Detektyw Yusuf Khalifa pracuje w luksorskiej dochodzeniówce i nie czuje się zbytnio zrealizowany. Wszystko się zmienia gdy tuż obok piramidy Cheopsa zostają odnalezione zwłoki jednego z miejscowych bogaczy, Pieta Jansena. W domu denata Khalifa odkrywa nielegalne muzeum sztuki. Prowadzi pełne niespodzianek śledztwo, by odkryć że Jansen naprawdę nazywał się Hoth i był dumnym z siebie nazistą. Równocześnie Layla Al-Madani, palestyńska dziennikarka otrzymuje list oferujący zaszyfrowaną wiadomość w zamian za skontaktowanie się z jednym z palestyńskich terrorystów, Al-Mulathamem. List traktuje o niedawno przeniesionym skarbie, a ze sprawą najwyraźniej związani byli także... naziści. Layla odkrywa, prowadząc własne śledztwo, że z Jerozolimy wyniesiono jeden z żydowskich skarbów, pierwszą menorę, zbudowaną dla Jahwe przez kowala Bezalela, pokazującą czystą moc Boga.
Kiedy przeczytałam opis tej książki miałam wrażenie, że już ją czytałam, temat też znany, a połączenie historii starożytnej z historią z II wojny światowej i współczesnością to już zabieg zbyt często powtarzany, żeby mógł mnie zaskoczyć czymś nowym, czy nieoczekiwanym.
I mimo, że rzeczywiście lektura nie okazała się przełomowa, to spędziłam z nią całkiem miłe popołudnie i wieczór. Akcję można, według mnie podzielić na 3 części - 1. droga do rozwikłania zagadki - zdecydowanie najlepsza, z dużą ilością zwrotów i dobrym tempem, 2 - droga po tajemniczy skarb - dość nudna i przewidywalna oraz 3 - zakończenie, w którym to niektóre odkrycia okazały się być zaskakujące, a niektóre ciut przerysowane czy nawet tandetne w swym mistycyzmie.
To, co mi się podobało najbardziej to ujęcie problemu z dwóch perspektyw - izraelskiej i palestyńskiej, czy może lepsze określenie w tym wypadku to arabskiej, bo mamy tutaj również do czynienia z Egipcjanami. Bardzo ciekawa konfrontacja, bo ja się okazuje - to co dla naszych bohaterów jest czarne czy białe, okazać się może zupełnie inną barwą, a prawda ukryta jest gdzieś po środku. Ludzie, którzy wydają się nam sprzyjać to tak naprawdę zakamuflowani wrogowie. Z takiej perspektywy była to ciekawa lektura. Chociaż zapatrywanie autora na możliwości kompromisu i sposób zażegnania konfliktu uważam za zbyt idealistyczne - opracowanie nowej mapy drogowej przez odizolowanych na pustyni przywódców obu narodów - to dwie płaszczyzny oglądu tej samej akcji to ciekawy zabieg.
Duży plus, że autor zwrócił uwagę na okrywanie prawdy o obozach koncentracyjnych - tutaj o Oświęcimiu. Możemy przeczytać o tym, jak ktoś, kto wcześniej niewiele o nich wiedział, poznaje całą prawdę z relacji osób, które to przeżyły. Wstrząsające i inne. Skłaniające do refleksji nad prawdą historyczną, sposobami jej przekazywania i rolą propagandy i polityki informacyjnej.
Moja ocena 6,5/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz