środa, 5 czerwca 2013

Louise Schaffer - Szczęśliwy traf

"Pełna zdarzeń historia kilku pokoleń Amerykanek włoskiego pochodzenia, których życie zależy od tytułowego „Szczęśliwego trafu”. Carrie Manning, zagubiona po śmierci matki, słynnej aktorki i zagadkowej kobiety, próbuje poznać przeszłość swej rodziny, odkrywając niezwykłe losy mamy, babki i prababki, i mroczny sekret, pogrzebany na trzydzieści lat. Czy dzięki temu zrozumie wreszcie siebie? Wspaniałe portrety kobiet, zmagających się z życiem na różne sposoby w odmiennych czasach"







Gdybym miała streścić w jednym zdaniu tą pozycję brzmiałoby ono następująco: "fajna powieść obyczajowa z ciut irytującymi bohaterkami".

Ale może najpierw o plusach - dobry pomysł autorki na akcję w świecie bardzo zróżnicowanym - poznajemy bohaterki zarówno tle obyczajowym włoskiej emigracji w Ameryce lat trzydziestych jak i szalonych lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych a wraz z nimi Broadway-jego kulisy, mroczne sekrety i ta druga strona, której nie znamy. Wraz z bohaterkami trafiamy również do USA współczesnego-chociaż akurat ten okres-chyba z korzyścią dla całości powieści- jest zmarginalizowany.

Bolesne rodzinne tajemnice, uwikłanie głównej bohaterki w jakiś nieuświadamiany konflikt z własną matka, która zawładnęła jej życiem uniemożliwiając normalne funkcjonowanie są punktem wyjścia dla Carrie do poszukiwania odpowiedzi na wiele pytań dotyczących przeszłości jej rodziny, ale również jej samej... 
Wraz z kolejnymi, odkrywanymi historiami Carrie dowiaduje się coraz więcej o sobie samej, czasem prawa ta ją przeraża, bo okazuje się, ze jej wydawałoby się poukładane życie to tak naprawdę historia zagubionej dziewczynki, która jednak ze swoim życiem nie do końca sobie radzi, nie potrafi się w nic zaangażować, sprzeciwić matce, płynie z prądem, nie potrafi się związać z mężczyzną, którego kocha...
I to jest właśnie ten irytujący element - głupiutka Carrie i jej niezdecydowanie  bezwolność, jej matka, która pozwala, żeby niedomówienia determinowały jej życie, które z dnia na dzień zmienia z świecącego Broadwayu na całkowicie szare, nieszczęśliwe poświecenie swoje i swojej córki pracy charytatywnej. No i Lou, babcia, której nie dane nigdy być prawdziwą babcią, bo etap matki poświęciła dla kariery i własnego egoizmu, co sprawiło, że życia babci nie dane jej było zasmakować. Skomplikowane kobiety, których decyzje nie zawsze rozumiem wraz ze swoimi tajemnicami, intrygują, wciągają w akcję, tak, ze ciężko się oderwać. Oczywiście, jak łatwo przewidzieć zakończenie nie zaskakuje, raczej ukontentuje te z pań, które lubią dobre zakończenia.
Długo jeszcze po skończeniu lektury rozważałam w głowie możliwe inne scenariusze...a to chyba dobra rekomendacja dla lektury?Poza tym przyjemnie było zmienić historie polskich bohaterek, na interesujące przygody kobiet z całkiem innego świata...
Miła lektura przy mało przyjemnej aurze za oknem.
Moja ocena 7,5/10




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz