niedziela, 1 kwietnia 2012

Jo Nesbo - Czerwone Gardło


Chyba pierwszy raz napiszę o książce od końca. Pewnie dlatego, że nie ma sensu pisać o niej od początku?

Czy poznaliście czasem uczucie zniecierpliwienia samą książką? Nawet nie chodzi o to, że jest nudna, tylko, że nie możecie się doczekać, aż się wreszcie coś wydarzy...
Cóż, wydarzyło się i nie bardzo wiem jak.

Nie jestem pewien w jaki sposób główny bohater (którego imienia nie pamiętam, ale o tym później) wpadł na genialny pomysł, że jego adwersarz jest chory psychicznie i ma MPD. Innymi słowy Multiple Personality Disorder. Łatwiej mu było na to wpaść niż rozpoznać na zdjęciu kobietę, którą właśnie widział.

Nie wiem w jaki sposób, bo najprawdopodobniej przysnąłem czytając co nudniejsze strony (doszło wręcz do tego, że pod koniec, gdy czytał dzienniki mordercy, opuszczałem praktycznie strony dotyczące tego co się działo przed 1990 rokiem...
Ale to już było po tym, jak odkrył o co chodzi i kto jest mordercą.
Cóż moim usprawiedliwieniem jest tylko to, że i tak te strony nic do książki nie wniosły (poza zręcznym zabiegiem usprawiedliwiania się autora bądź owego zbrodniarza).
Mamy okres Wielkiego Postu i takie samobiczowanie i krzyczenie mea culpa jest na czasie, ale mimo to i tak nie widzę potrzeby dodawania do książki wątku wojennego (który mimo wszystko pozwolił nieco zrozumieć problemy skandynawskie dotyczące nazizmu - baaardzo dobry pomysł, można byłoby go rozwinąć, ale nie w taki sposób, błagam!) Gdybyśmy jednak wyrzucili ten wątek, to w jaki sposób połączylibyśmy (uwaga to chyba najważniejsza pointa książki) treść z jej tytułem ? Ohh... tytuł jest celowo dwuznaczny, ojej nie wpadłem na to wcześniej (walka z rosjanami i podcinanie gardeł z chirurgiczną precyzją).

A teraz powiem jak na spowiedzi, dlaczego nie mogę zapamiętać imienia głównego bohatera. Bo jest skandynawskie. Dla nas, Europejczyków z tej cieplejszej Europy, Skandynawia jest bardzo odległa. Odległa chyba z wyboru, bo zaraz sobie uświadomimy, że wcale nie jest dalej niż ta Wielka Brytania, a nawet bliżej, bo można tam dotrzeć samochodem. I nie zapomnijmy, że czujemy uraz do Szwedów, tak mocno podsycany w naszych szkołach przez powieści jednego z najlepszych naszych pisarzy.
W mojej podstawówce nacisk był jak u Gombrowicza, że Słowacki... Mickiewicz i Sienkiewicz wielkimi byli. Kropka. Bez możliwości apelacji.
Na szczęście polonistce kiedyś się wyrwało, że Sienkiewicz to tak naprawdę historycznych powieści nie pisał, bo nie miały zbyt dużo wspólnego z historią.

Wracając jednak do tematu. Ogólnie rzecz biorąc, Skandynawia też może się poszczycić kilkoma wielkimi autorami, których to poczytność nie jest wcale niska. A niektórzy nawet są ekranizowani (dwa razy, raz dla Skandynawów, a drugi dla pozostałej części globu). A imion i nazwisk Szwedów, Norwegów itp. nie zapamiętam w życiu. Już prędzej nauczę się nazwisk malarzy Holenderskich, zaczynając od Vermeera (przynajmniej można jakoś przeczytać). Nawet nie wiem czy Jo to imię męskie czy żeńskie, czy może nazwisko. Tak samo Helge, który okazał się 1. ptaszkiem 2. płci żeńskiej (chyba) 3. bez skrzydła.

Ok. Więc już wiemy, że odkrył mordercę (i pewnie domyślimy się, że go złapał), wiemy, o konflikcie językowym i kulturowym z Polakami, wiemy, że ochotnicy norwescy walczyli po stronie nazistów przeciwko Rojanom, i warto wspomnieć jeszcze o wątkach miłosnych.
Są i są w mojej opinii trochę naiwne. Gdybym ja powiedział mojej wybrance serca podczas umawiania się z nią na randkę, że ktoś do mnie dzwoni na drugiej linii i żeby poczekała, a następnie bym o niej zapomniał, to wątpię by mi wybaczyła, gdybym poszedł do niej z wiązanką kwiatów polnych zerwanych w jej ogródku na przeprosiny.

Mimo wszystko sięgnę pewnie kiedyś po inne książki tego autora... dowiedziałem się trochę o Norwegii i jej sytuacji. Tylko niech mi powie ktoś co to jest POT i ta druga służba na K.

Ot i tyle. Fin. 5,1/10

Notka do wydawcy. (mam jakieś stare wydanie, z nie tak fajną okładką jak widziałem w empiku i na załączonym obrazku) Jakoś trudno uwierzyć, że w Norwegii jest 57 osób, zwolenników nacjonalizmu. Cudownie, że wypożyczyłem książkę z biblioteki i ktoś ze zdrowym rozsądkiem dopisał po liczbie znaczek procenta.


W ostatniej chwili przypomniało mi się jeszcze jedno o Norwegach. Popadają w nałóg alkoholowy i z niego wychodzą jak my z kataru. Mocni są ci Norwegowie.

3 komentarze:

  1. Naoglądałam się kryminałów z Vargiem Vaum ostatnio i zapałałam sympatią do Norwegów. Chyba są jeszcze bardziej pokręceni niż Szwedzi ... ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Słyszałam wiele o tym autorze i z pewnością sięgnę po jedną z jego książek, ale raczej nie będzie to ta. Fabuła kompletnie mnie nie zachęciła. Jednak wydaje mi się, że trochę przesadzasz z tymi imionami - Jo czy Helge to dla mnie całkowicie normalne imiona, raczej łatwe do zapamiętania. Ale to osbista kwestia, akurat ja mam pamięć do tego typu rzeczy :).

    OdpowiedzUsuń
  3. kurcze nie znam jeszcze Nesbo, kiedyś muszę spróbować, aha z innej bajki - proszę o adres do wygranego konkursu :) przynadziei@wp.pl

    OdpowiedzUsuń