piątek, 30 grudnia 2016

Magdalena Kordel - Anioł do wynajęcia

Jest taki czas, kiedy historie niczym wspomniana w powieści dziewczynka z zapałkami cieszą się szczególną popularnością. Są to jak dla mnie książki okołoświąteczne, które bardzo dobrze czyta się między Świętami a Nowym Rokiem, Gorzej  z pewnością sprawdzają się ciepłym latem, czy wczesną wiosną, bo aura i klimat nie do końca współgrają z tematem przewodnim. Jako, że Magdalena Kordel jest tą autorką, po której powieści zawsze chętnie sięgam to tym razem przymknęłam również oko na "temat niesiony atmosferą Świąt"...

Gdybyś całkiem przypadkiem, tam u siebie na górze, miał jakiegoś bezrobotnego anioła, anioła do wynajęcia, to pamiętaj o mnie. Bardzo proszę. 
A, i gdybyś mógł mi pomóc w tym, żebym tak do końca nie zapomniała, czym jest miłość i radość…

Michalina ma kłopoty. Została sama, bez środków do życia i bez dachu nad głową. Cały świat wydaje się być przeciwko niej. 
Kiedy jest już tak źle, że zaczyna tracić nadzieję, ktoś niespodziewanie zaprasza ją na kubek herbaty z cynamonem. Ktoś wysłucha z uwagą, przygarnie do serca, da nadzieję. 
Czy jednak tam w górze ktoś nad nią czuwa? Dobry duch, zaginiony Anioł Stróż?

„Anioł do wynajęcia” to niezwykła historia. Otula jak ciepły koc, rozgrzewa jak filiżanka cynamonowej herbaty, a przede wszystkim przywraca wiarę w ludzi i daje nadzieję.


I to jest właśnie historia w klimacie zimowo -świątecznym, ciepła, niosąca nadzieję i wiarę w ludzi. Pokazujące siłę przebaczenia, miłości i drugiej szansy...Owszem jest miło, przewidywalnie, momentami wręcz cukierkowo, ciut wzruszająco, ale niestety jak dla mnie to powieść, która sprawdzi się jedynie jako lektura przy świątecznym serniczku czy makowcu. Jej pewna taka uczuciowa infantylność i całkowita przewidywalność, sprawiają, ze raczej będzie to powieść do której nie będzie się wracało, bo oprócz nastroju niesie za sobą niewiele. No może happy end...
Oczekiwałam po powieści tej autorki bardziej charakterystycznych postaci i ciut lepszego humoru, do którego przyzwyczaiła swoje czytelniczki. Owszem jest Nela - charakterystyczna starsza pani, mistrzyni ciętej riposty - ale to za mało w kontekście całości.
Polecam tylko jako lekturę na zimowe długie wieczory i może jako prosty pocieszacz, nic więcej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz