"Mężczyźni uwielbiają poręczne kobiety. Poręczne i wygodne jak neseserki, z którymi można się gładko wcisnąć do zapchanego wagonu metra, pofajtać sobie od niechcenia, pogładzić lśniącą skórę i otworzyć jednym ruchem ręki. Jest oczywiste, że żaden z nich nie chciałby pchać się przez życie z wielką, pękatą walizką. Magda nigdy by nie pomyślała, że zgodzi się z podobnym stwierdzeniem. Może miała tu i ówdzie mały nadmiar, ale lubiła siebie i swoją bujną figurę. A, co ważniejsze, ów nadmiar lubił również on — jej idealny mężczyzna. Pewnego dnia jednak wszystko się posypało i Magda uznała, że nie ma wyjścia — musi wymienić garderobę na mniejszą, a ukochane przysmaki zastąpić zieleniną. Postanowiła wyjechać do malowniczo położonego miasteczka, by podjąć walkę ze zbędnymi kilogramami. Uzbrojona w sterty poradników o dietach, z zaplanowanym zestawem ćwiczeń, zdeterminowana, by po powrocie wbić się w seksowny kostium kąpielowy, czuła, że cel jest na wyciągnięcie ręki. Nieprzewidziany wypadek jednak wszystko skomplikował…"
Zapowiadało się super, bo i bohaterka na pierwszy rzut oka sympatyczna, energiczna i przedsiębiorcza. Do tego momentami szalona, wiec oczekiwałam dobrej zabawy - i takie było kilka pierwszych rozdziałów - fajna akcja, trochę humoru, duży dystans do siebie, odejście od szablonowości ckliwych historyjek.
Niestety potem było już gorzej - nudno, przewidywalne, mało się działo. Zmagania z dietą przestały śmieszyć, stały się standardowymi rozważaniami, jakich wiele w lekturach, gdzie taki temat się pojawia.
Trochę samą lekturę ratuje zakończenie i fajny podział akcji na tą dziejącą się aktualnie i tą, która doprowadziła czytelnika i bohaterkę do miejsca, w którym się znajdujemy. No i okładka, która mnie tak zafascynowała, że kupiłam ta książkę. Niestety trochę mnie zawiodła. Jedyne, co pozytywne - jak tylko będę miała okazję odwiedzę Lanckoronę, bo oprócz tego, że miejsce to zachwyca w tej powieści, polecano ją również w sierpniowym "Twoim Stylu".
Moja ocena 5/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz