poniedziałek, 5 września 2016

Dorit Rabinyan - Żywopłot

To, co zaczyna się w chłodzie wczesnej zimy w Nowym Jorku, kończy się w szczycie oślepiającego słońcem lata na plaży w Jaffie. Przypadkowe spotkanie łączy ze sobą losy dwojga obcych ludzi: Liaty, młodej Izraelki z Tel Awiwu i Hilmiego, Palestyńczyka urodzonego w Hebronie.
Podczas pewnej mroźnej zimy z dala od domu, na zaśnieżonych ulicach Nowego Jorku, stęsknieni za bliskowschodnim słońcem, Liat i Hilmi znajdują sobie miejsce zarezerwowane tylko dla nich, ich własny, intymny świat, przeznaczony tylko dla nich dwojga. W mrocznych zakątkach oraz w szczelinach życia rzeczywistość jednak dopada ich pod postacią ich izraelskich rówieśników i warczy na nich groźnie.
Ich skomplikowana historia, pełna zwrotów i namiętności, podąża za nimi nawet wtedy, gdy każdy z nich próbuje pójść własną drogą - Liat wraca do Tel Awiwu, a Hilmi do wsi Jifna, na północ od Ramallah. To historia, która nigdy się nie kończy.



Już dawno nie czytałam tak innej powieści. Mam tyle myśli i przemyśleń dotyczących tej powieści, ze ciężko mi je poskładać w konkretną recenzję. 


Fascynująca miłość, która chyba nie do końca m prawo się wydarzyć...Miłość, którą można byłoby określić mianem sypiania z wrogiem zza drugiej strony muru, który oddziała walczące od lat zwaśnione ze sobą narody. Miłość piękna, niesamowicie plastyczna, sensualna, zmysłowa i wbrew wszystkiemu szczęśliwa, chociaż tymczasowa i na krótki moment. Tylko do czasu jej pobytu w Stanach...potem bolesna rzeczywistość zakorzeniona w historycznych uprzedzeniach, wzajemnej wrogości i wzajemnych oskarżeniach da znać o sobie. On zakochany postanawia za nią pojechać do tej brutalnej rzeczywistości... Czy i tam dwoje kochanków się odnajdzie?

Co wygra...miłość, wrogość miedzy narodami, namiętność czy historyczne urazy...
Jestem pod dużym wrażeniem tej powieści o miłości, tak nieoczywistej, niebanalnej, prawdziwej, boleśnie doświadczonej. Takich opowieści historia zna mnóstwo, umiejscowione na tle konfliktów i narodowych uprzedzeń teoretycznie nie mają szans się wydarzyć, a jeżeli dwoje zakochanych ludzi się spotka ich wzajemne szczęście jest wielkim znakiem zapytania, bo co powiedzą bliscy, czy zaakceptują taki związek...gdzie będą mieszkać, czy uda im się zbudować szczęście na wzajemnej wrogości narodowo-politycznej..co tak naprawdę w tym przypadku ma znaczenie. I czy miłość okaże się być wystaczająco silna, by przezwyciężyć, to co jej to szczęście uniemożliwia?




2 komentarze: