czwartek, 6 lutego 2020

Małgorzata Manelska - Zapach Mazur

Julka dostaje pismo z ośrodka pomocy społecznej, z małej miejscowości na Mazurach, z prośbą o zaopiekowanie się nieznaną krewną. Pełna sprzecznych emocji, udaje się do Barwin, gdzie poznaje uroczą staruszkę, Gertrudę Skrocką. Między kobietami tworzy się niewidzialna więź. Podczas ich kolejnych spotkań, Truda opowiada o swoim życiu w Prusach Wschodnich. Na dziewięćdziesiątych urodzinach Trudy pojawiają się niespodziewani goście. Na jaw wychodzą skrzętnie skrywane tajemnice rodzinne.

Akcja książki toczy się na dwóch płaszczyznach: w czasach współczesnych, na Mazurach, i w czasach dzieciństwa oraz młodości Gertrudy – w okresie drugiej wojny światowej, na terenach Prus Wschodnich, obecnych Mazurach. Poruszana jest tu problematyka samotności, przyjaźni, poszukiwania swojego miejsca na ziemi, własnej tożsamości.
Otwierając stronice „Zapachu Mazur” czytelnik słyszy klangor żurawi i cykanie świerszczy. Zagłębiając się w treść książki, zewsząd otacza go zapach skoszonej trawy, rozgrzanych w lipcowym słońcu jagód i sosnowego lasu. Jeszcze długo po przeczytaniu czuje smak świeżej, smażonej ryby…
Jak wygląda wojna widziana oczami młodej Niemki?
Czy wojna może się śnić wiele lat po jej zakończeniu?
Czy czas naprawdę leczy rany?



Jak zupełnie nieudana jest okładka tej powieści, tak jak udana jest sama powieść!
Owszem można się trochę przyczepić do dość nieporadnego momentami języka autorki, to pomysł na całą powieść, historia w tle i jej bohaterowie całkowicie rekompensują tą tak naprawdę małą niedogodność. 

To jak dla mnie przed wszystkim powieść o Mazurach... pięknej krainie, której teraźniejszość i przeszłość autorka odmalowała dla czytelnika różnokolorowymi barwami. To historia o miejscu, jego pięknie, zagmatwanej i trudnej przeszłości oraz perspektywicznej przyszłości.

To powieść o Julce - kobiecie, po przejściach, samotnej, której dość nieudane i raczej nieszczęśliwe życie odmienia jeden telefon. Pewnego dnia dość niespodziewanie zostaje poproszona o opiekę nad babcią byłego męża, o której istnieniu nawet nie wiedziała. Trochę wbrew sobie postanawia wybrać się w podróż na Mazury, która to już na zawsze odmieni jej życie otwierając możliwości i drzwi, o których nie miała wcześniej pojęcia, ze mogą dla niej stać otworem. 
To także opowieść o miłości kobiety po przejściach i mężczyzny z przeszłością, którzy spotykając się przy zaspie śniegu odnajdują przysłowiową swoją drugą połowę. Droga do szczęścia będzie oczywiście długa i momentami dość wyboista, jednak nie będzie to kolejny ckliwy romans, jakich całe mnóstwo w książkach. Będzie to raczej opowieść o dojrzałej relacji, której tych dwoje się boją....

To w końcu opowieść o rodzinie, meandrach losy, powiązaniach krwi i nie tylko, to historia rodzinna, niejedna w dodatku, którą autorka przedstawia z perspektywy innych czasów, różnych momentów w życiu naszych bohaterów. Historia trudna i niejednoznaczna...jak życie.

Co najważniejsze jest to także opowieść o młodości Trudy, trudnych latach wojennych na Mazurach. Ta cześć jest zdecydowanie najbardziej wciągająca i ciekawa. Podejmuje bowiem tematy historycznie trudne. We wspominaniach Trudy trudno znaleźć elementy optymistyczne, jest za to bolesna historia, dramatyzm decyzji, wyborów i trudnych relacji rodzinnych uwikłanych w losy wojenne naszych bohaterów. 
Wielowątkowa, momentami trudna, ale i boleśnie prawdziwa, bez lukru, ckliwych opowiastek i romansu. Bardzo dobra historia. Polecam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz