Pięć pokoleń kobiet. Chcą być piękne i kochane, muszą
zawalczyć o siebie i swoje szczęście.
Historia rozpoczyna się w małym miasteczku, a
kończy w wielkim mieście. Jest jak rodzinny album z pożółkłymi zdjęciami, na
których wrażliwy fotograf uwiecznił pięć wyjątkowych kobiet: prababcię Antonię,
jej córkę Julię, wnuczki Basię i Jagodę oraz prawnuczkę Sonię. Wszystkie,
połączone więzami krwi niczym łańcuchem splecionych rąk, przekazują sobie to,
co w nich najpiękniejsze, ale i to, co głęboko skrywane.
Każda z nich kocha, tęskni, pragnie, uczy się
żyć, szuka rozwiązań. Zdobywa i porzuca. Pięknie wygląda z papierosem, za
kierownicą malucha czy w markowej sukience. Każda spotyka mężczyznę lub kilku i
próbuje uwolnić się od tajemnicy z przeszłości, odnaleźć szczęście, odmienić
los nieświadomie wyznaczony jej przez matkę, babcię, prababcię. Każda z nich ma
na to szansę. Każda z nas też."
Jak tylko wypatrzyłam ją w antykwariacie, wiedziałam,
że będzie moja - przyciągająca okładka, nawiązująca do "Matek,
żon, czarownic" i do tego zapowiedź lektury kolejnej babskiej sagi
rodzinnej.
Stało się jednak inaczej, ogromnego
oczarowania bowiem nie doczekałam się podczas lektury.
Jeżeli podobnie jak ja oczekujecie od tej książki
ciepłej opowieści o kobietach połączonych wspólnym dziedzictwem,
miłością albo tajemnicą to na pewno nie była to taka historia. Autorka
zaserwowała czytelnikom książkę o trudnych relacjach, ciążących tajemnicach,
braku miłości, egoizmie i toksycznej miłości. A jeżeli dodamy do tego
samobójstwo ojca tytułowej bohaterki okaże się, że ciepła historia, której
można by było się spodziewać jest tak naprawdę historią o życiu.
Od czytelniczki zależy tylko, czy akurat te
historie każdej z bohaterek staną się jej bliskie podczas lektury.
Według mnie jedyną postacią wzbudzającą pozytywne odczucia jest
babcia Antonia, kobieta potrafiąca znaleźć wyjście z każdej sytuacji,
pokorna wobec tego, co zsyła jej los, poświęcająca się dla innych. To
taka babcia, o której czytało się w książkach dla dzieci, tylko tutaj
umieszczona w bardziej realnej scenerii ludzkich problemów.
Pozostałe bohaterki mnie osobiście
drażniły, denerwowały...tak jakby autorka chciała w
tych czterech kobietach skumulować wszystkie przypadki
nieradzących sobie z życiem kobiet...tylko po co?
W połowie lektury zaczęłam się
nawet zastanawiać czy w końcu któreś z nich kiedyś się uda, bo
takie nagromadzenie problemów to jeszcze tylko można znaleźć w
niektórych serialach "z życia wziętych", które serwują nam różne
stacje telewizyjne. Tylko tam odbywa się to w kilkudziesięciu odcinkach, a nie
tak jak tutaj na kilkudziesięciu stronach.
Zbyt przerysowane cechy,
ogromne nagromadzenie nieszczęśliwych związków i nieudanych
wyborów, miłości, której żadna z nich nie potrafiła znaleźć a tym bardziej o nią zawalczyć.
A szkoda, bo odejście od szablonowego, często cukierkowego schematu zapowiadało
się obiecująco...
Moja ocena 6/10
Może być ciekawa ;)
OdpowiedzUsuńJest inna, nie aż tak oczywista, jak większość tego typu pozycji...
Usuń