czwartek, 9 maja 2013

White Collar - czyli znów nas wciągnęło

Dość długo poszukiwaliśmy serialu, który by nas zachwycił, czy chociażby spowodował, że będziemy mieli ochotę obejrzeć kolejne odcinki. Czekając na kolejne sezony naszych ulubionych ciągle szukaliśmy czegos, co zachwyci...i w końcu się udało-zaintrygowła nas jeden z odcinków obejrzamy przypadkowo w któres ze stacji telewizyjnych, nawet nie pamiętam, z której serii.

Ten amerykański serial wyprodkowany dla stacji USA Network zachwycił w zasadzie od razu...

To przedziwna zdawałoby się historia wspołpracy genialnego fałszerza Neal'a Carrreya i agenta FBI, któremu dwukrotnie udało się tego przestępcę złapać- Petera Burke.
Na skutek splotu wydarzeń Peter proponuje Nealowi możliwość pracy w FBI w charakterze konsultanta, który znając swoją branżę doskonale ma pomóc FBI w ściganiu przestępców, fałszerzy i oszustów.
Nagięcie się do panujących reguł, założenie bransoletki z GPSem, ograniczenia w poruszaniu się, no i prawca wbrew sobie... wydawałoby się, że ten układ się nie sprawdzi. A jednak... Bazując na swoistym dystansie do tej znajomości, kpinie czy nawet arogancji Neal i Peter budują relację, która paradoksalnie sprawdza się znakomicie, zarówno w życiu prywatnym, jak i służbowym. Okazuje się, że mimo, że żaden z nich się do tego nie przyzna, powoli, przełamując nieufności i bariery budują przedziwną znajomość, którą myślę, że można nazwać przyjaźnią.

Oczywiście nie wszystko jest aż tak oczywiste, bo głównym celem Neal'a jest odnalezienie ukochanej Kate. Wszelkimi możliwymi sposobami, nie zawsze do końca legalnymi, co zrozumiałe nie podoba się Peterowi...Do tego okazuje się, że w porwanie Kate zamieszany jest ktoś z FBI, więc sprawa komplikuje się coraz bardziej.

Dobre tempo akcji, wciągające intrygi, świat wielkiej SZTUKI i jego ciemne strony, genialne fałszerstwa i oszustwa - wszystko to dodatkowo ubarwia ten serial.
No i plejada bohaterów, wśrod których oczywiście Neal- może momentami zbyt wyglancowany czy nawet lalusiowaty, to jednak ma swój urok.
No i podejrzany przyjaciel Nele'a Mozzie, tak śmieszny i rozbrajając, że nie wyobrażam sobie kolejnego odcinka bez tej pociesznej postaci.
Dużą sympatię wzbudza również Elisabeth - żona Petera, kobieta pragmatyczna, rozsądna, twardo stąpająca po ziemi, jednak z przymrużeniem oka potrafiąca trafnie ocenić sytuację

Udany serial :) Moja ocena 8,5/10

2 komentarze:

  1. od dawna mam ochotę na ten serial ale jakoś nigdy się nie złożyło a chociażby dla samego Matta Bomera bym obejrzała :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. warto, warto, duża przyjemność, również wizualna ;)

      Usuń