Alice czuje się jak wybrakowana wersja samej siebie. Szybki ślub z przystojnym Amerykaninem okazuje się pomyłką. W domu rządzi teść, który książki inne niż Biblia uznaje za stratę czasu. Na dodatek plotkuje o niej całe Baileyville, tylko dlatego że przybyła z dalekiej i równie nudnej Anglii.
Otwarcie konnej biblioteki prowadzonej przez kobiety burzy spokój miasteczka. Na jej czele staje Margery, która brzydzi się hipokryzją i, o zgrozo, ma własne zdanie na każdy temat.
Alice rusza na dzikie górskie szlaki z lekturami wzbudzającymi kontrowersje. Oliwy do ognia dolewa fakt, iż wśród kobiet zaczyna krążyć zakazana książeczka, która – jak twierdzą niektórzy – mąci im w głowach i budzi grzeszne myśli…
Choć od Margery różni ją prawie wszystko, Alice odważy się iść za głosem wolności w świecie pełnym zakazów. A dzięki przyjaźni z Fredem zrozumie, że nigdy wcześniej naprawdę nie kochała.
Z powieściami tej autorki mam tak, że albo mnie zachwycają, albo w ogóle nie jestem w stanie przez nie przebrnąć. Za każdym razem jak sięgam po kolejną budzi się we mnie obawa, że może i tym razem utknę gdzieś na samym początku, ale czasem gdzieś tam pojawia się też i nadzieja, że jednak może tym razem znów nie będę mogła się oderwać.
Tym razem autorka znana z poświęcania powieści nietypowym kobietom pokazuje nam świat amerykańskiego konwenansu początku ubiegłego wieku, konwenansu, który wikła nasze bohaterki - bo oprócz jednej głównej mamy tutaj całą grupę - bohaterki, które nie boją się stawić czoła tym własnie zaściankowym ograniczeniom.
Po pierwsze otwierają mobilną bibliotekę, angażując się i poświęcając czas dowożąc książki do ludzi, którzy nawet nie wiedzą, jak bardzo je potrzebują. Wśród tych książek są bajki dla dzieci, powieści dla zmęczonych kobiet kryminały dla mężczyzn, ale i książka, przekazywana kolejnym kobietom nieoficjalnie, książka, której autorstwa nie powstydziła by się Michalina Wisłocka. Dzięki niej życie wielu małżeństw zmienia się diametralnie...
Po drugie kobiety te podejmując się pracy w bibliotece walczą o swoją niezależność - czy to od niekochającego męża i teścia tyrana, czy od narzucających sposób życia rodziców, czy w końcu szalejącej segregacji rasowej.
Kobiety w bibliotece odnajdują siebie, przyjaźń i miłość. Chociaż droga do happy endu będzie długa i wyboista, a naszym bohaterkom przyjdzie się zmierzyć z wieloma przeciwnościami to jednak niezawodna w tym względzie autorka happy end gwarantuje.
Co ciekawe oprócz historii typowo miłosnej, która tutaj niejako rozgrywa się w tle, mamy tu przede wszystkim obraz amerykańskiego i po trosze angielskiego społeczeństwa początku ubiegłego wieku. Społeczeństwa z naszej perspektywy dość ograniczonego, pełnego konwenansów, utartych zwyczajów i panowania mężczyzn, który, jak pokazuje autorka też zmagają sie z rożnymi problemami.
Co ważne Jojo Moyers nie ogranicza się w powieści do obrazu społeczeństwa, ale zwraca uwagę na konkretne problemy - wyzysk ludzi pracujących w kopalniach, społeczny bojkot kobiet, które sprzeciwiają się woli ogółu/rodziny, czy panująca powszechnie segregację rasową.To chyba pierwsza, tak "społeczna" powieść autorki, którą dane mi było przeczytać z dużym zainteresowaniem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz