Prowincja pełna snów opowiada o snach, z których nie chcemy się budzić, o czarach codzienności i uświadamianiu sobie, że szczęście to stan duszy.
Bohaterka książki zajmuje się dorastającą córeczką, pisze książki, dużo podróżuje, prowadzi pensjonat dla praktykujących jogę, medytuje, zbiera zioła, zajmuje się ogrodem i tak jest tym wszystkim zajęta, że nie zauważa własnej samotności. Kiedy w jej życiu pojawia się COŚ, o czym już niemal zapomniała, czuje się jak we śnie.
Katarzyna Enerlich – czarodziejka jezior – miesza fikcję z prawdą i splata historię Mazur z opowieściami Czytelników.
Zdobyła ich serca umiejętnością słuchania, ale także uśmiechem, wiarą w marzenia, poetyckim językiem i zachwytem nad światem. Wiele zasłyszanych opowieści pojawiło się już w jej książkach.
Zdecydowanie Katarzyna Enerlich to czarodziejka, tylko nie wiem czy jezior, czy czytelniczek...
Na każdą jej nową powieść czekam z ogromną niecierpliwością, a samą Ludmiłę mam wrażenie, że znam od zawsze. No i mam nadzieję, że tak cudowna i ciepła osoba odnajdzie w końcu spokój i miłość. Także tym razem miałam taką nadzieję, niestety autorka i tym razem miała dla niej inne plany. Okazuje się, że śmierć męża nie jest największym ciosem, który na nią spadł, bo okazuje się, że jej zmarły mąż ma syna, którego matka przyjechała aż z Syberii, żeby u niej u u Janusza - dziadka chłopca szukać pomocy i wsparcia. To dla Ludmiły duży szok - zdrada męża, tajemnica, nowe problemy i niezrozumiała do końca postawa Janusza powodują, że czuje się jeszcze bardziej samotna, osaczona i stabilność emocjonalna, którą powoli odbudowała po tragedii zaczyna się burzyć.
A wszystko to w przede dniu pierwszego turnusu w Babie Jodze - przedsięwzięciu, które pomogło Ludmile uporać się z tragedią, która ją spotkała. Do tego były mąż planuje ślub, Ireneusz, z którym Ludmiła wiązała spore nadzieje związany jest z Magdą.... Trochę za dużo tego jak na jedną bohaterkę, prawda? Musze przyznać, że tym razem lektura byla dla mnie trudniejsza niż zazwyczaj, bo chciałam w końcu przeczytać o szczęśliwej Ludmile, takiej, która wewnętrzny pokój łączy z satysfakcją zawodową i szczęściem osobistym.I taki poproszę kolejny tom!Tego złego, co wydarzyło się w ostaniach jest aż nad to.
Z drugiej strony podczas lektury wiem czego mogę się spodziewać, co jest sztandarowym punktem książek Pani Kasi - dużo myśli o spokoju wewnętrznym, dużo spokoju i ciepła wewnętrznego, pomysłów na lepsze życie, przepisów na pyszne i proste dania. Te elementy powieści uwielbiam niezmiennie, zawsze chętnie wracam. Wszystkie te elementy przypominają mi troszeczkę Agnieszkę Maciąg - podobny klimat, przepisy, pomysły i joga, jak w książkach, czy na blogu Pani Agnieszki. Bardzo odpowiada mi taki klimat. dlatego chętnie przeczytałabym książkę kucharską Ludmiły :)
Jednym z minusów tej lektury była niewątpliwie po praz pierwszy zauważona przeze mnie pewna niedbałość- niektóre rozdziały kończyły się dość niespodziewanie, jakby po środku niczego, przy urwanym wątku, myśli itp.
Tym niemniej moja ocena to 7,5/10 w oczekiwaniu na kolejny tom :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz