czwartek, 25 maja 2017

Trendy rozczarowania czytelnicze

Czasem się zastanawiam, co decyduje o popularności pewnych książek pisanych przez autorów, którzy swoją popularność osiągnęli dzięki aktywności i działalności w internecie. Rzadko udaje się, moim zdaniem przenieść ten sukces na papier. Który w druku wypada blado, nijako i sprzedaje się mam wrażenie niesiony tylko popularnością, bo czytelnicy chcą mieć namacalną wersję tego, co zachwyciło ich w necie.
Dziś przedstawię wam dwie takie pozycje, obie wydane przez Wydawnictwo Otwarte.

Pierwsza z nich to Food Pharmacy - Mia Clase, Lina Nertby


Cześć! Jesteśmy Lina i Mia. Książka „Food Pharmacy” to efekt naszych długich obserwacji związku odżywiania ze stanem zdrowia. Jako fanatyczki żywieniowe postanowiłyśmy wgryźć się w ten temat i z nieocenioną pomocą profesora medycyny Stiga Bengmarka zaczęłyśmy prowadzić bloga o diecie przeciwzapalnej. Przetestowałyśmy na sobie różne sposoby odżywiania, a potem napisałyśmy tę książkę, aby podzielić się z Wami zdobytą wiedzą.
Czy słyszeliście, że za odporność organizmu w 80% odpowiada jelito grube? Czy wiecie, co jeść, aby uniknąć stanów zapalnych? Czy domyślacie się, co jest przyczyną większości dolegliwości? „Food Pharmacy” rozwieje wszystkie Wasze wątpliwości. Oto sycąca porcja wiedzy doprawiona dobrym humorem. Ta książka to recepta na doskonałe samopoczucie!

Uwaga! Skutki uboczne występujące po przeczytaniu naszej książki:

nowe spojrzenie na jedzenie (podniebienie Ci podziękuje),
mnóstwo energii (także w poniedziałkowe poranki),
zadowolone bakterie jelitowe (zaufaj nam, chcesz, żeby były szczęśliwe),
zdrowa flora jelitowa (czyli lepszy komfort życia),
umiarkowany poziom cukru we krwi (bez utraty uroku osobistego),
lepszy gust muzyczny*.
* Tego ostatniego nie potrafimy do końca wyjaśnić, ale pozostałe rezultaty zawdzięczamy kuchni przeciwzapalnej

Liczyłam na coś odkrywczego, naprawdę, chociaż wcześniej nie znałam bloga autorek. Miałam nadzieję na zachwyt, oczarowanie i novum, coś co da mi pozytywny bodziec do zmiany. Tymczasem dostałam pogawędkę dwóch blogerek w stylu duetu Triny i Susanah, bardzo powierzchowną, płaską, pełną męczących anegdot jak dla mnie o niczym. Owszem autorki powołują się na konsultacje z profesorem medycyny, ale nie proponują absolutnie nic, czego bym nie znała nie będąc specem w tej dziedzinie. Przekazowo również męcząco, zupełnie nie przypadła mi do gustu taka forma. Obie panie bardzo chcą być takie nowoczesne i trendy - najlepsze zdecydowanie z tego są trendy zdjęcia - odwołując się do Lucka Skywalkera, wprowadzając dużo "życiowych" dialogów "od kuchni" powodują, że robi się misz masz, który nie dość, że męczy to jeszcze trąci grafomanią. Jeżeli chodzi o przepisy - ponownie nic odkrywczego ani nowego, nic, czego  chciałoby się spróbować.


Drugie trendy rozczarowanie, z którym ostatnio się spotkałam to Skin coach. Twoja droga do pięknej i zdrowej skóry - Bożena Społowicz


Czy wiesz, że aby mieć piękną i zdrową skórę, powinnaś jeść ciepłe śniadania? „Jak to? Przecież o skórę dbają kosmetyki”, pomyślisz. A jednak! Skin coaching radykalnie zmieni Twoje myślenie o własnej skórze. Napisałam tę książkę, bo zauważyłam, że zbyt wiele kobiet pogodziło się z faktem, że ich cera jest i pozostanie niedoskonała. Nie musi tak być! Pomogę Ci zadbać nie tylko o Twoją skórę, ale także o zdrowie i samopoczucie. Nauczę Cię, jak odpowiednio pielęgnować cerę i nie wydać fortuny. Powiem, co jeść, by spowolnić starzenie skóry. Doradzę, jak zredukować zawartość kosmetyczki nawet o 90%, i sprawię, że bez makijażu będziesz wyglądać pięknie. Gotowa na rewolucję w rytmie slow? Bez obaw! Ty i Twoja skóra będziecie zachwycone. Bożena Społowicz skin coach Bożena Społowicz to pierwsza – i do tej pory jedyna – skin coach w Polsce. Niemal dwudziestoletnie doświadczenie w pielęgnacji cery łączy ze specjalistyczną wiedzą z zakresu kosmetologii, chemii i technologii kosmetyków, a także dietetyki i przyjmowania suplementów. Prowadzi liczne warsztaty, między innymi z komponowania spersonalizowanych kosmetyków. Właścicielka SPA prowadzonego w duchu slow beauty.

Tym razem już wiedziałam, kim jest autorka, tutaj również mając nadzieję na praktyczne wskazówki zaczęłam lekturę. Jako, że ciążowo moja cera okazała się być dość kapryśna liczyłam na mały cud, wskazówkę jak sobie z nią poradzić. Po lekturze jedyne czego chcę spróbować to wypróbować mydło aleppo i zamienić waciki zwykłe na niejałowe gazy. Od tak, raczej w ramach testu niż z przekonania po owocnej lekturze. Po niej autorka jawi mi się owszem jako sympatyczna kobieta doradzająca innym kobieto, ale po pierwsze bogatym, po drugie raczej doszukujących się w pielęgnacji cery pewnej filozofii niż praktycznych porad. Kosmetyki proponowane przez autorkę wymagają całkiem sporych nakładów finansowych, o ile teoria o dobrej inwestycji mnie przekonuje to już suma tej inwestycji raczej przeraża. Owszem wstęp o analizie i kondycji skóry jest praktyczny i sensowny, o tyle konkretne rady do każdego typu cery to raczej kopiuj - wklej, z małym dodatkiem dostosowanym stricte do tego typu. Jedyny plus to rozdział o kuchni kosmetycznej - dla tych kobiet, które lubią przygotować sobie coś pielęgnacyjnego do cery. Najgorsze jak dla mnie to zdjęcia - przestylizowane kobiety ideał - nieskazitelnej, umalowanej perfekcyjnie... jeżeli to ma czytelniczkę zachęcić do zadbania o siebie to moim zdaniem nie tędy droga, bowiem przeciętną czytelniczkę takie wyszukane ustawiania i stylizacje raczej sfrustrują niemożliwością osiągnięcia niż staną się bodźcem do celu. 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz