Wiele trudu zadałm sobie, żeby zdobyć ta książkę, sądząc po okładce (niestety) i opisie:
"W Czerwonych Bagnach od zawsze mieszkały kobiety. Mężczyźni pojawiali się tu na krótko i zaraz odchodzili. Na zawsze. Klątwa czy przypadek? Julianna, Amelia, Rozalia, Anastazja – kolejne pokolenia nauczyły się walczyć samotnie z przeciwnościami losu, który nie szczędził im tragicznych doświadczeń. To miejsce było ich azylem, dawało siłę i poczucie bezpieczeństwa."
wydawało mi się, że książka powinna być bardzo dobra, taka z cyklu sag rodzinnych, które lubię. Zaczeło się zachęcająco, powieść napisana jest jakby dwutorowo-jeden wątek to przeszłość kobiet z Czerwonych Bagien, druga to teraźniejszość. O ile cześć "historyczna" bardzo przypadła mi do gustu, chociaż trochę mnie irytowała naiwność głównych bohaterek ślepo poświęcających wszystko dla swoich wielkich miłości; to część "współczesna" niestety mnie rozczarowała. W obu poznajemy Kornelię, jej matkę Gabrielę, ciotki Joannę i Mimi, babcię Rozę, a w 2. cześci także córkę Oliwię. Każda z nich, mimo, iż spokała w swoim życiu wielką miłość jest na swój sposób nieszczęśliwa, naznaczona historią Czerwonych Bagien, w których jak się okazuje żaden mężczyzna nie może zamieszkac na dłużej, a tym samym wielkie miłosci nie kończą się znanym wszytkim " i żyli długo i szczęśliwie". Tak naprawdę pomimo kilku dość przewidywalnych zwrotów i zawirowań na koniec, książka jest boleśnie przewidywalna, a tym samym niestety niezbyt wciągająca. trochę wydaje się być lekturą dla prowincjonalnych pensjonarek, które chcą czytać tylko o wielkiej sile miłości, poza zdrowym rozsądkiem i normalnym życiem.
Moja ocena 4/10
Książkę nisko oceniłaś i z tego co przeczytałam, miałaś konkretny powód. Za pewne przez jakiś czas będę trzymała się z daleka od tej książki, bo prowincjonalną pensjonarką nie jestem ;)
OdpowiedzUsuń