wtorek, 13 czerwca 2017

Katarzyna Enerlich - Wiatr od jezior

Rok 1922. Większość mieszkańców Zełwąg w pobliżu Mikołajek, tworzących niezwykle zżytą społeczność, staje się mormonami.

Rok 1998. W podmrągowskich lasach ktoś podpala na kamieniach ofiarnych zabite zwierzęta. Anna Sołowiecka, dziennikarka „Głosu Mrągowa” chce dociec, kim jest sprawca i dlaczego to robi. Jednocześnie próbuje rozwiązać zagadkę tajemniczej śmierci swojej przyjaciółki, mimo iż policja przyjęła wersję samobójstwa. Ma przeczucie, że obie sprawy coś łączy.

W mieście pojawia się czarnoskóry Bernard Mulunda Mayingo Bajohr. Spotkanie z nim prowadzi do odtworzenia przedwojennej historii Zełwąg. Fakty zaczynają się ze sobą splatać. Niespodziewanie jednak dziennikarska dociekliwość staje się śmiertelnie niebezpieczna.





Po bardzo udanej serii "Prowincja..." Katarzyna Enerlich przenosi nas w swojej kolejnej książce również na Mazury tym razem w centrum zainteresowania umieszczając kolejną po staroobrzędowcach (recenzja tutaj) grupę, tm razem wyznaniową - mormonów. Musze przyznać, że to kolejna książka, w której spotykam się z wyznawcami tej właśnie wiary i nieustannie w pewien sposób mnie ta grupa fascynuje. Byłam bardzo ciekawa, jak autorka pokaże ich początki na ziemi mazurskiej i jak powiąże akcję rozgrywającą się współcześnie (w tym wątek niejako kryminalny) z początkiem ruchu mormońskiego. O ile zazwyczaj nie do końca jestem fanką prowadzenia akcji dwutorowo - w dwóch różnych epokach - bo mało znam autorów, którym to się udaje, tutaj byłam pozytywnie zaskoczona, bo mimo wspomnianego podziału akcji lektura całości okazała się bardzo ciekawa. I co najważniejsze, żadna z płaszczyzn czasowych nie traci względem drugiej.

Chociaż nie ukrywam, że bardziej podobał mi się wątek współczesny - gdzie Anna, dziennikarka lokalnej gazety, po śmierci swojej przyjaciółki zaczyna prowadzić prywatne śledztwo. Podczas sprzątania mieszkania po zmarłej odkrywa coraz to nowe sekrety i tajemnice dawnej przyjaciółki. Ich rozwikłanie staje się dla niej niejako obsesją. Do tego w pracy dostaje temat napisania sprawozdania z prawdopodobnie rytualnych morderstw zwierząt, które ostatnio stały się regularne i ich częstolitliwość i charakter zaczęły niepokoić lokalną społeczność. Czy te sprawy coś łączy?Czy Annie grozi niebezpieczeństwo?Ma bowiem wrażenie, że ktoś poza nią szuka czegoś w mieszkaniu przyjaciółki.

Fascynująca historia, jak zawsze w przypadku autorki, ciekawie zarysowana tajemnica, dobre zbudowanie napięcia, wszystko to w połączeniu z historią, która wciąga i Mazurami, gdzie autorka zdaje się nieustannie zapraszać daje mieszankę godną polecenia. Z niecierpliwością będę czekać na kolejną powieść autorki, mam bowiem wrażenie, ze za punkt honoru postawiła sobie odkrycie nieodkrytych powszechnie i standardowo Mazur przed czytelnikami z całej Polski.

1 komentarz: