czwartek, 30 maja 2013

Sabina Czupryńska - Kobiety z domu Sonii

Pięć pokoleń kobiet. Chcą być piękne i kochane, muszą zawalczyć o siebie i swoje szczęście.
Historia rozpoczyna się w małym miasteczku, a kończy w wielkim mieście. Jest jak rodzinny album z pożółkłymi zdjęciami, na których wrażliwy fotograf uwiecznił pięć wyjątkowych kobiet: prababcię Antonię, jej córkę Julię, wnuczki Basię i Jagodę oraz prawnuczkę Sonię. Wszystkie, połączone więzami krwi niczym łańcuchem splecionych rąk, przekazują sobie to, co w nich najpiękniejsze, ale i to, co głęboko skrywane.



Każda z nich kocha, tęskni, pragnie, uczy się żyć, szuka rozwiązań. Zdobywa i porzuca. Pięknie wygląda z papierosem, za kierownicą malucha czy w markowej sukience. Każda spotyka mężczyznę lub kilku i próbuje uwolnić się od tajemnicy z przeszłości, odnaleźć szczęście, odmienić los nieświadomie wyznaczony jej przez matkę, babcię, prababcię. Każda z nich ma na to szansę. Każda z nas też."




Jak tylko wypatrzyłam ją w antykwariacie, wiedziałam, że będzie moja - przyciągająca okładka, nawiązująca do "Matek, żon, czarownic" i do tego zapowiedź lektury kolejnej babskiej sagi rodzinnej. Stało się jednak inaczej, ogromnego oczarowania bowiem nie doczekałam się podczas lektury.

Jeżeli podobnie jak ja oczekujecie od tej książki ciepłej opowieści o kobietach połączonych wspólnym dziedzictwem, miłością albo tajemnicą to na pewno nie była to taka historia. Autorka zaserwowała czytelnikom książkę o trudnych relacjach, ciążących tajemnicach, braku miłości, egoizmie i toksycznej miłości. A jeżeli dodamy do tego samobójstwo ojca tytułowej bohaterki okaże się, że ciepła historia, której można by było się spodziewać jest tak naprawdę historią o życiu. Od czytelniczki zależy tylko, czy akurat te historie każdej z bohaterek staną się jej bliskie podczas lektury.
Według mnie jedyną postacią wzbudzającą pozytywne odczucia jest babcia Antonia, kobieta potrafiąca znaleźć wyjście z każdej sytuacji, pokorna wobec tego, co zsyła jej los, poświęcająca się dla innych. To taka babcia, o której czytało się w książkach dla dzieci, tylko tutaj umieszczona w bardziej realnej scenerii ludzkich problemów. Pozostałe bohaterki mnie osobiście drażniły, denerwowały...tak jakby autorka chciała w tych czterech kobietach skumulować wszystkie przypadki nieradzących sobie z życiem kobiet...tylko po co?

W połowie lektury zaczęłam się nawet zastanawiać czy w końcu któreś z nich kiedyś się uda, bo takie nagromadzenie problemów to jeszcze tylko można znaleźć w niektórych serialach "z życia wziętych", które serwują nam różne stacje telewizyjne. Tylko tam odbywa się to w kilkudziesięciu odcinkach, a nie tak jak tutaj na kilkudziesięciu stronach. 
Zbyt przerysowane cechy, ogromne nagromadzenie nieszczęśliwych związków i nieudanych wyborów, miłości, której żadna z nich nie potrafiła znaleźć a tym bardziej o nią zawalczyć. A szkoda, bo odejście od szablonowego, często cukierkowego schematu zapowiadało się obiecująco...
Moja ocena 6/10

2 komentarze: