Po pierwszej części nie spodziewałam się, że druga może być jeszcze lepsza, I to aż tak bardzo. Z niecierpliwością będę czekać na kolejne książki tego autora. Wreszcie porządne kryminały w polskiej rzeczywistości, dobre skonstruowane, niejednoznaczne, wielopłaszczyznowe, czasem boleśnie realistyczne, ale z dobrym smakiem. Ciągle jestem pod wrażeniem. Bo autorowi udało się zachwycić czytelnika historią, która pozornie wydawałaby się „bez szału”, bohaterm, który ciągle nie zachwyca, historią i wątkiem stosunków polsko-żydowskich, którego większość w tym kraju ma trochę przesyt, miastem znanym niektórym przede wszystkim z wątków kryminałów Ojca Mateusza, a nie pojawiającymi w książce „porządnymi morderstwami”. Sandomierza widzianego przez pryzmat Ojca Mateusza nie znam, ale po lekturze niewątpliwie nabrałam ochoty na jego poznanie.
Mamy tu wszystko to, co zachwyciło w pierwszej części, do tego jak dla mnie dużo bardziej podkręcone-dokręcone, oderwać się nie sposób. Intryga wciąga, zakręca, zaskakuje, zadziwia, dotyka prawd i historii trudnych.
Do tego Szacki ciągle pozostaje tm samym Szackim – zawsze w garniturze, jakby schludną powierzchownością chciał przykryć nieuporządkowane wnętrze i niepoukładane życie. Do tego za pośrednictwem Szackiego autor zgrabnie komentuje to co się wokół dzieje-zarówno jeżeli chodzi o politykę jak i kulturę (i całkowicie się zgadzam, że Osiecka w wykonaniu Nosowskiej to duże nieporozumienie ;). Mądre, niestereotypowe, dostaje się wszystkim po równo od wnikliwego obserwatora życia i rzeczywistości.
Moja ocena 9,5/10
Za wydawnictwem WAB:
„Jest wiosna 2009 roku, prokurator nie pracuje już w Warszawie, pożegnał się z przeszłością i karierą, by przenieść się do Sandomierza. Tu zaczyna „nowe wspaniałe życie", ale dość szybko spotyka go rozczarowanie. W obcej i nieprzyjaznej rzeczywistości rozgoryczony Szacki prowadzi śledztwo w sprawie dziwacznego morderstwa, którego ofiara to sandomierska działaczka społeczna, kobieta szanowana i ceniona, o nieskazitelnej reputacji. Dochodzenie napotyka piętrzące się przeszkody i ścianę milczenia, a jednocześnie towarzyszy mu gorączka medialna. Ważnym kontekstem staje się bolesny splot relacji polsko-żydowskich oraz historia, która wydarzyła się przeszło sześćdziesiąt lat wcześniej...
Prokurator Teodor Szacki nie był człowiekiem wierzącym. Nie wierzył w Boga, przeznaczenie, miłość od pierwszego wejrzenia, seks na pożegnanie, promocje, mechaników samochodowych oraz istnienie rzeczy dobrych i tanich. Przede wszystkim jednak nie wierzył, że utknął na dobre w tej pieprzonej, przereklamowanej dziurze. Nie wierzył, że z gwiazdy stołecznej prokuratury stał się popychadłem w powiatowym miasteczku. Nie wierzył, że jego rodzina to odległa przeszłość, a jedyne, co dostał w zamian, to nudne fizjologiczne romanse i związek, który dawno przestał się mieścić na skali „niemożliwych i niespełnialnych". Nie wierzył, że to właśnie jemu trafiło się śledztwo, z którego powodu albo pójdzie do piachu, albo będzie musiał emigrować na Vanuatu. No i nie wierzył, że są miejsca, w których nie myje się codziennie ekspresu do kawy. Ze wstrętem odsunął od siebie filiżankę, wstał, nie odpowiedział na małomiasteczkowo szczere „do widzenia" barmanki i wyszedł na zalany słońcem rynek.
Autor o swoim bohaterze”
Czytałam Uwikłanie i nie podobało mi się;(;(;( Film jeszcze gorszy niestety.
OdpowiedzUsuńA mi się druga część dużo bardziej podobała niż pierwsza. Jeżlei chodzi o film, to moje odczucia to 7,5/10.
OdpowiedzUsuńTo może przeczytam drugą;) Jeśli polecasz;)
Usuń