piątek, 15 grudnia 2017

Katarzyna Misiołek - Julia zaczyna od nowa

Julia wciąż balansuje pomiędzy potrzebą zadbania o siebie, a nieustającymi problemami własnej rodziny. Jest od kilku lat po rozwodzie, ma dwie dorosłe córki, wnuczkę, narcystyczną i bardzo absorbującą matkę, nękaną poczuciem winy siostrę i byłego faceta, który zdaje się nie rozumieć słowa "koniec". Praca, dom, sprawy córek i opieka nad matką - dni Julii są niemal bliźniaczo do siebie podobne. Jednak jakiś impuls, a może przyjaźń z mieszkającym po sąsiedzku muzykiem sprawia, że Julia zaczyna myśleć o czymś więcej. O czymś tylko dla siebie, o życiu, w którym można odciąć się od całego świata i powiedzieć "teraz ja!". O chwilach samotności, które porządkują myśli, o dalekiej podróży i o znalezieniu miejsca gdzie nikt nie będzie jej mówił co ma robić, jak żyć i kim być. I Julia w tę podróż wyrusza, ale czy tęsknota za wolnością wygra w niej z poczuciem obowiązku i miłością do rodziny? Czy można nagle popędzić przed siebie, nie oglądając się na swoich bliskich? I czy ta upragniona wolność naprawdę smakuje aż tak słodko?


Kolejna świąteczna książka, która trafiła do mojej biblioteczki. Powiem szczerze, że spodziewałam się klasycznego romansu, może ciut ckliwego, który oferuje nam wiadome zakończenie, tymczasem jak się okazało autorka, podobnie jak przy wcześniejszych książkach potrafi czytelnika zaskoczyć oferując całkiem inne rozwiązanie. 

Julia to matka dwóch dziewczyn, babcia z jedną wnuczką na koncie, kobieta po przejściach i po rozwodzie, której życie de facto składa się z pracy i spełniania życzeń i zachcianek kobiet ze swojej rodziny. Taki typowy rodzinny koń ofiarny, który nie potrafi odmówić i zawsze wiadomo, że przyjdzie z pomocą, nawet przy błahym problemie, czy dziwnej prośbie. Zwłaszcza, kiedy jest to prośba toksycznej matki, która całe życie uważa, że wie lepiej, nieustannie krytykując Julię, jej córki i siostrę. O ile siostra Julii Ilona ucieka niejako przed matką do innego miasta, o tyle Julia ciągle nie potrafi się jej sprzeciwić. Dopiero spotkanie z tajemniczym, młodym sąsiadem, który ma za sobą traumatyczne przeżycia,a który to najpierw umila Julii czas, potem składnia ją do wyjazdu na urlop, na którym nie była od lat, powoduje, ze w kobiecie zaczyna się coś zmieniać. Doprowadzona do ostateczności przez matkę obrażającą jej dzieci na uroczystej rodzinnej kolacji, pakuje się i leci na wycieczkę na Wyspy Kanaryjskie... Czy tam znajdzie miłość?

Muszę przyznać, że Julia trochę mnie irytowała jako, kobieta, której ciężko żyć, bo nie potrafi być asertywna...Wydawałoby się, że jej życie to błąd za błędem, a nad głową do tego ma wiecznie krytykującą ją matkę. Autorka doskonale pokazuje, co dzieje się w rodzinach takich, jak Julii, gdzie brak miejsca na bliskość i czułość, a nieustanne karcenie i krytyka są na porządku dziennym.
Duży plus należy się autorce za ciekawą plejadę bohaterów, którzy pojawili się na kartach książki. Nie tylko kobiety bowiem, ale mężczyźni, ich historie wplotły się bardzo dobrze w całość. Tym niemniej książka jest według mnie dość nierówna i mam co do niej mieszane odczucia i ciężko mi ją jednoznacznie sklasyfikować, nie jest bowiem ani klasyczną obyczajówką ani książką poruszającą jakieś psychologiczne problemy. Autorka oferuje nam coś pomiędzy, co jednak w ostatecznym podsumowaniu wychodzi jak niedokończona historia, na której zakończenie zabrakło dobrego pomysłu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz