Mam duży
problem z oceną tej książki, bo wywołała we mnie bardzo skrajne odczucia i
wystawienie jednoznacznej oceny w tym przypadku jest dla mnie wyjątkowo trudne.
Może najpierw o tym, co mnie, podobnie jak pewnie wiele innych
czytelniczek, urzekło.
Prawda, to coś, co przemawia od pierwszej strony powieści. Autorka nie
pokusiła się, całe szczęście, o stworzenie ckliwej historii o zaginięciu,
poszukiwaniu i szczęśliwym odnalezieniu. Nie jest to szablonowa opowiastka o dramacie
rodzinnym, czy wielkiej miłości przerwanej tragicznym zaginięciem żony.
Jest to historia momentami do bólu prawdziwa, momentami brutalna,
pozbawiająca złudzeń i pokazująca życie członków rodziny, którym to przyszło
zmierzyć się z tragedią. Wielka niewiadoma, bezsilność i całe mnóstwo pytań, z
którymi trzeba się zmierzyć naznaczają Magdę i jej bliskich na cąłe życie. Przeciągające
się poszukiwania-bez rezultatów-cichy dramat przeżywany w domu rodzinnym,
szwagier, który zupełnie nie potrafi sobie poradzić i młoda dziewczyna, której
przyszło się z tym wszystkim zmierzyć. Magda, jak się okazuje jako drogę do
poradzenia sobie z całą sytuacją wybiera swoisty bunt i ucieczkę w ekstremalne
sytuacje i rozwiązania. Nie mnie oceniać, czy słusznie, ale sama główna
bohaterka, czy raczej jej wybory mi podobały się najmniej. Często podczas
lektury czułam się zirytowana, czy nawet zmęczona, nie tyle samą akcja, co
zachowaniem konkretnych bohaterów. I to zdecydowanie uważam za największy
minus, chociaż to odbiór całkowicie indywidualny.
Poza tym realizm sytuacji, konstrukcja i niebanalny pomysł na historię
zasługuje na uwagę.
Sam temat niewątpliwie skłania do refleksji, co by się zrobiło w takiej a
nie innej sytuacji, czy warto aż tak zmagać się z codziennością, kiedy obok
rozgrywają się takie ludzkie tragedie. Do przemyślenia...
Moja ocena
7,5/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz