wtorek, 27 stycznia 2015

Izabella Frączyk - Koniec świata

Czasem warto kusić los, by odnaleźć szczęście. 




Prawie trzydziestoletnia Marylka, atrakcyjna i bystra, porzucona przed kilku laty przez narzeczonego, wciąż pozostaje singielką z widokami na obiecującą karierę w agencji reklamowej. 
Pewnego dnia wpada w oko firmowemu przystojniakowi Marcelowi. Wskutek intrygi kolegi z pracy para nieoczekiwanie spędza romantyczny weekend w Sopocie. Po powrocie Marcel bez słowa wyjeżdża na szkolenie do Madrytu, Maryla zaś z zaciśniętymi zębami stara się sprostać wyzwaniu, jakim jest współpraca z jednym z najbardziej wymagających, a zarazem najbardziej atrakcyjnych klientów – Krzysztofem Gawłowiczem. Właściciel międzynarodowej firmy okazuje się uroczym mężczyzną, któremu dziewczyna wyraźnie się podoba…
Tymczasem świat przygotowuje się na prorokowaną przez Majów zagładę. Czy jego koniec będzie pretekstem do nowego początku w życiu Marylki?


Ostanio forma osłabła, dlatego i lektury, które czytam wieczorami też odpowiednio niższych lotów i ambicji. Ewidentnie aktualnie królują babsie czytadła na dłuższe zimowe wieczory. Chociaż w przypadku matki pracującej te wieczory jednak i tak uległy znacznemu skróceniu. 


Jedna z tych mniej ambitnych to powieść Izabelli Frączyk "Koniec świata". To jednocześnie dużo słabsza książka od pozostałych babsich czytadel, z którymi miałam do czynienia w ostanim czasie. Sama historia bolesnie przewidywalna, momentami wręcz banalna i słaba koncepcyjnie. 
Sama bohaterka trzydziestoletnia Marylka to kobieta teoretycznie pewna siebie, doskonale wiedząca, czego oczekuje od życia, siebie i innych ludzi.
Ta sama zdecydowana Marylka wplatuje się w romans z biurowym podrywaczem, ktorego efektem jest ciąża, całkowicie nieoczekiwana, bo przecież od dawna wiadomo, że Marylka dzieci miec nie może... Tymaczasem ojciec dziecka okazuje się być typem nieodpowiedzialnym i niedorosłym. Ale całe szczęście główna bohaterka spotyka na swojej drodze kogoś, kto wesprze ją silnym męskim ramieniem...
Historia jakich tysiące, czy nawet setki tysięcy. Autorka nie pokusiła się o nic, coby tego rodzaju powieść odróżniało od innych tego typu. Połączenie z motywem nadchodzącego końca świata, robienia zapasów, szykowania się na nieuniknione jest mało trafione i zupełnie nieciekawe.

Nawet jako lektura dla zmęczonej matki wypada wyjątkowo słabo.

Moja ocena 4,5/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz