środa, 11 lipca 2018

Ryszard Ćwirlej - Masz to jak w banku

Jest rok 1989. W modzie królują niepodzielnie marmurkowe dżinsy. Na ulicach miast pojawiają się przedsiębiorczy handlarze, którzy wprost z toreb, walizek i składanych stolików sprzedają deficytowe towary przywiezione z Zachodu. W Warszawie trwają obrady Okrągłego Stołu, a ludzie mówią, że już niedługo handel walutami przestanie być w kraju zakazany. Jeszcze nikt o tym nie wie, ale za chwilę PRL rozsypie się jak domek z kart, a rządząca partia, przewodniczka narodu, przestanie istnieć.

Tymczasem w Poznaniu dochodzi do tajemniczych morderstw dokonanych na miejscowych handlarzach dewizami. Wszystko wskazuje na to, że ktoś chce przejąć walutowy interes szefa poznańskich cinkciarzy Grubego Rycha. Śledztwo w sprawie zabitych handlarzy walutą przejmuje komenda wojewódzka milicji. Szef zespołu dochodzeniowo-śledczego powierza je kapitanowi Mirkowi Brodziakowi, który prywatnie jest dobrym znajomym Rycha. Sprawy zaczynają się komplikować, gdy wysłany na miejsce przestępstwa porucznik Teofil Olkiewicz znika bez śladu, a sprawą cinkciarzy zaczyna interesować się poznańska SB.


To moje pierwsze - i z pewnością nie ostatnie - spotkanie z tym autorem. Któremu udało się mnie zaskoczyć fabułą, która nie dość, ze przenosi nas w czasy trochę sentymentalne, czasy, o których powieści - zwłaszcza takich - jest wyjątkowo mało, tak jakby nie chciało się takich powieści tworzyć.
Tymczasem czas przemian ustrojowych, za których raczej nie podążały zmiany mentalne, okazały się wyjątkowym tłem wydarzeń dla tajemniczych zabójstw cinkciarzy. Postaci, o których wszyscy wiedzą czym się trudnią, to jednak nikt ich nie tyka, ani policja, ani gangsterzy... Tymczasem okazuje się, że właśnie tych poznańskich tyka, bo giną po kolei, zabici nietypowo, bo strzałem z broni palnej. Milicjanci w końcu są niezwyczajni takich zabójstw. Może jedno to byłby przypadek, ale kolejne sprawiają, że śledztwo należy potraktować poważnie. Czy milicjantowi - kapitanowi Mirkowi Brodziakowi, który może doświadczony, to jednak , jak wszyscy inni nie wylewający za kołnierz, uda się rozwikłać zagadkę?
Poczuje się on dodatkowo zmotywowany, kiedy o pomoc poprosi go znajomy, któremu udało się uniknąć zabójstwa - szef cinkciarskiego światka w Poznaniu - Gruby Rych. Jakby problemów było mało na miejscu przestępstwa ginie Teofil Olkiewicz....
Teraz trzeba znaleźć nie tylko zabójców, ale i kolegę z milicji...
To jedyny w swoim rodzaju kryminał - po pierwsze tło społeczno-ustrojowe , specyficzne czasy, jeszcze bardziej charakterystyczni bohaterowie, bo przecież trudno polubić policjantów, którzy więcej piją, niż pracują, brak głównego bohatera jako takiego, mieszanka wielu wątków, obrazów i postaci, które ostatecznie łączą się w całość, sprawiając, ze czytelnik musi powieści naprawdę poświecić  wiele uwagi, żeby w tym policyjno - cinkciarskim świecie nie zagubić się przed finałem...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz