środa, 6 marca 2019

Kasia Bulicz-Kasprzak - Spadek





Dorota czeka na prezent od losu – coś, co pocieszyłoby ją po rozstaniu z chłopakiem i wniosło trochę koloru do szarej codzienności. Życzenia zostaną wysłuchane – dostanie… dziadka, a wraz z nim biologicznego ojca, którego nigdy wcześniej nie widziała. Ta rodzinna rewolucja to dopiero początek zmian w jej życiu. Dorota wciąż szuka miłości, ale nie dostrzega znaków, które daje jej los. On tymczasem podsuwa jej nie to, czego ona pragnie, lecz to, czego potrzebuje…

Ta książka to niezwykle pozytywna opowieść, która niesie za sobą wiele dobrego. I o dziwo za pozytywnym przesłaniem nie idzie żadna trywialność ani przesłodzenie. Nasza bohaterka - kobieta samotna, przez całe życie szukająca odpowiedzi na pytanie dlaczego jej biologiczny ojciec ją porzucił, dość niespodziewanie dostaje telefon ze szpitala na drugim końcu Polski. Telefon od robiącej jej wyrzuty pielęgniarki, pytającej kiedy zamierza zabrać ze szpitala swojego dziadka. Dodajmy jeszcze, że dziadka, którego podobnie jak biologicznego ojca, nigdy nie poznała. Dorota - wiedziona impulsem wsiada do auta i jedzie na spotkanie, które odmieni jej życie. Tego oczywiście nietrudno się domyśleć. 

Ale to w zasadzie jedyny pewnik jeżeli chodzi o tą książkę. Potem bowiem dzieje się bardzo dużo i ciężko przewidzieć, co nowego za kilka stron zaserwuje nam autorka. To, co przede wszystkim mnie urzekło to cała masa barwnych postaci, które przewinęły się na stronach tej powieści. Mamy tutaj Mikołaja - przybranego ojca głównej bohaterki; łasucha, który kocha swoją nie-córkę na równi z jej przybranymi braćmi, a który to nie waha się jechać z nią w podróż autem do Szkocji. Mamy szalenie przystojnego Szkota architekta, który zakocha się w naszej bohaterce kusząc ją perspektywą życia w innym świecie. Mamy Kim, która dość niespodziewanie stanie się przyjaciółką Doroty, chociaż miała jej tylko wynajmować pokój. Mamy w końcu tajemniczego ojca biologicznego - Mariana, który to okazuje się być całkiem inny, niż wszyscy się tego spodziewali, a jego towarzyszka życia dużo barwniejsza niż ktokolwiek mógłby przypuszczać. Mamy również ukochaną ciocię Doroty oraz dziadka, którzy tak sobie odlegli dość niespodziewanie znajdą nić porozumienia. 
Muszę przyznać, że może nie wszystkie decyzje głównej bohaterki rozumiem, jej determinacja w niesieniu pomocy nieznanemu wcześniej, a do tego dość antypatycznemu dziadkowi jest dla mnie ciężka do zrozumienia, to jednak jej postępowanie, które pociąga za sobą zmiany w życiu wielu osób już zasługuje na podziw. Dawne urazy i tajemnice chowane od lat, z jednej strony odżywają na nowo, z drugiej powodują zmiany nieodwracalne dla Doroty i jej bliskich.

Ciepła opowieść, ukryta za beznadziejną okładką - zupełnie bez związku z zawartością powieści - pokazuje, że życie można zmieniać, kształtować otwierając coraz to nowe drzwi, nawet te od dana zamknięte.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz