czwartek, 4 stycznia 2018

Tomasz Hildebrandt - Góry umarłych

Nie ukrywam, że najnowsza powieść Tomasza Hildebrandta zostawiła mnie z bardzo mieszanymi odczuciami. Albowiem zapowiedzi z okładki porównujące autora do Jo Nesbo są zdecydowanie na wyrost, to jednak książka, mimo, że wyjątkowo mroczna, jest w jakiś sposób frapująca, a sam finał rekompensuje sporo niedostatków po drodze.


 W okolicach Cisnej w tajemniczych okolicznościach znika 10-letni chłopiec. Zadanie rozwiązania zagadki spoczywa na barkach nadkomisarza Andrzeja Bondara. Grono podejrzanych szybko się rozszerza: należą do niego także miejscowi notable i ukraińscy przedsiębiorcy, powszechnie
kojarzeni z mafią. Okazuje się też, że to już kolejny przypadek zaginięcia dziecka w tej okolicy. Śledztwo zatacza coraz szersze kręgi, a Bondar, chcąc nie chcąc, daje się wciągnąć w bagno podejrzeń, pomówień i niechęci, w której miejscowa społeczność żyła od lat. Intruz z zewnątrz burzy układy i rozbija skorupę milczenia, skupiając na sobie nienawiść „tutejszych”. Do głosu dochodzi także jego własna, pogmatwana przeszłość. Obudzone upiory są żądne krwi, a czasu na rozwiązanie zagadki jest coraz mniej…




Bieszczady to miejsce na tyle okazuje sie tajemnicze i w pewien sposób newralgiczne, że staje się miejscem, gdzie autorzy czy to seriali, czy książek, umiejscawiają ich akcję. Tym razem do Cisnej trafia nadkomisarz z Rzeszowa, któremu powierzono misje wyjaśnienia zaginięcia dziesięcioletniego chłopca. W toku prowadzenia śledztwa okazuje się, że w małym mieście każdy ma coś do ukrycia. A każda z tajemnic jest na tyle poważna, że można dla jej utrzymania zabić. Do tego nasz komisarz ma trudne zadanie, jest bowiem obcy, nikt nie chce dzielić się z nim nawet plotkami. Do tego fizyczne dolegliwości oraz tajemnicza przeszłość i zaniki pamięci sprawiają, że droga do rozwiązania zagadki się dłuży...Do tego swoim wyglądem raczej odstrasza mieszkańców miasteczka, niż wzbudza ich sympatię. Już się wydaje, że śledztwo można byłoby zamknąć, bo pedofil - uciekinier z Warszawy popełnia samobójstwo - to jednak nasz nadkomisarz zaczyna roztrząsać coraz to nowe wątki, które odkrywają całe mnóstwo długo skrywanych tajemnic...

Pomysł na fabułę, wątki i postacie jest bardzo dobry, nagromadzenie potencjalnych sprawców i ukrywanych przez nich tajemnic jest ogromne. Do tego umiejscowienie akcji tam, gdzie wydawałoby się prawo nie sięga lub nie chce sięgać, włącznie do akcji Ukraińców i wątku historycznego sprawia, ze całość wypada niezwykle interesująco i nowatorsko względem kryminałów innych autorów. Do tego finisz, który zaskakuje ukazując wiele prawd, które przez lata były ukrywane... Wydawałoby się, że jest niemal idealnie, prawda? Jednak według mnie książka jest momentami zbyt przytłaczająca, mroczna, do tego zbytnio rozciągnięta, jeżeli chodzi o tempo akcji, które często ogranicza się do kilku stronicowych przemyśleń i dramatów rozgrywających się w umyśle policjanta. Wszytko to sprawia, że książkę czyta się trudno i momentami niemal mozolnie, a szkoda, bo gdyby tempo akcji było trochę bardziej podkręcone to różnica vs Nesbo nie byłaby tak duża.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz