"Światowej sławy specjalista od symboli, Robert Langdon budzi się na szpitalnym łóżku w zupełnie obcym miejscu. Nie pamięta, jak i dlaczego znalazł się w szpitalu. Nie potrafi też wyjaśnić, w jaki sposób wszedł w posiadanie tajemniczego przedmiotu, który znajduje we własnej marynarce. Czasu na rozmyślania nie ma niestety zbyt wiele. Ledwie na dobre odzyskuje przytomność, ktoś próbuje go
zabić. W towarzystwie młodej lekarki Sienny Brooks Langdon opuszcza w pośpiechu szpital. Ścigany przez nieznanych wrogów przemierza uliczki Florencji, próbując odkryć powody niespodziewanego pościgu. Podąża śladem tajemniczych wskazówek ukrytych w słynnym poemacie Dantego… Czy jego wiedza o tajemnych sekretach, które skrywa historyczna fasada miasta wystarczy, by umknąć nieznanym oprawcom? Czy zdoła rozszyfrować zagadkę i uratować świat przed śmiertelnym zagrożeniem?"
Nie do końca lubię recenzować książki, które są modne, wszyscy chcą je przeczytać często nie z rzeczywistej chęci tylko dlatego, że tak wypada. Taką pozycją jest najnowsza powieść mistrza upolowana ostatnio przeze mnie w bibliotece.
Osobiście, pomimo różnych opinii, które dane mi było przeczytać, lubię Browna, jego zagadki, teorie spiskowe, które traktuje raczej z przymrużeniem oka niż na serio, ale które do tej pory dostarczały mi dużo przyjemności podczas lektury.
Tak było do tej pory, "Inferno" rozczarowuje całkowicie. Jest po prostu nudno. Pomimo ciekawego początku - dobrze poprowadzonej akcji, intrygującej tajemnicy, utraty pamięci i pościgu z dreszczykiem - później niestety jest tylko gorzej. Dla tych, którzy nigdy, tak jak ja, nie byli fanami "Boskiej komedii' Dantego jest po prostu męcząco - stanowi ona punkt wyjścia dla tajemnicy, którą przyszło Langdonowi rozwiązać, stąd mnóstwo do niej odwołań. Niestety tym razem teoria spiskowa zaproponowana przez autora - zagrożenie ludzkości wirusem, który rozprzestrzenia się wyzwolony przez szalonego naukowca - jest bardzo naciągane, wręcz niewyobrażalne, bo nie stanowi on broni biologicznej, dotyka ludzi bardziej na zasadzie genetycznej mutacji, niż choroby, którą miałby wywoływać.
Gdyby sama intryga była ciekawa, zwroty akcji obiecujące, a całość czytało się z zapartym tchem, to wycieczka po Włoskich miastach wraz z Langdonem byłaby przyjemnością, a że tego nie ma to już po kilkudziesięciu stronach "bieganie" po mieście, które się widziało raz w życiu, a którego się nie zna, którego planu nikt w książce nie umieścił...jest niesamowicie męczące. Coś co mogłoby być majstersztykiem jest po porstu lekturą jakich tysiące. Gdyby nie znane nazwisko autora powieść nie doczekałaby się tylu czytelników. Tak mamy tutaj zdecydowanie do czynienia z przereklamowaniem i bazowaniem na sławie autor, któremu pomysłów zaczyna już chyba brakować.
Coś co zachwycało jeszcze kila lat temu, w nie do końca dopracowanym wydaniu teraz - przy mnogości podobnych powieści na rynku - nudzi i męczy.
Mając nadzieję, że kolejna książka tego autora będzie powrotem do dawnego, lepszego Browna wystawiam ocenę 3,5/10
Wciąż przede mną ;)
OdpowiedzUsuń