środa, 8 marca 2017

Sat-Okh - Biały Mustang

Od zawsze fascynowała mnie mitologia, Wielki Panteon nowych bóstw, przebiegłych i walczących o swoją potęgę... I pewnie każdy z nas zna Parandowskiego, Największe i najmocniejsze bóstwa, Olimp, podstawy drzewa genealogicznego, a tymczasem gdy sięgniemy do wierzeń zza oceanu... To oprócz Wielkiego Manitou nic tak naprawdę nie wiemy o wierzeniach Indian.

Problemem jest mnogość i rozległość wierzeń z jakimi musimy się zmierzyć, to już nie jest kilka wysepek wśród których możemy podróżować i są oddalone od siebie maksymalnie o kilka dni żeglugi (pomijam fakt powrotu spod Troi - chłopaki trochę zabalowali). Tutaj mamy cały kontynent... I całe wieki historii - otóż jeśli weźmiemy pod uwagę, że wiele z historii przytoczonych przez autora powstało już po kontakcie z Białym człowiekiem to by stać się znawcą musimy przebrnąć przez wiele niewiadomych, niestety niespisanych i ukrytych w mrokach dziejów.

Przekazy ustne mają to do siebie, że tak naprawdę nigdy nie poznamy ani dat powstania, ani oryginalnych wersji. A jeśli napotkamy postać Białego Człowieka w treści, możemy jedynie domniemywać, że ballada powstała po tzw Odkryciu Ameryki. Ok, a co z tak podstawowym problemem jak stworzenie słońca w którym udział brały duchy czterech różnych "ras"? A może to właśnie rdzenni mieszkańcy odkrywanej Ameryki, na długo przed pojawieniem się Białego wiedzieli o istnieniu i jego, jak i braci z żółtą lub czarną skórą?

Część z tych historii przypada do gustu od razu, część wymaga przemyśleń, jednak wszystkie są wzbogacone w piękną narrację, a ilustracje stylizowane na autentyczne indiańskie ryciny pomagają w odbiorze i przeniesieniu się wśród niedźwiedzi grizzly, szumiących strumieni i zieleniących się sosen.

Jesteśmy przyzwyczajeni do moralizatorskich opowieści z naszego kręgu kulturowego sięgającego korzeniami starożytnej Grecji - mieliśmy tu dylematy moralne (trudne) wobec których nie jeden polegał, ale problemy były postawione jasno i czytelnie, w wierzeniach Indian same problemy nie były przedstawiane wprost - cała interpretacja odbywała się w głowie słuchacza. Tu liczy się właśnie interpretacja, a nie wybór, tu uczymy się myśleć i jednać z naturą...

Moją ulubioną opowieścią jest historia wielkiej miłości do pozoru - Leniwy wiatr południa - Shoondasi wzdychał do pięknej dziewczyny na prerii. Lecz był zbyt tłusty i leniwy by do niej podejść, a ta okazała się jedynie mleczem i gdy przekwitła, dmuchawiec rozleciał się pod wpływem westchnięć Shoondasi...

A teraz zagadka:
który z narodów miał wśród swoich wierzeń "Kobietę moszczącą drogi" ?




Zbiór klasycznych baśni i legend z Ameryki Północnej. Przedstawia świat Indian, ich życie, wierzenia oraz obyczaje. Książka zalecana jako lektura dla szkoły podstawowej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz