wtorek, 22 grudnia 2015

Jørn Lier Horst - Poza sezonem

Jesienna mgła spowija nadmorski krajobraz. Ove Bakkerud zamierza spędzić ostatni spokojny weekend w domku letniskowym przed końcem sezonu. Jednak, gdy przybywa na miejsce, odkrywa, że dacza została splądrowana i wywrócona do góry nogami, a w sąsiednim domku znajduje mężczyznę pobitego na śmierć.

Komisarz William Wisting widział niejedną groteskową śmierć, ale desperacja, z jaką tej jesieni spotyka się w Stavern, jest dla niego zaskoczeniem. Jakby sprawca nie miał nic do stracenia. Dlatego nie jest zbytnio zachwycony, kiedy jego córka Line wprowadza się do drewnianego domku u ujścia fiordu. Jego niepokój wzrasta, kiedy policja odkrywa wśród szkierów kolejne zmasakrowane ciała, a z nieba spadają martwe wróble.





Abstrahując od zasadności wydawania cyku o komisarzu Wistlingu w zupełnie odwrotnej kolejności niż to jest logiczne to bardzo lubię tą serie kryminalną. Może ten akurat tytuł nie będzie moim ulubionym z serii to jednak czytało mi się go - jak zawsze przy tym autorze - dobrze, bo to, co jest znakiem rozpoznawczym Horsta to dobry pomysł na akcję, dobrze dopracowane wątki poboczne, zgrabne połączenie w całość wraz z wątkami obyczajowymi.
Tak jest i w tej powieści, podczas lektury której to wielokrotnie udało się autorowi mnie zaskoczyć. 
To co najbardziej mi się podobało to włączenie wątku osobistego - okazuje się bowiem, że chłopak córki komisarza jest jednym z podejrzanych - to nurtów wydarzeń stricte kryminalnych. Oczywiście wszyscy, którzy znają inne powieści Horsta wiedzą, ze mogą spodziewać się również zaangażowania Line w całą akcje, jak to zawsze w kulminacyjnym, najmniej przez ojca oczekiwanym momencie.
Dbałość o szczegóły, dopracowanie detali, przeniesienie części akcji do Wilna spowodowało, ze książka jest dobrym pomysłem na lekturę. Pewna mroczność zagadki, pojawiające się coraz to nowe trupy powoduje, ze dla tęskniących za dreszczykiem fanów kryminału będzie idealnym rozwiązaniem.
Jedyne, co nie do końca przypadło mi do gustu to wyjątkowo pejoratywne przedstawienie imigrantów ze wschodniej Europy. Owszem według autora Polacy są lepsi od pojawiających się w powieści podejrzanych Litwinów, to duże zaskoczenie biedą i żebrakami w Wilnie do którego przybył Wisting szukać podejrzanych, powoduje, że moja sympatia do bohatera (ignoranta?) ciut zmalała.

Moja ocena 7,5/10






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz