Marcin Ciszewski – autor bestsellerów „www.ru2012.pl” i „Upał” – powraca z thrillerem, który niczym podmuch lodowatego wiatru przyprawi was o gęsią skórkę.
Jakub Tyszkiewicz nie chciał tam jechać. Nadkomisarz wolałby spędzić wolny czas z ukochaną żoną, ale dał się namówić na imprezę na Kasprowym Wierchu.
Kiedy wściekłe porywy wiatru odetną szczyt od reszty świata, miejsce zabawy zamienia się w pułapkę. Ktoś atakuje Tosię, jedną z imprezowiczek. W budynku wysiada prąd, a w stronę Kasprowego zmierza ciskany wichrem wagonik kolejki linowej.
Kto jest na tyle zdeterminowany, aby podjąć się samobójczej podróży kolejką?
Kto pośród uczestników przyjęcia odpowiada za tajemnicze ataki?
Jak uciec z pułapki bez wyjścia?
To moja pierwsza powieść tego osławionego i zachwalanego autora. Musze przyznać, że spotykając się z tyloma pochlebnymi opiniami na temat jego twórczości spodziewałam się wielkiego wow. Zwłaszcza, że książka, po którą sięgnęłam przynajmniej tematycznie miała być zbliżona do klimatów, które lubię. Byłam ciekawa po pierwsze autora, a po drugie tego, jak poradzi sobie z akcją a'la wywiadowczo-terrorystyczną na Kasprowym.
W tym odosobnionym, dodatkowo odciętym od świata przez warunki pogodowe miejscu Sylwestra postanawiają spędzić turyści, kilka par i grup zupełnie ze sobą wcześniej niepowiązani. Przeprowadzeni przez doświadczonego górala, docierają na miejsce. Jednak okazuje się bowiem, że planowana super zabawa zostaje przerwana, a wśród jej uczestników znajduje się potencjalny zabójca. Dodatkowo na górę w karkołomnej podróży, zamierza dotrzeć również druga grupa. Kim są, jakie jest ich zadanie, czy współpracują z zabójcą, czy mają kogoś chronić. Okazuje się również, że wśród uczestników imprezy jest również dwóch policjantów z wojskową przeszłością....
No i trzeba przyznać, że zapowiada się ciekawie, bo wszystkie elementy dobrej powieści akcji udało się autorowi zamieścić. Niestety prawda okazuje się być całkiem inna, bo książka przez ponad połowę wcale nie trzyma w napięciu owszem jest ciekawie, bo sam pomysł taki jest, jednak pewien chaos, nagromadzenie postaci, wątków, przeskakiwanie pomiędzy nimi sprawia, że trudno się zorientować kto jest kto i o co tak naprawdę chodzi. Myślę, że sama historia sprawdziłaby się dużo lepiej jako scenariusz filmowy niż thriller książkowy. Owszem samo zakończenie jest bardzo dobre - nawet powiedziałabym najlepsze z całości i trochę rekompensuje rozczarowanie powieścią, jest jednak niewystarczające.
O tytule nie słyszałam, ale chyba dużo nie straciłam ;)
OdpowiedzUsuń