Podobno jest to ostania książka z cyklu "Prowincja...". Byłoby to duże rozczarowanie, bo seria jest moim zdaniem wyjątkowa i jedyna w swoim rodzaju na polskim rynku wydawniczym.
Z drugiej strony akurat ten tom mnie trochę rozczarował. Uważam go za najsłabszy z całej serii.
Po lekturze mam wrażenie, ze autorka na fali niosącej całej jakże dobrze przyjętej przez czytelniczki serii postanowiła napisać kolejny tom, zapowiadając rychłe zakończenie historii Ludmiły i jej bliskich.
Tom ten, którego nawet tytuł jest odległy od tego, do czego nas przyzwyczaiła autorka, jest najkrótszy z dotychczasowych, jakby to pożegnanie było takie napisane na szybko, bo w planach mam coś nowego, lepszego?
Myślę, że czytelniczki (albo przynajmniej ja) przyzwyczajone do szybko wydawanych kolejnych tomów z chęcią poczekałyby ciut dłużej na coś tomowo grubszego, jak już ma to być pożegnanie z bohaterką.
Tym niemniej jak zawsze dzięki lekturze wracamy do tego, czym tak, jak zawsze czaruje Pani Kasia - ciepła domowego ogniska, bliskości innych, jogi, cudownych smaków. Miłości ot tak po prostu.
Myślę, ze na tym właśnie polega fenomen tej serii - na prostocie i cieple, które to nam czytelnikom zaoferowane są chociaż na kilka godzin lektury. Mnie każda czytelnicza przygoda z książkami Pani Kasi skłania do wielu przemyśleń, poszukiwania nowych smaków ( i tu jak zawsze postulować będę o książkę kucharską!) i zwrócenia się ku prostocie. Takiej prostocie, która wyróżnia się własnym ogródkiem, sobie robionymi kremami oraz mięta z miodem pitą o każdej porze roku...
Z drugiej strony wszystko to nie jest przesadnie przesłodzone i sztuczne. Ludmiła to bohaterka, która popełnia błędy,myli się, błądzi, musi się nie bez trudu zmierzyć z tym, co przygotował dla niej los. A często nie jest to droga usłana kwiatami. Przez co cala ta historia jest autentyczna i prawdziwa. Za co niezmiennie lubię autorkę i mam nadzieje, ze to jednak nie będzie ostatni tom.
Życie pełne złudzeń. Może właśnie po to czasami załamuje się w nim światło, byśmy na ekranie naszych marzeń zobaczyli tęczę?
Złudzenia bywają czasem siłą. Na tym polega niezwykłość tego świata, że w tym, co z pozoru błahe, efemeryczne i nietrwałe, znajdujemy na koniec oparcie dla następnych dni. Bohaterka kolejnego tomu powieści Katarzyny Enerlich już wie, że ma prawo do szczęścia, jak każdy z nas. Postanawia tym razem o to szczęście walczyć sama; nie zdając się już na łaskawe sploty wydarzeń.
Wypełniona bolesnymi doświadczeniami, przekonuje się, że to, co przeżyła, jest w rezultacie jej siłą. Dzięki temu potrafi więcej rozumieć i więcej widzieć – bo po to właśnie w naszym życiu istnieją życiowe zakręty. Sztuka jogi, którą od lat uprawia, sprawia, że otwiera się na nowe życie i nowe myślenie. Horyzonty jej odczuwania poszerzają się, dzięki czemu zaczyna żyć coraz piękniej.
Czy będzie to ostatni tom prowincjonalnej sagi zależy w dużej mierze od Was Czytelników, na razie Autorka pisze opowieść „odrębną”, choć jak zawsze związaną z jej regionem.
Bardzo lubię ten cykl.
OdpowiedzUsuń