czwartek, 22 sierpnia 2013

Zygmunt Miłoszewski - Bezcenny

"1946. Do Polski powracają zrabowane dzieła sztuki z "Damą z gronostajem" Leonarda da Vinci na czele. Brakuje "Portretu Młodzieńca" Rafaela Santi, który od tej pory pozostaje najcenniejszym zaginionym na świecie dziełem sztuki i symbolem grabieży dokonanych w czasie II wojny światowej. W Muzeum Czartoryskich w Krakowie od ponad sześćdziesięciu lat na Rafaela czeka pusta rama.

Współcześnie. Doktor Zofia Lorentz, historyk sztuki i urzędniczka Ministerstwa Spraw Zagranicznych, próbująca sprawić, aby do Polski wróciło choć kilka z ponad 60 000 zaginionych dzieł, zostaje wezwana do kancelarii premiera. Sprawa jest pilna i ściśle tajna. Arcydzieło Rafaela zostało w końcu namierzone, a ona musi odzyskać je dla Polski. Legalna droga nie wchodzi w grę. Jedynym możliwym sposobem jest kradzież. Zofia podejmuje się zadania. Do jej zespołu dołączają cyniczny młody marszand, świeżo emerytowany oficer służb specjalnych i legendarna szwedzka złodziejka, specjalnie w tym celu wyciągnięta z więzienia."


Bardzo byłam ciekawa, jak autor powieści "Uwikłanie" poradzi sobie z całkiem innym tematem - intrygą powiązaną z historią, światem dzieł sztuki i zakulisowych rozgrywek wśród ich entuzjastów.
I powiem szczerze - zdziwiło mnie wiele niepochlebnych recenzji, które przeczytałam całe szczęście dopiero po lekturze tej książki.
Oczywiście jeżeli ktoś oczekiwał polskiego Dana Browna to mógł się ciut przeliczyć czytając zachęcający opis: "Bezcenny" to międzynarodowy thriller łączący najlepsze cechy prozy Dana Browna, Arturo Perez-Reverte i Umberto Eco".

Moim zdaniem to po prostu dobrze napisany kryminał, który wciąga, akcja zmienia się szybko, jest wartka, a autorowi udaje się często zaskoczyć przeciwnika. Do tego bardzo dobrze skonstruowane główne postacie, których sekrety poznajemy wraz z rozkręcaniem się akcji, co dodatkowo wzbogaca lekturę. No i tema, który tak naprawdę zawsze mnie ciekawił, zwłaszcza po ostatnim pobycie na Dolnym Śląsku, gdzie swoją drogą tą książkę czytałam. Tajemnice końca II wojny światowej zawsze mnie fascynowały - ukryte skarby, tajemnicze tunele służące tajnym projektom... wszystko to, co oglądałam podczas naszej wycieczki nakręciło mnie jeszcze bardziej, a sama lektura była po prostu wisienką na torcie.
Nie mogę również nie dodać, że podobnie jak sam autor jestem niepoprawnym fanem Pana Samochodzika, więc pewne odwołania czy aluzje do jego przygód w książce Miłoszewskiego przywołały pewien sentyment lektur przeczytanych przeze mnie dano temu i bohatera będącego pierwszym poszukiwaczem prawdy , z którym dane mi było się spotkać.
Oczywiście Miłoszewski nie byłby sobą, gdyby nie odwołał się do realiów Polski współczesnej - scena spotkania z premierem, podczas której uczestnicy są  bez butów trąca humorem z przymrużeniem oka, jednak pozostałe karzą zastanowić się czytelnikowi, czy wprowadzenie tych postaci jest celowe i jak naprawdę wygląda poszukiwanie skarbów kultury polskiej utraconych podczas zawirowań historycznych.

Dwie rzeczy które mi przeszkadzały podczas lektury to brak konsekwencji przy wprowadzeniu bohaterki, która podobno zna język polski tylko z grypsu więziennego, który jest dość specyficzny. Tymczasem ta sama bohaterka kilkanaście stron dalej posługuje się nienaganną polszczyzną. To błąd, który raczej nie przystoi takiemu autorowi. Miejmy nadzieje, że zostanie to zmienione podczas kolejnych wydań, czy tez przed ekranizacją.
No i błędy drukarskie, brak liter, opuszczone linie to chyba jak dla takiego wydawnictwa błąd raczej karygodny niż przeoczenie.

Moja ocena to 8,5/10



1 komentarz:

  1. Niestety nie moja tematyka, więc raczej się z tym nie zapoznam : /

    Pozdrawiam, obserwuje i zapraszam do siebie.
    http://naszksiazkowir.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń