Listopadowy poranek. W ogrodzie gabinetu terapeutycznego zostają znalezione zwłoki dziecka. Choć pracująca tam terapeutka Marta Szarycka stara się trzymać na uboczu, szybko zostaje wciągnięta w bieg wydarzeń za sprawą dziwnych wiadomości, które otrzymuje, a także policjanta prowadzącego śledztwo. Młoda, świetnie zapowiadająca się psycholog, której nienaganny wizerunek naruszają skłonność do przygodnego seksu i angażowanie się w związki bez przyszłości, zostanie zmuszona do skonfrontowania się z najbardziej bolesnymi doświadczeniami z przeszłości. Ile będzie musiała poświęcić w grze, w której stawką jest życie kolejnych dzieci?
Intrygująca fabuła ze świetną, nieszablonową postacią Marty Szaryckiej. To, co wydaje się uporządkowane i bez skazy, w rzeczywistości toczy rak traumy z przeszłości.
Zawsze mnie intrygowało kim są poza pracą psychologowie, jak radzą sobie w "normalnym" życiu, kiedy nie zmagają się z problemami innych i próbują im je rozwiązać. Czy uporali się ze swoją przeszłością, czy radzą sobie w życiu lepiej, niż ci, którzy przez kilka lat studiów uczyli się innych rzeczy niż to, jak pomagać innym.
Tym razem podczas lektury powieści "Terapeutka" miałam okazję przekonać się, jak to może wyglądać naprawdę. Nietuzinkowa bohaterka, która ani przez moment nie wzbudza sympatii - z różnych względów, dla mnie było ją po prostu trudno zaakceptować w całości, poprzez kilka tygodni swojego życia pokazuje nam czarne strony zawodu. Kobieta z tajemniczą przeszłością, która na codzień pomaga pacjentom uporać się z ich przeszłością, powoli nam odkrywa wraz z rozwojem akcji musi się zmierzyć z morderstwem, które ktoś popełnił w gabinecie, w którym wraz z przyjacielem prowadzą. . Okazuje się, że morderca zdaje się znać pewne fakty, które terapeutka skrzętnie ukrywa, wiążąc ją z morderstwem dziecka. Co takiego wydarzyło się w życiu Marty, ze do tej pory nie zdołała się z tym uporać? Kim jest morderca, jaki jest jego cel? Wraz z rozwojem akcji pytań przybywa, autorka długo trzyma czytelnika w niepewności, nie odsłaniając wszystkich kart- tajemnic z przeszłości głównej bohaterki.
Teoretycznie to ciekawy zabieg, praktycznie, akurat w tym wydaniu do mnie nie trafił. Może dlatego, że więcej niewiadomych niż pewniaków w połączeniu z trudną, momentami męczącą i irytującą bohaterką nie trzyma w napięciu, raczej wywołuje u czytającego swoistą frustrację? Przynajmniej u mnie tak to się odbyło. Postępowanie Marty, całkowicie dla mnie momentami niezrozumiałe, trudne do zaakceptowania wraz z rozwojem akcji stawało się po prostu męczące.
Do tego wydaje się, że autorka bardziej skupiła się na głównej bohaterce niż toczącym się śledztwie, co też nie do końca mnie przekonywało, bo trochę zabrakło mi jednak rozbudowanego wątku kryminalnego. Może nie taki była zamiar autorki?Nie wie, wiem natomiast, że zdecydowanie najlepszy okazał się finał powieści, rekompensując po części, te wszystkie wspomniane przeze mnie wcześniej niedostatki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz