poniedziałek, 21 stycznia 2013

Mari Jungstedt - We własnym gronie

"Lato, grupa studentów archeologii bierze udział w organizowanym na Gotlandii międzynarodowym kursie archeologicznym Urok letnich wakacji szybko mija, gdy ginie holenderska studentka, Martina Flochten. Sekcja zwłok wykazuje, że została ona utopiona, okaleczona nożem, a następnie powieszona. Mimo licznych przesłuchań, a nawet pomocy zaprzyjaźnionych funkcjonariuszy z CBŚ, morderca wciąż pozostaje nieznany.
Sposób dokonania morderstwa sugeruje, że może ono mieć charakter rytualny, na co nie ma jednak jeszcze żadnych dowodów. Poza tym policja stara się nie ujawniać tego aspektu sprawy, by nie wywołać paniki ani wśród turystów, ani miejscowej ludności. Napięcie rośnie, gdy pojawiają się kolejne ofiary."




Jeżeli chodzi o mnie to Mari Jungsted mistrzynią skandynawkich kryminałów nie jest. Każda z jej książek, którą przeczytałam zdaje się potwierdzać tą tezę. Schemat podobny do poprzednich - z tylko drobną różnicą, ze trup pojawia się dużo poźniej niż w dotychczasowych częśćiach serii. Sam wątek kryminalny- z dobrym zamysłem, ale z kiepskim wykonaniem. Zakończenie zaskakujące, ale nie aż tak jak oczekiwałam. Ot taki tam kryminał, który można, ale niekoniecznie trzeba przeczytać. Pozycja na bardzo leniwe niedzielne popołudnie. Jeżeli oczekujesz wartkiej akcji, zwrotów akcji itp. to lepiej poszukaj jakieś innej pozycji.
Wątek obyczajowy nie jest ani ciekawym dotatkiem do wątku głownego, ani szczególnie interesującym elementem dodatkowym.

Moja ocena 5,5/10


4 komentarze:

  1. Na razie wstrzymam się z tą serią kryminalną. W planach mam sporo innych książek.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdecydowanie to jest książka, którą się powinno czytać, kiedy nie ma nic innego ciekawszego..

      Usuń
  2. Nie jestem fanką kryminałów, tym bardziej tak przeciętnych. Odpuszczę sobie.

    OdpowiedzUsuń