"Wszyscy kłamią. Ważne jest to, które kłamstwo ma dla nas znaczenie”.
Zagubiony w lesie pensjonat Mścigniew tuż przed świętami Bożego Narodzenia wypełnia się z pozoru zwyczajnymi gośćmi, z których każdy ma niebagatelne powody, by spędzić ten czas właśnie tam – w spokoju i w oddaleniu od zgiełku codzienności. Kiedy więc pewnego poranka amatorka nordic walkingu, Olga Mierzwińska, przed wyjściem na trening odkrywa w wannie trupa, nikt nie jest zadowolony, a najmniej właściciel, który staje na głowie, by zatrzymać gości w pensjonacie. Policja uznaje sprawę za wypadek, gdy jednak ta sama dziewczyna znajduje podczas spaceru kolejne zwłoki, sytuacja staje się poważna i do akcji postanawia wkroczyć detektyw Poziomka – amator krówek ciągutek i ekstrawaganckich krawatów.
Galeria oryginalnych postaci, gęstniejąca z dnia na dzień atmosfera i odkrywane jedno po drugim kłamstwa gości, z których każdy ma coś do ukrycia – a wszystko przy dźwiękach świątecznych przebojów i w blasku choinkowych lampek.
Jak co roku w grudniu na rynku wydawniczym pojawia się całe mnóstwo około bożonarodzeniowych propozycji książkowych. Zazwyczaj są to powieści obyczajowe osaczone w śnieżnym klimacie z szczęśliwym/ckliwym zakończeniem bądź zbiory opowiadań autorów różnych. W tym roku mam wrażenie wysyp jest szczególnie obfity. Tym bardziej zaskoczyła i ucieszyła mnie zarazem propozycja Magdaleny Knedler, żeby w ten szczególny czas zaproponować czytelnikom kryminał i do tego kryminał klasyczny, których ostatnio mało się ukazuje.
W pensjonacie w małej miejscowości na końcu świata, ale ciągle w Polsce, spotykają się przypadkowi przyjezdni, którzy postanowili spędzić Boże Narodzenie z dala od wszystkiego i wszystkich. de facto okazuje się, że każdy z nim przed czymś lub przed kimś ucieka. W tej dość sennej scenerii pewnego ranka jeden z gości zostaje znaleziony martwy w wannie. O ile śmierć starszego mężczyzny, wydawałoby się, że z przyczyn naturalnych, jeszcze nie powoduje paniki wśród gości, o tyle znalezione w dniu następnym ciało miejscowego kłusownika powoduje, że goście zaczynają się czuć dość nieswojo. Do akcji wkracza również miejscowa policja, jednak nie w sposób zupełnie standardowy, albowiem komisarz pojawia się pensjonacie incognito wraz ze swoim dawnym przyjacielem, aktualnie uznanym detektywem, którzy to udając parę prowadzą swoje poszukiwania w tajemnicy. W tych czynnościach pomaga im jeden z gości - młoda dziewczyna, która znalazła ciała obu mężczyzn.
Co ciekawe na pierwszy rzut oka żaden z gości nie jest szczególne podejrzany, jednak na skutek prowadzonego śledztwa okazuje się, że każdy z nich ma coś do ukrycia. Nie wiadomo tylko czyj sekret był tym, który chciał ujawnić zmarły mężczyzna...
Klasyczny kryminał, może nie z szalonym tempem akcji, ale z dobrym humorem i w klastycznym stylu gwarantując bardzo przyjemnie spędzony czas. W klimacie, zarówno świątecznym, jak i kryminalnym okraszony naprawdę sporą dawką specyficznego, ale dobrego humoru. Z pewnością spodoba się tym, którzy przesyt mają nowoczesnych kryminałów, wymagających od czytelnika maksymalnego skupienia, albowiem ten bazuje raczej na atmosferze niż na aferze, wprowadzając czytelnika w zimowy nastrój, gwarantując jednocześnie ciekawe rozwiązanie i pokazując, ze nawet lokalny stróż prawa może być wyjątkowo skuteczny. Polecam!
Mam na oku i na pewno przeczytam :)
OdpowiedzUsuń