Książkowy debiut uznanego pisarza kryminałów Jørna Liera Horsta, Kluczowy świadek jest realistyczną opowieścią zbudowaną na autentycznej historii.
Preben Pramm leży martwy od tygodnia. Jest nagi, związany, a na jego ciele widać ślady wyszukanych tortur. Dom jest wywrócony do góry nogami, ale nie wygląda na to, żeby zabójcy znaleźli to, czego szukali.
Pramm nie miał krewnych, przyjaciół i najwidoczniej żadnego kontaktu z ludźmi z zewnątrz. Jaka była tajemnica Pramma? Czemu musiał umrzeć w tak brutalny sposób?
Wydawnictwo Smak słowa przewrotnie, w odwróconej kolejności przedstawia nam losy komisarza Williama Wistinga. Tym razem zaczynamy od początku, kiedy najbliżsi komisarza jeszcze żyją, a on lawirując pomiędzy rodziną, jej oczekiwaniami, a zajmującą go coraz bardziej pracą w policji próbuje, niezbyt udanie, zachować work life balance. Okazuje się bowiem, ze prowadzone śledztwo, w który początkowo więcej jest niewiadomych niż wiadomych zaczyna pochłaniając go coraz bardziej, tak, że ciężko mu wracać wieczorami do domu, spędzając coraz więcej czasu na komendzie. Ciekawe jest to, że w końcu mamy szansę poznać żonę komisarza, o której tragicznych losach można było się dowiedzieć z tomów późniejszych, wydanych jednak wcześniej.
Jeżeli chodzi o samo śledztwo, to zagadka jest niezwykle ciekawa, bowiem samotny rencista tak brutalnie zamordowany, znaleziony dopiero po kilku dniach we własnym domu wydaje się być mało kuszącą ofiarą dość nietypowego napadu. Okazuje się jednak, ze prawdziwe życie Pramma to nie to znane sąsiadom i dalszym znajomym, ale skrywane brudne tajemnice, które doprowadziły go do tak tragicznego finału.
Oprócz zamordowanego autor wprowadza również całe mnóstwo ciekawych postaci i wątków, co z jednej strony jest ciekawe, ale z drugiej duże nagromadzenie niezbyt przyjaźnie brzmiących nazwisk, których czytelnik nie jest w stanie zapamiętać, powoduje momentami trudności w lekturze.
Jeżeli chodzi o akcję to muszę przyznać, że widać, iż to debiut, bo mimo dużego potencjału akcja toczy się o dziwo dość wolno, a jej tempo jest umiarkowane. Znając późniejsze powieści Horsta widać różnicę. No i nie ma Line, której postać niewątpliwie podkręcała tempo i umilała tym samym lekturę. Ewidentnie nie jest to najlepsza powieść autora, ale czyta się ją całkiem przyjemnie poznając początki kariery komisarza oraz przeszłość jego rodziny.
Mam w planach, może nie najbliższych, ale w końcu przeczytam :)
OdpowiedzUsuń