowić niezaprzeczalnie nie dla rodziców adopcyjnych zapowiedź historii ciężkiej i trudnej, czy nawet stać się może preludium do koszmaru, który mieli nadzieję nigdy się nie wydarzy. Muszę przyznać, ze niektóre fragmenty - jak chociażby rozłąka z dzieckiem, które w pewnym momencie akcji zostaje odebrane matce są cieżkie również dla biologicznych rodziców ;) (mam w szczeólności) Autorka na sam koniec powieści funduje czytelniczkom huśtawkę emocji, która mimo, ze zakończenie jest przewidywalne toi tak gwaranuje dużą dozę wzruszeń.






Całą książkę najlepiej według mnie oceniać elementami, bo ciężko wystawić mi jednoznaczna ocenę za całość.

Mój główny zarzut to spora taka "amerykańskośc" tej powięsci. Niektóre zdarzenia, czyny czy decyzje bohaterów są nam dokładnie znane i przewidywalne- bo kiedyś juz je widzieliśmy w jakimś serialu, czytaliśmy o czymś podobnym w innej książce amerykańskiej autorki. I to niestety na tle całości jest dość częste i na dłuższą metę po prostu męczy.

Jednak cąłośc lektury oceniam pozytywnie przede wszystkim zawdzięcza tą ocenę bardzo dobrze skonstruowana i przemyślana fabuła, a przed wszystkim wątek matki szukajej za wszelka cenę prawdy o swoim dziecku, tak, żeby wszelkie jej wątpliwości zostały rozwiane, a macierzyńswo, w którym się odnalazła nie zostało utracone.
Chociaż prawdy nie trudno się nie domyśleć, to całe szczęście autorka nie zadowala czytelników tylko banalnym rozwiązanie, ale serwuje mu jeszcze kilka dodatkowych elementów w tej układance.
Z jednej strony dziwiła mnie momentami bezmyślność, czy moze bezkompromisowość byłaby tu lepszym słowem, połączona ze ślepym dążeniem do prawdy, nawet za cenę utraty pracy - jedynego źródla utrzymania dl niej i dla dziecka. Chociaż z drugiej strony nigdy nie byłam w takiej sytuacji, więc ciezko mi oceniać, co jest na miejscu, a co przesadą. Z pewnością detrminacja zasługuje na uznanie i należałoby zyczyć rodzicom adopcyjnym, żeby nigdy nie musieli znaleźć się w takiej sytuacji.

1 komentarz:

  1. Jakiś czas temu czytałam tę książkę i pamiętam doskonale, że wywarła na mnie całkiem spore wrażenie. Nie chciałabym nigdy być na miejscu Ellen.

    OdpowiedzUsuń