Jako, że korzystanie z nocnika i samodzielność w materii wiadomej to wyjątkowo ważkie zagadnienia, czasem maluchom i ich rodzicom przyda się pomoc nie tylko w przeniesieniu się na nocnik, ale i na dużą toaletę. Kolejny etap rozwoju bowiem okazuje się również dla niektórych maluchów wielką przeszkodą. Co robić, kiedy wszystkie dostępne w pobliżu nocniki są zajęte?
Trzeba zmierzyć się z tematem iście dorosłym, czyli po raz pierwszy samemu skorzystać z tego udogodnienia. Jak się okazuje nie jest ono tak straszne jakby się mogło wydawać. Nasz bohater bowiem poradził sobie z tym bez trudu i zadowolony z siebie obwieszcza wszystkim maluchom poznającym jego historię, ze nie jest to tak trudne, jak się na początku mu wydawało, ośmielając tym samym małych czytelników, by poszli w jego ślady. Bo on nie dość, że sam zrobił, co miał w planach na dorosłej toalecie to jeszcze po sobie posprzątał i umył łapki.
Większość rodziców wie, jakie to dla malucha trudne i skomplikowane zadanie ;) Sam pomysł super, książka zajmuje się tematem ważkim, ale pomijanym, bo jak wiadomo nocnik to etap przejściowy, a dorosła toaleta docelowy. Jednak autor mógłby ciut rozwinąć temat, bo jak wynika z mojego doświadczenia ;) nie zostały poruszone dwie kwestie, które często uniemożliwiają osiągniecie celu:
-zapalanie światła i
-obecność podstawki,
a które to w decydującym starciu okazują się często kluczowe...wiem, sprawdziłam ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz