czwartek, 26 marca 2015

Anna Mulczyńska - Przyjaciółki ze Staromiejskiej

Ania Bednarek przywykła do uwagi i podziwu. Scena jest całym jej życiem… Do czasu. Splot niefortunnych zdarzeń sprawia, że jej kariera w kanadyjskim zespole baletowym zostaje zrujnowana. Dziewczyna, zagubiona, niepewna własnej przyszłości, wraca do rodzinnego miasteczka. Nikogo nie chce prosić o pomoc, a pod maską pewności siebie i arogancji ukrywa osobisty dramat. Zakrada się do starej willi dawnej nauczycielki tańca, gdzie uporczywie ćwiczy, próbując odzyskać formę. Czy po roku przerwy uda jej się wrócić do baletu?
Ania będzie musiała na nowo określić, kto jest jej przyjacielem, a kto wrogiem.
Jaką rolę odegrają w jej nowym świecie znajomi ze Staromiejskiej, dawny narzeczony Edek oraz jego obecna wybranka, właścicielka sklepu z rękodziełem, Weronika?
I jakie plany ma wobec niej równie tajemniczy, co dziwaczny mężczyzna, którego dziewczyna nieustannie spotyka?








Nie czytałam pierwszej części, więc zupełnie nie wiedziałam czego spodziewać się po tej lekturze. Zauroczyła mnie okładka, myślę, ze patrząc na tło naszego bloga nie było to aż tak dziwne ;)
Brak znajomości pierwszej części zupełnie nie przeszkadzał w odbiorze tej części i całe szczęście, bo nie przepadam za powieściami, których pierwszą część trzeba koniecznie przeczytać i pamiętać ;)

Bardzo podobał mi się pomysł autorki podzielenia akcji na dwie części, dzięki czemu lektura okazała się być dużo ciekawsza.
Pierwsza z nich dotyczy wydarzeń aktualnych - otwarcia restauracji przez Edka, jego związku z Weroniką, powrotu Anny, jej problemów z adaptacją do rzeczywistości, znajomości z Pawłem. 
Druga-dla mnie dużo ciekawsza-to historia Anny od czasów wyprowadzki ze Staromiejskiej, rozwoju jej kariery w Toronto, pracy w balecie, poznania miłości jej życia i... ale tu już nie będę zdradzać więcej szczegółów, powiem tylko, ze ta retrospektywna narracja jest zdecydowanie największa zaletą lektury i ten kanadyjski wątek należy w tej powieści do moich ulubionych.

Jeżeli chodzi o minusy, to muszę przyznać, że najmniej podobało mi się zakończenie-trochę przewidywane i banalne na tle całości niestety. Tak jakby zabrakło ciut jego dopracowania.

Ale w połączeniu z barwną Weroniką, jej haftowaniem tak sugestywnym, że widz przed oczami ma podczas lektury wszystko, co ona wyszyje, sympatycznym Edkiem, który przygotowuje takie jedzenie, że czytelnik podczas lektury staje się głodny, Pawłem, który buduje miniaturowe domki dla lalek z dbałością o najmniejsze szczegóły... i cała paletą pozostałych, ciekawych postaci, w przyprawieniu fajnym humorem zakończene aż tak nie drażni.

Przyjemna lektura, moja ocena 7,5/10 



3 komentarze:

  1. Spotkałam już kilka recenzji tej książki i mam na nią coraz większą chęć :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Chociaż zakończenie, trochę przewidywane i banalne to jednak zamierzam dać szansę tej książce, gdyż zarys fabuły i ogólny pozytywny wydźwięk twojej recenzji skutecznie mnie do tego zachęcił.

    OdpowiedzUsuń